Deszczowy Hungaroring zwiastował casę emocji, które ostatecznie otrzymaliśmy. Pojawiający się na torze safety car, utraty przyczepności, kraksy, roszady na poszczególnych pozycjach i niespodziewana obsada podium. Zespół Mercedesa nie jest jednak niepokonany, Hamilton potrafi pokonać Rosberga, a Alonso nie zawsze musi być piąty. Grand Prix Węgier uważamy za udane!
Opady deszczu nad torem Hungaroring wymusiły na zespołach zmianę strategii, a sami kierowcy startowali na przejściowych kompletach opon. Z pierwszej linii startował Rosberg z Vettelem, z drugiej Bottas i Ricciardo, a z trzeciej Alonso i Massa. Lewis Hamilton po pożarze bolidu podczas sobotniej sesji kwalifikacyjnej startował z alei serwisowej i Brytyjczyka po raz kolejny czekała żmudna walka o kolejne pozycje z samego końca stawki. Kierowcy wykonali okrążenie formujące, ustawili się w gridach, czerwone światła zgasły i ruszyli!
Nico Rosberg już od samego początku zaczął realizować swój plan i oddalać się od rywali. Słaby start zaliczył natomiast Seb, który zoostał wyprzedzony przez Bottasa oraz Alonso. W tym czasie Lewis w zakręcie nr 2 wypadł z toru, dotknął bandy i delikatnie uszkodził przednie skrzydło, jednak szybko ruszył w pościg za resztą stawki i zaczął odrabiać pozycje i utracone wcześniej sekundy. Po pięciu okrążeniach był już 17. Sytuacja na torze zmieniła się na 9 okrążeniu, kiedy to Marcus Ericsson wpadł w poślizg na wyjściu z pierwszego zakrętu i z ogromnym impetem uderzył w bandę. Na torze niemal natychmiast pojawił się safety car oraz samochód medyczny. Wszyscy kierowcy wykorzystali obecność SC i pojawili się w pit-stopach po nowe komplety opon (większość kierowców założyła już wtedy slicki, ponieważ tor zaczął przesychać). Sporego pecha mieli zawodnicy z czołówki, którzy nie dość, że utracili wypracowaną przewagę, to jeszcze zostali wyprzedzeni przez innych zawodników. Ciekawą strategię zastosował zespół McLarena, który wypuścił Magnussena i Buttona na oponach przejściowych, mając nadzieję na pogorszenie warunków pogodowych - przeliczyli się. Kiedy samochód bezpieczeństwa miał już zjechać, swojego Lotusa rozbił Romain Grosjean, więc SC musiał przejechać jeszcze kilka kółek.
Kiedy SC zjechał, zawodnicy wreszcie zaczęli się ścigać, a było tym ciekawiej, że po kilkunastu okrążeniach Rosberg spadł na 7. pozycję, podczas gdy Hamilton był już 9. Okrążenie nr 23 - Perez uderza w bandę na prostej startowej, a na torze po raz kolejny pojawia się safety car. Kiedy obsługa toru uporała się z bolidem Force India, kierowcy znów zaczęli walczyć o kolejne pozycje, będące w ich zasięgu. Kilka okrążeń później sporo szczęścia (i umiejętności) miał Sebastian Vettel, którego bolid w identyczny, jak Perez, sposób i w tym samym miejscu obrócił się na wyjściu z ostatniego zakrętu. Seb zatrzymał się dosłownie centymetry od bandy! Ostatnie okrążenia należały do prowadzących: Alonso, Ricciardo, Hamiltona i Rosberga. Kilka okrążeń przed końcem wyścigu Danielowi Ricciardo udało się wyprzedzić Ferrari, a do skóry Fernando zaczął dobierać się Hamilton, który ostatecznie nie wyprzedził kierowcy teamu z Maranello. Jadący na świeżych oponach Rosberg zbliżył się do czołówki, ale zabrakło mu już czasu, by wyprzedzić Lewisa.
Niezwykle emocjonujący wyścig, Hamilton po raz kolejny udowodnił, że potrafi przebijać się z końca stawki. Co prawda mokry tor oraz wizyty SC na torze dosyć istotnie namieszały w kolejności na mecie, ale ostateczny wynik powinien uświadomić czołowym teamom, że Mercedesa da się pokonać. Ricciardo w pełni zasłużył na wygraną, Alonso w końcu pojawił się na podium, a Massa po pechowej serii wreszcie ukończył wyścig. Kierowcy oraz zespoły udają się na tradycyjne wakacje, a my z Formułą 1 żegnamy się tylko na niecały miesiąc. Do zobaczenia na torze Spa w Belgii!
A jakie są wasze wrażenia po wyścigu na Hungaroringu?
<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>