Marianne i Adrian wreszcie doganiają Richarda Aldanę. Gdy wpadają w ręce lokalnej mafii młoda mama wychodzi z nietypową inicjatywą. Zgłasza siebie i synka do udziału w lokalnym turnieju walk. W jaki sposób dziewczyna z dzieckiem zamierza mierzyć się z mężczyznami?
W szkole zabójców nie ma lekko. Wrogowie czają się na każdym kroku, a o wypadek przy nauce nie trudno. To jednak nic w porównaniu z sytuacją, w której wszyscy uczniowie próbują cię dopaść. Tymczasem Marcus nadępnął na niejeden odcisk jeszcze zanim dyrektor ogłosił początek wielkiego polowania na pierwszoroczniaków...
Ostatnio z dna szuflady z płytami, których raczej już nie używam lub nie działają wyciągnąłem kopię gry Koziołek Matołek Wynalazca. Przez chwilę zastanowiłem się czym jest ten zlepek danych umieszczony na jakiejś starej Vobisowskiej płycie, po czym przypomniało mi się przedszkole. Stary komputer z Windowsem 98 oraz wielkie jak na tamte czasy klocki z których można było zbudować małą chałupkę. Kiedy tylko mogliśmy dorywaliśmy się do starej maszyny, aby chwilę spędzić w wirtualnym świecie. Dookoła grającego zbierała się chmara dzieciaków, by zobaczyć czy śmiałkowi uda się sprostać sprytnym zagadką czyhającym na podwórku w Pacanowie. Nie wielu się udało pokonać słynną grę planszową Zamek i ukończyć grę jako dumny zwycięzca. Chwilę po siedziałem z płytą w ręce, po czym z powrotem do szafki i zacząłem pisać ten tekst.
Klocki. Fantastyczna sprawa. Zabawka, która potrzebuje inwencji twórczej młodego człowieka, aby była jeszcze lepsza i ciekawsza. To również coś, dzięki czemu kształciłem swoją wyobraźnię. Zabawa klockami w większym gronie miała niesamowity aspekt socjalizacyjny. Szczęście, że mam starszego brata i mogłem od niego odziedziczyć duże pudło klocków, które było wypełnione nimi po brzegi. Mimo tego zawsze mało mi było zestawów. Kto nie wzdychał, przeglądając świąteczny katalog, nie wie co stracił.
Myślę, że każdy z nas oglądając za małolata kreskówki bał się paru postaci w nich występujących. Straszyły one bowiem wyglądem, stylem poruszania się, bądź nadzwyczajną mocą, której nasz ulubiony bohater nie był w stanie się przeciwstawić. Najczęściej przy ich pojawieniu się towarzyszyła posępna, wręcz mroczna muzyka potęgująca i tak niemałe uczucie grozy. Dziś co prawda wrażenia na nas nie robią, aczkolwiek i tak warto o nich wspomnieć, by wspólnie przedyskutować niniejszy temat oraz podzielić się swoimi powodami nieprzespanych nocy ;)
Jakiś czas temu w tv przemknęła mi znajoma twarz. Wiedziałam, że znam te oczy, lecz cała reszta wydawała się zupełnie inna. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że oczy niewątpliwie należą do Brandona Walsha z Beverly Hills, reszta twarzy już mniej – zarost, bruzdy świadczące o upływie czasu... Zaczęłam sobie przypominać, w których aktorach, muzykach podkochiwały się moje koleżanki z klasy i podwórka, kim fascynowali się chłopcy. Minęły lata. Czas wybrać się w nostalgiczną podróż po nastoletnich fascynacjach z lat 90-tych – od Winnie Cooper po chłopaków z Backstreet Boys. Zapraszam.
Moje dzieciństwo to cykl, w którym zamierzam opisać swoje osobiste przeżycia z dzieciństwa. Wpis ma na celu pobudzenie, bądź przypomnienie Waszych wspomnień i zachęcenia Was do przyjemnej dyskusji. Zaś młodszym pokoleniom chciałbym w ten sposób udowodnić, że osoby w moim wieku również miały interesujące dziecięce lata.
W 2002 roku stałem się posiadaczem komputera osobistego. Oprócz archaicznego sprzętu klasy PC otrzymanego od kuzyna, byłem wówczas w posiadaniu równie starej konsoli stacjonarnej, zwanej Pegasusem. Dziś już jej nie mam, a od tamtego czasu stałem się posiadaczem trzeciego peceta. Pierwszego oddałem, zaś drugiego sprzedałem na części. Wracając jednak do konsol, chciałbym w skrócie przedstawić wam te, które należały tylko i wyłącznie do mnie.
Robienie list wszelkiego rodzaju jest fajne. Ponoć ich tworzenie sprzyja kreatywności. No to robię takie listy – listy filmów do obejrzenia, listy książek do przeczytania, listy płyt do kupienia... listy zakupów i rzeczy do zrobienia. Ostatnio zastanawiałam się, jakie książki z czasów podstawówkowych wspominam najlepiej i które z nich pozostały mi głęboko w pamięci. Zatem – oto moje TOP10 książek z dzieciństwa (kolejność bardzo przypadkowa).
PAMIĘTNIK TATUSIA MUMINKA
Tove Jannson
Doskonale pamiętam, że miałam 8 lat i książkę tę zgłębiałam w czasie ferii zimowych u babci. O Muminkach przeczytałam kilka książek, jednak ta urzekła mnie najbardziej. To taka męska przygoda w wydaniu Taty Muminka ;) Tak, tak. Zanim Tata Muminka poznał Mamę Muminka i zanim przyszedł na świat Muminek, już zwany był Tatą Muminka. Książka opowiada o młodości, podróżach, dojrzewaniu, miłości, o męskiej przyjaźni z tatą Włóczykija i tatą Ryjka (tak, oni też mają swoich ojców!). A wszystko to odpowiednio barwne, malownicze, ale momentami mroczne.
Moje dzieciństwo to cykl, w którym zamierzam opisać swoje osobiste przeżycia z dzieciństwa. Wpis ma na celu pobudzenie, bądź przypomnienie Waszych wspomnień i zachęcenia Was do przyjemnej dyskusji. Zaś młodszym pokoleniom chciałbym w ten sposób udowodnić, że osoby w moim wieku również miały interesujące dziecięce lata.
Dawno temu, gdy Raziel był małym Razielkiem przyszła moda na kolekcje wszystkiego co miało cokolwiek wspólnego ze znanym i uznanym anime Dragon Ball. Stało się tak dlatego, iż wspomniany serial był wtedy emitowany na programie RTL7. Wszystkie posiadające ten kanał dzieci jak i nieco starsza młodzież zlatywały się o tej samej porze do swoich domów, by obejrzeć kolejne odcinki przygód Son Goku i jego przyjaciół. Dopiero po trzyodcinkowym seansie ponownie wychodziły na dwór aby móc wymienić się swoimi spostrzeżeniami, pochwalić kolekcjami oraz zwyczajnie pobawić.
Pierwszy raz postawiłem stopę w Innym Świecie ćwierć wieku temu. Miałem pięć lat, a Inny Świat zamieszkiwały dinozaury i nietoperze. Miałem skrzydła jak ptak i mogłem latać, manewrując ostrożnie w pełnym niebezpieczeństw otoczeniu. Wiedziałem, że śmierć czyha na każdym kroku i zdarzały się chwile, gdy stawałem w miejscu bojąc się poruszyć.
Na jakimś poziomie świadomości wiedziałem, że to, czego doświadczam nie jest realne. Że tak naprawdę, siedzę z kuzynem przed czarno-białym telewizorkiem, do którego podpięto małe czarne pudełko z rzędami gumowych przycisków. I tak naprawdę, wcale nie macham skrzydłami, tylko raz po raz wciskam przycisk z cyferką "0". Ale moje "ja" nie pamiętało o tym. Czułem pod stopami obcy ląd, słyszałem gniewne pomruki wielkich jaszczurów. Ich mdły zapach drażnił mój nos. Świszczący między skałami wiatr zapraszał do rozłożenia skrzydeł i pomknięcia za horyzont. Emocje wypełniały mnie do granic możliwości. Całym sobą wołałem w duchu "Witaj nowy, wspaniały świecie!" i gnałem na jego spotkanie. Tak zostałem odkrywcą.