Kindle - obowiązkowy gadżet czytelnika
Klucz - 5 powodów dlaczego warto przeczytać i kupić opowiadanie Łukasza Migury
Moje trzy miesiące z czytnikiem Kindle
Booki, E-booki, Audiobooki oraz dolina czytelników
Internet kiedyś stanie się nowym Matrixem
Fighting Fantasy powróciło, czyli o czytaniu na konsoli (ponownie)
To, co robi Łukasz obserwuję już od dłuższego czasu, jako jego czytelnik, ale dziś pierwszy raz miałem okazję przeczytać jego opowiadanie, ponieważ ostatnimi dniami nie miałem na to czasu z powodu natłoku obowiązków.
Jeżeli chcecie poczytać o powstawaniu FTL, game designie, czy historii D&D to nowe Story Bundle wydaje się miejscem idealnym dla Was.
Brakuje Ci czasami czegoś co czytania na Twoim czytniku? Twój Kindle świeci pustkami? A może już wszystko przeczytałeś, a kasy na nowego ebooka brakuje? W tym cyklu będę próbował podrzucić pomysły skąd brać darmowe (lub, czasami, prawie darmowe) ebooki. Będą to jedynie legalne źródła, dobrej jakości, i pozbawione DRM - żeby nie było problemu z wrzuceniem na każdy czytnik jaki chcesz.
Dokładnie trzy miesiące temu odebrałem paczkę z Amazonu, w której znajdował się mój Kindle, czyli przenośne urządzenie do czytania książek w formie elektronicznej. Myślę, że po przeczytaniu kilkunastu książek w nietradycyjny sposób nadszedł czas na spisanie moich wrażeń. Czy warto było wydawać pieniądze na ten sprzęt? Czy może lepiej wrócić do papierowych lektur?
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami oraz za siedmioma rzekami żyli sobie czytelnicy. Jeden od drugiego inny. Wykłócali się bowiem, która forma książek jest najlepsza tocząc w ten sposób wielkie boje. Pewnego dnia, z bardzo daleka przyszedł do nich wędrowiec o imieniu Raziel, by rozwiązać międzypokoleniowy spór oraz przedstawić plusy i minusy każdej z nich.
PLO to moje ulubione rodzime fantasy – oczywiście nic w tym dziwnego, bo seria dosyć szybko stała się następcą kultowego Wiedźmina i wielbić ją jest tak typowe, że aż nie trendi. Ale ja jestem z prowincji, stąd trendi być nie muszę nie umiem, więc czekałem na czwarty tom przygód podróżnika i wybrańca z wywalonym jęzorem. Aż się doczekałem.
Chociaż premiera wersji fizycznej dopiero 30 listopada, to tytuł można już nabyć jako ebooka. Kupić lub wypróbować demo. Kupić drogo. Przyznam szczerze, że demo mi się podobało (choć nie ukrywam lekkiego rozczarowania), ale już sam fakt wydawania ebooka tyle czasu przed wersją fizyczną dużo, dużo mniej.
Postęp towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Bez wątpienia globalna sieć, jaką jest Internet zrewolucjonizowała wiele dziedzin, od wymiany informacji, poprzez naukę, na rozrywce kończąc. Sieć daje nam coraz więcej możliwości, a to wszystko za sprawą integracji coraz większej ilości rzeczy. Nikogo już nie dziwi telewizor z dostępem do internetu, a smartfon bez podłączenia do Sieci jest jak ryba bez wody – działa, i owszem, ale możliwości kurczą się do kilku procent. Odkąd internet stał się popularny na szeroką skalę, niektórzy uważają, że nadmierne korzystanie z niego „ogłupia ludzi”. Podobnie jest z GPS-em i innymi technologiami. Zatem, czy postęp idzie w dobrym kierunku? I czy cyfryzacja wszystkiego wokół nas nie zaszkodzi nam samym?
Mógłbym odesłać Was do recenzji poprzedniej części gry i napisać, że to po prostu nowy scenariusz. Mógłbym, ale nie chcę. Bo wolę pogadać o tym, co ta gra robi. A robi bardzo dobrą rzecz, szczególnie dla posiadaczy PSP.
Fighting Fantasy to klasyczne już gamebooki, które inspirowały sporo gier wideo, ale dostały też adaptację na NDSa. Niezłą i zjechaną za to, że była bardzo staroszkolna. Ale my nie tutaj o tym. Chciałem bowiem przede wszystkim napisać, że Warlock to rzecz, która w dobie ebooków, Kindlów i drogich e-wydań wspaniale wpisuje się w możliwość pogrania i poczytania w podróży. Bo właśnie tak powinna ewoluować część książek. Tych lekkich, rozrywkowych, niewymagających sporego zaangażowania.
Nigdy jakoś nie mogłem przekonać się do e-booków. Czytanie książek czy innych dłuższych form pisanych na ekranie komputera nie kojarzyło mi się z komfortem, ani z przyjemnością. Istnienia mobilnych czytników e-booków byłem świadom, jednak zawsze uważałem, że jak się czyta książkę, to się powinno czytać książkę, a nie patrzyć w ekran. Wiadomo o co chodzi, książka to okładka, szelest i zapach papieru, przewracanie stron i swój własny fizyczny egzemplarz do kolekcji, do postawienia na półce obok innych. Czytanie książki to swojego rodzaju rytuał, który sam w sobie już jest przyjemnością i wydawało mi się, że e-booki nigdy nie będą w stanie mi tego zastąpić. I właśnie wtedy kupiłem Kindle.