Netflix w polskiej wersji językowej
A gdyby tak nieSławny się przyjął - jak wyglądałyby polskie tytuły gier?
Angielski dla graczy - odcinek 4
Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution z polskimi napisami
Gra o tron - jak całkowicie zepsuć ciekawą powieść
Mainstreamowe TOP 5 - Ulubione polonizacje gier wideo
Dziś w Warszawie odbyła się konferencja prasowa, na której Reed Hastings, szef Netfliksa, poinformował o oficjalnym starcie polskiej wersji usługi. Platforma zapewniająca cyfrowy dostęp do rozmaitych filmów i seriali doczekała się m.in. interfejsu w rodzimym języku, polskiej wersji strony internetowej, a także, już w pełnym zakresie, możliwości dokonywania płatności w złotówkach.
Sony Polska bardzo odważnie walczy o rodzimego gracza. Przejawia się to między innymi tym, że jakoś w 2009 roku podjęto decyzję o wprowadzeniu w życie planu "Lokalizacje 2.0". Chodziło oczywiście o ambitne założenie, że każda gra wydawana przez właściciela platformy PlayStation otrzyma pełną polską lokalizację. Polski dystrybutor chciał pójść jeszcze dalej, czego przykładem była naturalizacja bohaterów gry SOCOM: Polskie Siły Specjalne, a przede wszystkim próba tłumaczenie tytułów na okładkach. Najwyraźniejszym jej przykładem jest gra nieSławny: inFamous 2, bo w przeciwieństwie do Wstąpienia, czy Oszustwa Drake'a zdecydowano przetłumaczyć główny człon tytułu.
I teraz pytanie dnia - A co by było, gdyby inni wydawcy również się odważyli na ingerencje w oryginalne tytuły?
Dzisiejszy odcinek mojego cyklu o angielskim w grach jest dość specjalny. Postanowiłem zaprezentować wykład pod tytułem "Wprowadzenie do lokalizacji gier wideo". Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak wygląda lokalizacja "od kuchni", zapraszam serdecznie. Przy okazji ostrzeżenie - wykład jest dość długi, trwa ponad godzinę.
Parę dni temu to zapowiadałem, a dziś chciałbym zaprosić na 4, oficjalny odcinek mojego cyklu "Angielski dla graczy".
Tym razem omawiam 4 ciekawe tytuły, mówię o garniturach, aliteracjach, kenningach, zastępach anielskich, obcych naginaczach umysłów i inszych równie ciekawych rzeczach.
Plus rozwiązanie konkursów sprzed 3 lat oraz nowy konkurs z ciekawymi nagrodami do wygrania. Zapraszam serdecznie!
Naruto znajduje się na mojej liście ulubionych anime oraz mang. Jednakże w kwestii gier w tym uniwersum nie bardzo mogłem się wypowiedzieć. Z racji braku konsoli oczywiście. A tu niespodzianka. Bandai Namco Games wraz z Cenegą postanowiło uraczyć mnie w zeszłym roku komputerową edycją. Z kolei w tym roku mogę liczyć także na polską lokalizację omawianej bijatyki.
Postaram się zwięźle wytłumaczyć, dlaczego nie lubię Gry o tron (pierwszego tomu Pieśń Lodu i Ognia, wyd. Zysk i S-ka, tłum. Paweł Kruk) i uważam, że wydawnictwo powinno zwrócić czytelnikom pieniądze lub wymienić nabyte przez nich egzemplarze.
Polskie lokalizacje gier wideo to temat ciekawy i zarazem przywołujący mnóstwo kontrowersji. Często znacznie odstają one od swoich angielskich oryginałów, przez co spora część graczy sięga raczej po wersje kinowe. Ojczysty dubbing zwykle „wyróżnia się” słabą grą aktorską, czyli mówiąc prościej, drętwo wypowiadanymi dialogami. Takimi bez emocji, wiejącymi zwykłym czytaniem, aniżeli wczuwaniem się w postać. Są oczywiście niechlubne wyjątki, ale nie o tym będzie mowa. Nieraz zdarza nam się, że niektóre lokalizacje, pomimo jakiejś niezbyt wygórowanej jakości, zapadają nam w pamięć. Nie wyobrażamy sobie bez nich grania w dany tytuł. Znalazłem pięć takich gier, których polskie teksty wspominam niezwykle ciepło do dziś. Pałętają mi się gdzieś w głowie i myśl o nich powoduje mi banana na twarzy, po prostu. Zamierzam je Wam przedstawić. Moje ulubione, pełne polonizacje.
Wszyscy dobrze wiemy, że gdy jakaś firma zabiera się za polską adaptację dźwiękową, bo tak na własne potrzeby nazywam tworzenie dubbingu, pojawiają się pewne obawy. Palców u wszystkich kończyn zapewne nie starczy by zliczyć wszystkie wtopy, jakie na przestrzeni ostatnich lat zaliczyły polskie lokalizacje. Ba, nie można zapomnieć o tym, że nawet "napisy" potrafią być nieźle skopane. Jednak w przypadku gry "The Last of Us" może być trochę inaczej.
Dopóki PC jako platforma gamingowa żyje i ma się dobrze, dopóty możemy cieszyć się wieloma atrakcjami. I chociaż coraz częściej społeczność graczy-modderów ma pod górkę (blokada zmiany wyglądu oświetlenia w BF3, trudności z modowaniem niektórych gier, blokada autorskich polonizacji przez wydawców), wciąż udowadniają jak wielkie możliwości może mieć grupa pasjonatów. Czasem o wiele większe od wysoko opłacanych developerów. Dlaczego? Ponieważ przyświeca im podstawowy cel: chęć zrobienia czegoś fajnego i pożytecznego bez korzyści materialnych. Czasem dla wyróżnienia się w growym światku (a duże talenty podłapują z kolei wydawcy), innym razem dla włożenia ogromu pasji i pracy w ulubiony tytuł. Stety czy nie, również coraz częściej fani pokazują, że swoją robotę wykonują lepiej od weteranów branży.
Dosyć często mówi się o mniejszych lub większych zdolnościach aktorów podkładających głosy w danej grze, jakości konkretnego tłumaczenia, ewentualnie narzeka się na jego brak. Stosunkowo rzadko natomiast można natrafić na rozważania o wpływie języka używanego w grze na zatopienie się w rozgrywce samego gracza. Przedstawiam krótki wybór gier, w których język, w jakim grałem, miał dla mnie ogromne znaczenie.