Oda do serii Total War, czyli wojna, dziecięce marzenia, złowrogie piękno, kłamstwa i zapomniana historia pewnego pasterza
Jak zwodzić i zawodzić fanów Warhammera – opowieść w sześciu aktach
Halologia #11 - Beta Halo Wars 2
Halologia #3 - Zapowiedziano Halo Wars 2!
Z dziennika Amandy Ripley - recenzja Alien: Isolation
Alien: Isolation. Dobrze jest dać się przestraszyć.
Czarny Wilk kilkanaście dni temu słusznie zauważył, że wśród graczy na bieżąco śledzących wydarzenia w branży panują głównie grobowe nastroje. Jak jednak może być inaczej, skoro kolejni producenci i wydawcy, nawet ci do tej pory zazwyczaj solidni i rzetelni, robią wszystko, by zaufanie fanów utracić? Jak zwodzić i zawodzić graczy pokazali w minionych miesiącach ludzie z Creative Assembly, twórcy uwielbianej przez miliony serii Total War. Oto opowieść w sześciu aktach o rozczarowaniach, bugach, nieprzemyślanych działaniach i sprzedawaniu bubli.
Coraz częściej na ważnych wydarzeniach branżowych wydawcy próbują zaskoczył publikę stwierdzeniem: “Podoba wam się nasz produkt? Niespodzianka! Jest dostępny WŁAŚNIE TERAZ!” Rok temu Bethesda zaskoczyła wszystkich natychmiastową premierą Fallout Shelter, teraz podobnego triku spróbował Microsoft (choć był problem z fragmentem “niespodzianka”) i otwartą betę Halo Wars 2 mogliśmy zacząć pobierać jeszcze w trakcie konferencji Xboxa.
Wyraźny entuzjazm, widoczny w tytule tego wpisu, jest co najmniej nie na miejscu w przypadku osoby stroniącej od RTSów. Osoby, która w całym życiu przeszła tylko Warcrafta III na kodach... i oryginalne Halo Wars. Zapowiedź "dwójki" elektryzuje mnie jednak z kilku, niejasnych na pierwszy rzut oka, powodów.
Nazywam się Amanda Ripley, a to moja historia. Najdziwniejsza, jaką dzisiaj przeczytacie - nie mam co do tego wątpliwości. Choćby z tego powodu, że umieram. Wielokrotnie. Ale nie martwcie się, bo jednak żyję. Nie jestem tego w stanie wytłumaczyć, dlatego cała moja relacja z piekielnego pobytu na stacji Sewastopol może być nieco chaotyczna, ale zapewniam: warto wziąć w niej udział. Oczywiście jeśli nie należycie do tych strachliwych jednostek, które robią pod siebie i gubią się w labiryncie ciemnych korytarzy.
Gdy wraz ze statkiem Nostromo zaginęła moja matka, musiałam ją odnaleźć. Moja misja trwała długo, bo gdy mama poleciała w kosmos jako członek siedmioosobowej załogi Nostromo, miałam zaledwie 10 lat. Szefowie Weyland-Yutani nie chcieli, albo nie mogli powiedzieć mi, co się stało i wzięłam sprawy w swoje ręce. Zaczęłam dla nich pracować i w końcu trafiłam na to, czego szukałam. Czarna skrzynka statku Nostromo została odnaleziona i obecnie znajduje się na pokładzie zaopatrzeniowej stacji Sewastopol, gdzieś na orbicie gazowego giganta KG348.
Alien: Isolation to nic innego, jak nowe, świeże spojrzenie na filmową klasykę sci-fi, w myśl której obcy stwór, bądź też cała rasa takich dziwadeł, zagraża w bezpośredni sposób ludzkości bądź jej konkretnym przedstawicielom, a my, odgrywający rolę głównego bohatera całego seansu, staramy się zaradzić zaistniałemu problemowi. Gra sama w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym, a według wielu jest też tworem nie pozbawionym solidnej porcji bardzo ważnych w rozrachunku ogólnym wad, ja jednak postarałem się doszukać chociaż jednej zalety, która będzie na tyle silna, iż uznam, że w nowego Aliena zdecydowanie warto było zagrać.
I confess, without shame, that I am sick and tired of fighting — its glory is all moonshine; even success the most brilliant is over dead and mangled bodies, with the anguish and lamentations of distant families, appealing to me for sons, husbands, and fathers ... it is only those who have never heard a shot, never heard the shriek and groans of the wounded and lacerated ... that cry aloud for more blood, more vengeance, more desolation.
William Tecumseh Sherman
Zawsze chciałem napisać tekst, który złożyłby hołd serii Total War. Nie chciałem zawrzeć w nim tylko peanów, ale także o zwrócić uwagę na pewien, już sygnalizowany przez wielu, problem. Taki tekst już powstał, więc cóż mi pozostaje? Mityczne piękno wojny, którego nikt tak naprawdę nie widział.
Legiony rzymskie wkroczyły na dyski twarde konsumentów z bojowym okrzykiem na ustach, ale w wyjątkowo kiepskiej kondycji fizycznej. Recenzje gry nie są jednoznaczne i wahają się pomiędzy przychylnymi, i wyjątkowo krytycznymi – nie bez przyczyny, gra zmaga się z poważnymi problemami, nie tylko natury technicznej. Bez wątpienia całość zostanie spatchowana setkami megabajtów dodatkowych danych, ale czy usprawiedliwianie wpadki sformułowaniami w stylu „Empire był jeszcze gorszy!” czy „te gry w chwili premiery zawsze wymagały poprawek!” nie jest sporym nadużyciem?
W 2000 roku zespół Creative Assembly dokonał przełomu jeżeli chodzi o rynek gier strategicznych. Przełomem tym był Shogun: Total War, czyli gra - jak na owe czasy - zdecydowanie rewolucyjna, genialnie łącząca walkę globalną na mapie kampanii w systemie turowym, z dynamicznym i prześlicznym trybem bitewnym w czasie rzeczywistym. Od tej pory seria Total War towarzyszy nam już nieustannie i co najważniejsze trzyma poziom. Udowadnia to także wydany w 2011 roku Total War: SHOGUN 2. Standardowo nauczony doświadczeniem poczekałem 10 miesięcy, aż deweloperzy połatają co trzeba i wydadzą kilka pakietów DLC, które wzbogacą zabawę i… dosłownie wsiąkłem, aż po 2 tygodniach żona zasugerowała mi bardzo subtelnie, że… bez jaj. Na liczniku mam 66 godzin, kampanie ukończoną na poziomie bardzo trudnym – mogę więc bez wyrzutów sumienia zrecenzować nowego Shoguna.