Mało znane role znanych aktorów - Hugh Jackman
Logan: Wolverine zdominował światowy box office
Krew, pot i łzy - recenzja filmu Logan: Wolverine
Kolejny film o Wolverinie z kategorią wiekową R. Prace ruszyły!
Wielka Kolekcja Komiksów Marvela – Tomy 36 i 37. Niepojęta geneza
X-men: Przeszłość, która nadejdzie - recenzja filmu
Ach, ten Hugh Jackman. Prawdopodobnie jeden z najsympatyczniejszych gwiazdorów kina od kilku dni jest na ustach (i oczach) wszystkich fanów postaci Wolverine'a i nie tylko. Zasłużony sukces filmu Logan jest dobrym pretekstem do zajrzenia w przeszłość. Przed Wami czwarty odcinek prawie-cyklu o nieznanych rolach znanych aktorów, a jego bohater to oczywiście Logan, Leopold, Van Helsing, Jean Valjean i Czarnobrody w jednej osobie.
Logan – najnowsza odsłona filmowych przygód Wolverine’a – przypadła do gustu nie tylko krytykom (w tym gameplayowiczom), ale i widzom. Ostatni samodzielny film z Hugh Jackmanem w roli Rosomaka zaliczył doskonały start, zarabiając na całym świecie blisko 238 milionów dolarów. W samych Stanach Zjednoczonych obraz przyniósł w premierowy weekend 85,3 miliona dolarów.
Logan, Ty bezczelny mutancie! Dlaczego kazałeś na siebie czekać TAK DŁUGO?
Zaraz, zaraz, jakie czekanie, jaka bezczelność? Przecież Hugh Jackman był z nami w tej roli od przeszło 17 lat lat. Po obejrzeniu nowych przygód Wolverine'a przyznacie jednak, że ostatni epizod Australijczyka powinien być de facto wypracowanym standardem w serii, nośnikiem kolejnych historii. Tymczasem twórcy rozprawiają się z widzem brutalnie – dają pyszne ciastko, ale wystarczy ono jedynie na 2 godziny z hakiem. A może tak musiało być? Może dlatego finał jest tak świetny?
Redakcja serwisu Collider spotkała się w ostatnich dniach z Simonem Kinbergiem, producentem trzeciego filmu o przygodach Wolverine’a. W trakcie rozmowy, jaka została przeprowadzona podczas londyńskiego spotkania prasowego zorganizowanego z okazji nadciągającej premiery filmu X-Men: Apocalypse (w polskich kinach od 20 maja), Kinberg ogłosił oficjalnie, że niezatytułowany jeszcze obraz z Hugh Jackmanem w roli głównej jest już kręcony, a twórcy celują w kategorię wiekową R.
Po dłuższej przerwie wracam do Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Tym razem na tapecie geneza Wolverine'a oraz pierwszy w całym cyklu album poświęcony Pierwszej Rodzinie Marvela, Fantastic Four.
W kwestii uniwersum X-men fani już dawno dokonali podziału jakościowego poszczególnych filmów. Niezły start całej historii jest dzisiaj stałem elementem polsatowskiego pasma w poniedziałki, a druga część jest tą najbardziej rozchwytywaną. Im dalej jednak w las, tym było gorzej.
Po odejściu Bryana Singera serię zaczęły trapić poważne problemy i trafiły się po drodze 2 katastrofy: Ostatni Bastion oraz Geneza. Spore nadzieje w odrodzenie marki wlała we mnie Pierwsza Klasa, która obróciła losy głównych bohaterów o 180 stopni. Świeże podejście do tematu oraz kapitalny klimat zimnej wojny pokazały, iż w serii tkwi jeszcze duży potencjał. I właśnie z tą misją postanowił zmierzyć się ponownie Singer.
X-Men: Geneza - Wolverine to film, na który wielu fanów Logana (i Deadpoola) reaguje agresją, przekrwionymi oczami i niekontrolowanym zaciskaniem pięści. The Wolverine to film, który powinien wymazać tę skazę z przeszłości i przywrócić najpopularniejszemu X-Manowi należne miejsce na panteonie filmowych superbohaterów. Nawet jeśli do ideału trochę brakuje, krwi znowu jest jak na lekarstwo i ogólnie rzecz biorąc oczekiwania były nieco wyższe.
Muszę podzielić się dwoma wyznaniami: komiksowi X-Meni to dla mnie tajemna, niepoznana księga i 95% mojej wiedzy na temat tego uniwersum czerpałem z filmów, a na dodatek Geneza nawet mi się podobała, ale to głownie dlatego, że w momencie premiery filmu nie miałem zielonego pojęcia kim jest Deadpool. Dosyć prywaty, czas przejść do rzeczy. Snikt, snikt!