Krew pot i łzy - recenzja filmu Logan: Wolverine - eJay - 3 marca 2017

Krew, pot i łzy - recenzja filmu Logan: Wolverine

Logan, Ty bezczelny mutancie! Dlaczego kazałeś na siebie czekać TAK DŁUGO?

Zaraz, zaraz, jakie czekanie, jaka bezczelność? Przecież Hugh Jackman był z nami w tej roli od przeszło 17 lat lat. Po obejrzeniu nowych przygód Wolverine'a przyznacie jednak, że ostatni epizod Australijczyka powinien być de facto wypracowanym standardem w serii, nośnikiem kolejnych historii. Tymczasem twórcy rozprawiają się z widzem brutalnie – dają pyszne ciastko, ale wystarczy ono jedynie na 2 godziny z hakiem. A może tak musiało być? Może dlatego finał jest tak świetny?

Mamy rok 2029. Mutanci przestali w zasadzie istnieć, a tytułowy bohater wraz z towarzyszącym mu profesorem Xavierem i Calibanem osiadają niedaleko meksykańskiej granicy. W pewnym momencie w ich życiu pojawia się młoda mutantka X-23, która staje się obiektem poszukiwań tajnej organizacji. Rzekoma matka dziewczynki prosi Logana o pomoc w dostarczeniu pociechy do Edenu – miejsca, w którym młodzi mutanci mogą rozpocząć nowe życie. Wolverine trochę wbrew sobie i trochę pod wpływem Xaviera (który widzi w mutantce nadzieję na przyszłość) wciąga się w ten konflikt i rusza w drogę, zostając bodyguardem X-23. W skrócie – jest intrygująco (bo za małolatą kryje się pewna tajemnica), sympatycznie (nie brakuje tu humoru) i krwawo (przeciwnicy to ludzie, w żyłach których płynie sporo czerwonego płynu).

Droga to słowo-klucz w tej historii. Logan jest bowiem gatunkowym kinem drogi w komiksowych oparach, a do tego dobrze zrealizowanym dramatem i filmem akcji. Tej ostatniej nie ma wcale tak wiele. Dość powiedzieć, że na pierwszą rozwałkę trzeba poczekać ponad 40 minut, a i tak nie znajdziemy tutaj rozmachu, do którego przyzwyczaił fanów Bryan Singer. Czy to źle? Skurczony budżet zadziałał jednak na korzyść, albowiem całość jest zrealizowana z polotem i finezją. Gdy dochodzi już do rzeźni – jest ona zrealizowana koncertowo. Swoje dokłada również wysoka kategoria wiekowa. Obraz jest bardzo brutalny, a dialogi naszpikowane są wulgaryzmami. Pamiętacie scenę z Pierwszej klasy, w której Magneto i Xavier wchodzą do baru i próbują przekabacić Wolverine'a? Przemnóżcie intensywność tej sceny x100 i wyjdzie wam soczystość tekstów z Logana. Takich X-menów chciałbym na dużym ekranie widzieć częściej.

Niezmiernie ważnym elementem całej układanki jest podróż. Rozkręcająca się między przystankami na meksykańskich i teksańskich pustkowiach przygoda daje Loganowi, Xavierowi i X-23 okazję do zawiązania ciekawej relacji, przekształcającej się w zalążek rodziny. W tym miejscu może się Wam włączyć lampka ostrzegawcza, czy film nie sili się zbyt mocno na kino familijne. Odpowiedź jest jedna – nie. Twórcy traktują ten wątek z niebywałym szacunkiem. Co ważne, każdy z bohaterów traktuje tę znajomość z pewnym dystansem i wykorzystuje różnicę wieku w konkretnych sytuacjach (jak np. przy spotkaniu farmerów na autostradzie – wyszło to naturalnie i zabawnie).

Logan jest zwieńczeniem historii, w której palce maczał Hugh Jackman. Aktor podszedł do swojej pracy z niebywałym wręcz poświęceniem. Jego rola nasycona jest fizycznością nie tylko w wyglądzie (zarośnięty, kloszardowy feeling), ale również w działaniu. Jeden z najpopularniejszych mutantów w uniwersum X-Men toczy w tym filmie najbardziej intensywne walki, w jakich przyszło mu uczestniczyć. Niemal wszystkie potyczki z filmów Bryana Singera wypadają przy wyczynach z Logana jak tanie bajeczki dla dzieci na dobranoc. A kiedy bohater wpada w tryb berserkera... cóż, w tym momencie aż człowiek żałuje, że to już koniec.

Moim skromnym zdaniem James Mangold odkupił swoje winy po przeciętnym Wolverinie z 2013 roku. Całość jest zwarta, lepiej wyreżyserowana i przede wszystkim nie udaje kina komiksowego dla dorosłych. Logan jest bezkompromisowym, brutalnym dziełem jakiego potrzebowaliśmy od czasu Deadpoola. A Jackmanowi należą się wielkie brawa za to, jak pożegnał się z postacią, która dała mu bilet do sławy.

OCENA 8/10

Logan fun fact nr 1 - w filmie znajdziecie scenę, która swoją intensywnością i pomysłowością bije akcje Quicksilvera. I jest z 10 razy tańsza.

Logan fun fact nr 2 - pierwsze słowo, które główny bohater wypowiada w filmie to "Fuck".

eJay
3 marca 2017 - 23:29