Seria Resident Evil nigdy nie cieszyła się szczególnym uznaniem jako horror. Choć twórcy starali się budować nastrój grozy i tworzyć działające na wyobraźnię produkcje, już w czasach PlayStation 1 ich projekt przegrywał jako reprezentant gatunku chociażby z Silent Hillem, który uznawano za dużo bardziej przerażający. Myli się jednak ten, kto twierdzi, że Resident Evil to tylko powtarzany do znudzenia motyw jump-scare’ów i wywołujące konsternacje mutacje. Seria potrafi też wstrząsnąć i przestraszyć.
Rok 1991. Fani Dragon Balla z niepokoją śledzą kolejne wydarzenia na planecie Namek, gdzie Son Goku stawia czoła potężnemu Friezie. W tym samym czasie pojawia się kolejna kinówka w słynnym uniwersum. I to właśnie nią, Lorda Sluga, biorę pod lupę w kolejnym odcinku cyklu. Dwa poprzednie pełnometrażowe projekty nastawiły mnie optymistycznie. Jak wypada historia, w której dzielni herosi stawiają czoła Super Nameczaninowi? Podsumowuję i analizuję ją w 19 tweetach.
UWAGA, latają spojlerowe kienzany!