Czy Motorstorm na premierę PS5 miałby rację bytu? - Brucevsky - 2 kwietnia 2020

Czy Motorstorm na premierę PS5 miałby rację bytu?

Motorstorm%20PS5

Branża gier się zmieniła. Konsumenci dojrzali, wyrobili sobie gusta i stali się bardziej wymagający (a w każdym razie pewna ich część). Czasami oczywiście idzie w to zwątpić, patrząc na fortuny wydawane przez niektórych na wirtualne karty, stroje i tryby brutalnie wyrżnięte z podstawowej wersji gry, ale przyjmijmy, że tak właśnie jest. Teraz, czekając na premiery nowych konsol, wysoko zawieszamy poprzeczkę, spodziewając się dopracowanych tytułów, które zaoferują doznania i zawartość na miarę końca 2020 roku i dziewiątej generacji platform. Czy w tych czasach i przy takiej grupie odbiorców nowy Motorstorm miałby rację bytu? Zacząłem zadawać sobie to pytanie, ogrywając po latach hit Evolution Studios i wracając do poświęcanych mu wówczas materiałów.

Motorstorm 2007

Krzysztof Gonciarz w kwietniu 2007 roku rozpoczął swoją recenzję Motorstorma na GOL-u wymownym leadem:

Motorstorm zdominował redakcyjne testy Playstation 3, przyciągając przed ekran telewizora nawet najbardziej zatwardziałych fanatyków klawiatury, myszki i RPG-ów.

Czy można lepiej zareklamować grę, która ma z kilkoma innymi propozycjami podołać trudnemu zadaniu zainteresowania konsumentów nową konsolą?

Motorstorm miał atuty, by zwracać na siebie uwagę, nawet pomimo tego, że działał w 30 klatkach i tylko w rozdzielczości 720p. Rozczarowani krzyczeli o niedotrzymanym słowie, ale nawet im trudno było zaprzeczać, że dynamiczna, zręcznościowa wyścigówka wyróżnia się oprawą i serwuje spektakularną rywalizację na błotnisto-szutrowych trasach Monument Valley. Na ekranie działo się wiele, w akompaniamencie ciężkiego grania oraz dźwięków giętej blachy i eksplodujących silników. Oczywiście, do trailera z E3 2005 ostatecznie dzieło Evolution Studios zbliżało się delikatnie i to tylko miejscami, ale kto był rozsądny i marketingowej pokazówce nie uwierzył, mógł być usatysfakcjonowany.

Przez kilkadziesiąt minut.

Piękny, ale pusty

Wróćmy znów do recenzji Lordareona:

Motorstorm to dobra gra na odpalenie przy kumplach i stwierdzenie „patrzcie, jak moja nowa konsola wymiata”. Idealnie też sprawdza się w roli pigułki odprężającej, aplikowanej w dawkach nie większych niż 20-30 minut naraz. Ślinisz się na jej widok, jeśli ktoś da ci pada na przysłowiową partyjkę, a kiedy już dostaniesz ją na własność, prędzej czy później jej urok nieco zblednie. Jest to niewątpliwie kawał dobrej rozrywki, szkoda tylko, że bez potencjału na zabawę przez dłużej, niż, powiedzmy, tydzień. A czy tego właśnie chcesz, wydając bezcen na PS3?

Motorstorm w 2007 roku robił doskonałe pierwsze wrażenie, ale tracił po bliższym zapoznaniu. Na jaw wychodziły przede wszystkim rażące braki w zawartości – niewielka liczba tras, brak split-screena, dodatkowej zawartości oraz modułów, które pozwoliłyby na chwilę odsapnąć od efektownego, ale jednak z czasem monotonnego ścigania się po wirtualnej Arizonie. No i nie zapominajmy tutaj o przyjętej stylistyce. Brąz i odcienie żółci atakowały wzrok gracza od pierwszej do ostatniej sekundy spędzonej na ściganiu, co po kilku godzinach potrafiło już zmęczyć.

Motorstorm 2020

Trzynaście lat po premierze Motorstorm nadal się broni. Upłynęło już sporo wody w Wiśle, a zmagania wciąż potrafią sprawiać frajdę i zachwycać spektakularnością. Demolka na trasie robi wrażenie, zwłaszcza, gdy wyścig ma otwartą formułę i obok siebie przepychają się buggy, rajdówki i ciężarówki, a przed nimi umykają motocykle i ATV. Tu ktoś skacze nad rozpadliną, tam jeden kierowca wbija drugiego w skalny uskok, a wąską ścieżką po lewej śmiga na doładowaniu jednoślad. To robiło i nadal robi wrażenie.

Wygrywając kolejne zawody i odblokowując bilety do następnych zmagań, zacząłem się zastanawiać, jak moglibyśmy zareagować na zapowiedź kolejnego Motorstorma na premierę PlayStation 5. Czego oczekiwalibyśmy od powrotu serii i jak przyjęlibyśmy tytuł o zawartości zbliżonej do oryginału z 2007 roku?

Monument%20Valley%20Motorstorm

Chcemy więcej

Dzisiaj o podobne przeskoki jakościowe, jak przy generacjach piątej i szóstej oraz szóstej i siódmej, dużo trudniej. Minęliśmy już ten etap, w którym postacie z gier nabierały realnych ludzkich kształtów, a ich animacje zaczęły nas zachwycać dokładnością i naturalnością. Teraz producenci sprzętu starają się odpowiedzieć na potrzeby graczy, skracając do minimum czasy ładowania czy zapewniając stabilną animację w 60 klatkach. Na barki producentów spada więc dodatkowy ciężar, bo ich tytuły muszą bronić się, poza wykonaniem, też pomysłem i zawartością.

I stojąc przed takim wyzwaniem, nowy-stary Motorstorm mógłby polec. Pięknie wykonany piasek, błoto czy śnieg nie wystarczyłyby, podobnie jak nawet kilkudziesięciu uczestników zmagań na torze. Kupujący nie rzuciliby się na grę tylko dlatego, że oferuje na przykład zmienne warunki pogodowe, a podłoże dynamicznie kształtuje się po każdym okrążeniu, na skutek wydarzeń na trasie.

Owszem, zawsze znajdą się fani niezobowiązującej radosnej rozwałki, dla których wraz z poziomem skomplikowania spada często wprost proporcjonalnie radość z obcowania z danym tytułem. Przyjmijmy jednak, że tutaj spoglądamy na Motorstorm jako tzw. launching title, który ma odegrać dużo większą rolę i zapokoić potrzeby szerokiej grupy konsumentów.

Jeśli Motorstorm wylądowałby na PS5 w dniu premiery w takiej formie jak trzynaście lat temu, nikt nie przymknąłby raczej oczu na ubogą zawartość. Gameplay się obroni, mawiają. Sam jestem zwolennikiem tej tezy, ale by miał szansę ratować produkcję kulejącą na innych polach, potrzebuje sprzyjających warunków. Premiera nowego sprzętu, gdy konsumenci ponoszą wysokie koszty, oczekiwania są spore, a wybór jeszcze niewielki, takimi okolicznościami nie są. Dzisiaj opcja zabawy po sieci to niepisany standard, płynna animacja i 60 klatek - wymóg od nowej generacji itd. Technikalia i pewne tryby nie są zaletą, a niezbędnym elementem gry. 

Gry na premierę PS5?

Poszperałem po forach dyskusyjnych i popularnych portalach w poszukiwaniu listy oczekiwań na premierę PlayStation 5. God of War 2, Spider-Man 2, Horizon 2, Bloodborne 2, GTA 6. Dominują sequele popularnych marek, które mogłyby zaoferować zapierającą dech w piersiach jakość audiowizualną, ale też bogatą i ciekawą zawartość. Opowiadać historię na kilkanaście godzin (minimum!), a jednocześnie intrygować rozwiązaniami systemowymi.

Motorstorm miałby kłopot z wpisaniem się w te potrzeby. Gdzie więc widziałbym dla niego szansę, jeśli w ogóle miałby ją dostać? Jako tytuł zbundlowany ze sprzętem – grywalne, intensywne i efekciarskie dzieło, które złośliwcy nazywaliby demkiem technologicznym. Wbrew pozorom takie coś jest też potrzebne na premierze nowej konsoli. W końcu każdy kupujący chce mieć ten jeden tytuł, który może odpalić znajomym czy rodzinie, by w kilka minut wyjaśnić, dlaczego wywalił właśnie parę tysięcy na kolejną platformę do gier, co nie?

Brucevsky
2 kwietnia 2020 - 15:44