Najstraszniejsze wątki z Resident Evil - Brucevsky - 28 listopada 2018

Najstraszniejsze wątki z Resident Evil

Seria Resident Evil nigdy nie cieszyła się szczególnym uznaniem jako horror. Choć twórcy starali się budować nastrój grozy i tworzyć działające na wyobraźnię produkcje, już w czasach PlayStation 1 ich projekt przegrywał jako reprezentant gatunku chociażby z Silent Hillem, który uznawano za dużo bardziej przerażający. Myli się jednak ten, kto twierdzi, że Resident Evil to tylko powtarzany do znudzenia motyw jump-scare’ów i wywołujące konsternacje mutacje. Seria potrafi też wstrząsnąć i przestraszyć.

Wbrew pozorom, zagłębiając się w historię wykreowanego przez Capcom świata, można znaleźć wiele pomniejszych opowieści, które doskonale budują nastrój grozy i wywołują ciarki na plecach. Gdybym miał wskazać osobistego faworyta, wątek pokazujący, jaki potencjał ma całe uniwersum i motyw nielegalnych eksperymentów korporacji Umbrella, postawiłbym na historię Lisy Trevor.

Listopad 1967 roku. Zostaje ukończona budowa posiadłości i tajnego laboratorium w górach Arklay. Zleceniodawca, Ozwell E. Spencer, zaprasza architekta George’a Trevora i jego rodzinę na uroczyste spotkanie, rzekomo planując uczcić oddanie budynków do użytku. Zajęty swoimi obowiązkami, nie świadomy prawdziwych zamiarów organizatora, projektant wysyła początkowo na miejsce żonę Jessicę i czternastoletnią córkę Lisę. Tam zostają one pojmane i uwięzione. Sprowadzone do kompleksu laboratoryjnego, otrzymują dwie różne dawki wirusa Progenitor, stając się kolejnymi królikami doświadczalnymi naukowców.

Matka umiera po trzech dniach. Jej ciało zostaje pogrzebane w podziemnych katakumbach. Przybyły dzień wcześniej na miejsce George również zostaje pojmany. Nie wie, co stało się z jego rodziną. Osamotniona Lisa zaczyna tymczasem odczuwać efekty działania wirusa. Jest dokładnie obserwowana przez naukowców. Badacze delegują inną kobietę do wspólnych posiłków z nastolatką. Ta początkowo bierze ją za swoją matkę. Wkrótce jednak orientuje się, że to nieprawda. Wściekła, pozbawia nieznajomą twarzy. Przyczepia sobie zerwaną skórę na własną, pragnąc oddać ją rodzicielce przy pierwszym spotkaniu.

Przez kolejne dwadzieścia osiem lat Lisa jest przetrzymywana jako materiał do testów dla kolejnych wirusów. Jej odporny na działanie wirusa Progenitor organizm zostaje przez naukowców wykorzystany do stworzenia G-Virusa, dzieła życia Williama Birkina. Wieloletnie eksperymenty doprowadzają do licznych mutacji i pozbawiają ją niemal całkowicie ludzkich cech. Jednocześnie Lisa uodparnia się i staje praktycznie nieśmiertelna. W 1998 roku, na skutek wycieku T-Virusa i wywołanego zamieszania, odzyskuje wolność i zaczyna błąkać się po posiadłości.

Źródło grafiki: https://youtu.be/ASIPwdQ1WS4

Właśnie wtedy na swojej drodze spotykają ją członkowie S.T.A.R.S, Jill Valentine i Chris Redfield, którzy próbują uciec z opanowanej przez żywe trupy posiadłości. Właśnie wtedy jej daleką od ludzkiej postać i tragiczny finał całej historii mogą zobaczyć gracze, którzy zdecydują się ograć Resident Evil 1 Remake.

Przygnębiająca historia Lisy Trevor to mój osobisty faworyt na liście najbardziej makabrycznych i przerażających motywów, które pojawiły się do tej pory w serii Resident Evil. Stanowi ona tylko mały detal we właściwej grze, ale jednocześnie pokazuje, jak niewiele potrzebują twórcy, by wykorzystać uniwersum do pisania opowieści mrożących krew w żyłach. Losy całej familii Trevorów wywołują u odbiorców niepokój i stanowią element bazy, na której od początku swój horror chcieli projektować japońscy mistrzowie z Capcom. Ta historia nie jest całkowicie oderwana od naszej rzeczywistości. Jest, wręcz przeciwnie, bardzo realna. Nie możemy wykluczyć, że gdzieś tam działają potężne korporacje, które za pięknymi fasadami, pompują grube miliony w nielegalne eksperymenty, nie licząc się z ludzkim życiem. A ta wizja, w połączeniu z okropieństwami widzianymi w Resident Evil 1 Remake, buduje nastrój grozy na poziomie najlepszych wydanych kiedykolwiek horrorów. 

Nie sposób też nie zauważyć, jak spotykana w grze, już zmutowana, Lisa Trevor kontrastuje z wieloma innymi bestiami z cyklu. Odmieniona przez wirusa, nie traci całkowicie swojej ludzkiej formy. Nadal porusza się na dwóch nogach, nadal ma dwie ręce. Kajdany i pętające jej ręce dyby przypominają, że nie jest bezmyślnym narzędziem mordu, a efektem tragicznych eksperymentów. Człowiekiem, który nie z własnej winy zatracił się w szaleństwie. Jej postać buduje również sam sposób poruszania, głos, ale również pewna nieporadność w atakach. Nieporadność, która ma uświadomić graczowi, że za tą obrzydzającą postacią, gdzieś głęboko kryje się niegroźna czternastolatka, która znalazła się w złym miejscu o złym czasie. To nie jest tylko kolejna przeszkoda na drodze bohaterów. I za to należą się słowa uznania dla twórców odpowiedzialnych za Resident Evil 1 Remake

Oddaję głos Squaresofterowi, który chciałby przypomnieć inne warte uwagi motywy grozy z opisywanego cyklu.  

Brucevsky poprosił mnie o pomoc przy tekście dotyczącym najstraszniejszych wątków w serii Resident Evil. W tym celu wróciłem nawet do drugiej i trzeciej części najpopularniejszego cyklu survival horrorów. Musiałem sobie poukładać kilka spraw w głowie i doszedłem do wniosku, że wypada powiedzieć o dwóch sprawach.

Pierwszą z nich jest historia oddziału specjalnego departamentu policji w Raccoon City, czyli jednostki specjalnej S.T.A.R.S.

W trakcie trwania całej trylogii możemy zaobserwować powolny proces całkowitej anihilacji dwóch oddziałów tej jednostki. Na naszych oczach giną lub mordowani są poszczególni jej członkowie, a wszystko dlatego, że ktoś w Umbrelli wpadł na pomysł, że najlepiej wyszkoleni policjanci stanowią doskonałe króliki doświadczalne do przetestowania na nich broni biologicznej powstałej w wyniku śmiercionośnego wirusa. Żeby tego było mało, to okazuje się, że największym zagrożeniem życia policjantów nie są zmutowane potwory, a Albert Wesker i szef policji Brian Irons. Pierwszy z nich pracuje potajemnie dla konglomeratu farmaceutycznego Umbrella, który wywołał epidemię żywych trupów, i nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Jeśli mordowanie z zimną krwią kolegów to za mało, to posunie się do szantażowania śmiercią ich bliskich, aby doprowadzić do tego, żeby walczyli ze sobą na śmierć i życie.

Szef policji to natomiast totalny psychopata, który żyje z łapówek tej samej firmy, która zniszczyła jego ukochane miasto. Zamiast pomóc jego obywatelom, poluje na nich, bo wyraz twarzy bezbronnych ludzi zabitych przez niego z zimną krwią wydaje się w jego oczach prawdziwą sztuką. Irons jest też odpowiedzialny za wydanie decyzji o przeniesieniu zapasów amunicji w różne zakątki dowodzonego przez siebie komisariatu w przeddzień ataku zombie, co prowadzi do śmierci wszystkich policjantów z posterunku.

W ten oto sposób za śmierć wielu ludzi nie odpowiadają zmutowane bestie, a potwory w ludzkich skórach.

Makabryczne i krwawe sceny z udziałem poszczególnych bohaterów sagi Resident Evil robiły na mnie wrażenie za małolata. Teraz jednak dostrzegam, że najstraszniejszą rzeczą w tej apokalipsie zombie nie są umarlaki, a niegodziwi ludzie, którzy nie walczą z innymi nieszczęśnikami o przetrwanie, a wbijają im nóż w plecy.

Drugą sprawą, którą chciałem poruszyć jest jedno z najpotężniejszych monstrów w historii Resident Evil, czyli broń biologiczna typu Tyrant o nazwie Nemesis. Wygląda jak potwór Frankensteina. Jest wyposażony w wyrzutnię rakietową oraz ostrze, które jest w stanie zainfekować wirusem dowolną osobę.

Co jest takiego strasznego w jakimś potworze z gry wideo? Zazwyczaj wystarczy zebrać odpowiednią ilość ołowiu, naszpikować nim danego delikwenta i po sprawie. Tak, zazwyczaj w grze wideo ostatni boss walczy z graczem na końcu gry, a w tych lepszych produkcjach poznajemy podczas jej trwania motywy jego działania. Nemesis jest inny. Potrafi jedynie wrzeszczeć ‘S.T.A.R.S.’ i został stworzony tylko w jednym celu: Zamordować wszystkich ocalałych członków tego elitarnego oddziału policyjnego. Ten niemal nieśmiertelny prześladowca jest antytezą wszystkich bohaterów Resident Evil, którzy potrafią przeżyć w nawet najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Najstraszniejsze w Nemesisie jest to, że on nigdy nie przestaje tropić swojego celu. Można przed nim uciekać, rzucać w niego granatami, strzelać z granatnika, strzelby, karabinu, pistoletu magnum, zrzucać w przepaść albo razić prądem, a on i tak wróci. Wróci po to, aby nas prześladować i nigdy nie przestanie, dopóki nie dopnie swojego celu.

---

Wraz z premierą Resident Evil VII: Biohazard pojawiło się sporo głosów mówiących, że seria po raz pierwszy naprawdę stała się horrorem. Wystarczy jednak poświęcić moment na zagłębienie się w uniwersum, by odkryć, że przerażających motywów w całej sadze nie brakuje od lat. Powyższe przykłady to tylko mały wycinek, bo równie dobrze można też napisać o szalonym rodzeństwie Ashfordów z Code Veronica, tragicznym losie Dario Rosso z trzeciej odsłony czy bohaterskich śmierciach wielu funkcjonariuszy RPD.

Które wątki Waszym zdaniem znakomicie budują nastrój grozy w serii? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach.

Brucevsky
28 listopada 2018 - 10:16