Horror to gatunek, który najlepiej obrazuje rozwój branży gier wideo. Badając kolejne tytuły grozy możemy obserwować zarówno postęp technologiczny jak i kwestie kulturowe. Poznamy co i w jaki sposób straszyło graczy w danym przedziale czasu. Z tego samego powodu straszaki ciągle się zmieniają i „ewoluują”. Formuła i styl rozgrywki ulegają nieustannym przeobrażeniom by iść z duchem czasu. Nie każdy jest jednak zadowolony z takie stanu rzeczy. W końcu istnieje spora grupa graczy, którzy uwielbiają klasyczny survival horror. Z myślą o nich powstało Song of Horror.
Lovecraft stał się automatycznym odwołaniem dla prawie każdej gry stawiającej na grozę. Trudno znaleźć straszak, który w swoim opisie nie będzie powoływał się na klimat z opowiadań Samotnika z Providence. Ewentualnie mamy jeszcze masę gier nawiązujących do mitologii cthulhu lub innych aspektów twórczości XX. Wiecznego pisarza. Moons of Madness to kolejna gra aspirująca do miana lovecraftowskiego tytułu. Czy symulator chodzenia osadzony w kosmosie sprawi, ze poczujemy się ziarenkiem piasku w niekończącym się morzu chaosu?
Zawsze powtarzam, że człowiek uczy się przez całe życie. Nie chodzi tylko o nowe doznania czy odkrycie, że inni ludzie jedzą banana od drugiej strony. Czasem wpadniemy na coś co na zawsze odmieni nasze istnienie. No bo inaczej nie da się określić momentu, kiedy dowiemy się, że bohaterami Bubble Booble są ludzie zamienieni w smoki. Tak te słodkie dinozaury tak naprawdę wcale nie są dinozaurami. Ja musiałem czekać aż do Bubble Bobble 4 Friends by się o tym dowiedzieć.
Zasada nie oceniania książki po okładce ma sens. Przekonało mnie do tego wiele filmów wydawanych na VHS. Ja się jednak nigdy nie uczę na wcześniejszych błędach. Dlatego jak tylko zobaczyłem screenshoty z Rise & Shine, wiedziałem, że zagram w ten tytuł. Szkoda że czasem nauka idzie w las:(
Wiele osób spodziewało się, że po premierze konsoli Switch, Nintendo zapomni o 3DS. Następca DS miał zostać złożony w ofierze by najnowszy system Nintendo odniósł sukces. Okazało się jednak, że japońska firma nie porzuciła przenośnej platformy. Pierwszym dowodem przywiązania do dwuekranowej konsolki było Bye-Bye Boxboy!
Ostatnio zauważyłem zwiększoną ilość reklam z promocjami sklepów na tak zwane singles day znane także jako święto naciągania samotnych. Wydaje mi się, że w Polsce jest to stosunkowo nowe zjawisko i próba wprowadzenia kolejnego, niezwykle komercyjnego "święta". O singles day już kiedyś słyszałem i dlatego zdecydowałem się odświeżyć mój stary tekst na temat tego co 11 listopada dzieje się w Chinach i Korei Południowej.
Nikogo nie zaszokuje to, że w rożnych krajach obchodzi się różnorodne święta, które są specyficzne dla danej kultury. Dla polaków 11 listopada to Narodowe Święto Niepodległości – podniosły dzień przypominający o wyzwoleniu kraju. Jednak w Chinach i Korei Południowej ten sam dzień traktowany jest w kompletnie inny sposób. Tak się złożyło, że oba te kraje mają tego samego dnia swoje specyficzne święta. Wydają się one bardzo interesujące, i pokazują pewne tendencje występujące w obu państwach.
Nie ma drugiej firmy, która potrafiłaby się pochwalić taką ilością kultowych i legendarnych postaci, jakie należą do Nintendo. Japońska korporacja kojarzona głównie z pewnym hydraulikiem ma w swojej ekipie świetnych przedstawicieli należących do prawie każdego gatunku gier wideo. Począwszy od strategii jak Advance Wars i Fire Emblem poprzez JRPG jak Xenoblade Chronicles czy Pokemon, aż do bijatyk takich jak Arms czy Super Smash Bros. Jeśli chodzi o tą ostatnią serię, to niedawno otrzymaliśmy jej najnowszą odsłonę. Czy Super Smash Bros. Ultimate zasługuje na swój tytuł?
Doom to gra powszechnie uznana za ojca gatunku FPS. W końcu przez lata przedstawicieli tego gatunku nazywamy doomowcami. Ma to sens i chyba trudno sprzeczać się z olbrzymią rolą Dooma. Może nie była to pierwsza gra tego typu, ale to właśnie ta produkcja id Software pokazała czym ma być FPS. Szkoda że tego samego nie można powiedzieć o filmowej adaptacji legendarnej gry. Doom z 2005 roku był kolejnym średniakiem, który spodobał się tylko nielicznej grupce widzów. Pewnie dlatego musieliśmy czekać aż 15 lat na kolejny film o potworach i BFG.
Atelier to jedna z tych serii gier, które oczarowały mnie i praktycznie z miejsca stałem się fanem. Z chęcią sprawdzam każda kolejna odsłonę cyklu i spędzam godziny w pogodnym świecie, gdzie z garści śmieci można stworzyć przeróżne przedmioty. Dlatego tez nie mogłem przeoczyć premiery Atelier Ryza: Ever Darkness & the Secret Hideout. Czy „mroczniejszy” tytuł będzie oznaczał, że Atelier kończy z sielankowym, kolorowym światem, gdzie potwory wyglądają jak pluszaki?