Pewne gry na bazie istniejących marek są stworzone tylko dla bardzo wąskiego grona odbiorców znających materiał źródłowy. Zazwyczaj robi się gierki dla wszystkich, czyli zarówno nowicjuszy jak i osób obeznanych z tematem. W końcu taka gierka to dobra okazja do pozyskania nowych fanów. Ja na przykład dzięki głupiej serii gierek wkręciłem w chińską epopeję o konflikcie Trzech Królestw. Jednak czasem ktoś wpadnie na genialny pomysł stworzenia gry, którą odpalić mogą tylko fani danego ip. Ciekawe do której kategorii należy Date A Live: Rio Reincarnation?
Muszę przyznać, że jestem dosyć zadowolony z obecnej sytuacji w branży gier wideo. Jasne dzieje się wiele niedobrych rzeczy i jest sporo problemów z grami, ich twórcami, wydawcami, dziennikarzami i samymi graczami. Jednak większość negatywów dotyka mnie jedynie w minimalnym stopniu i jeśli przymknę oko na to co dzieje się w mediach społecznościowych i na YouTube to nie zauważę większości problemów. Bycie fanem niszowych produkcji i japońskich gierek ma swoje pozytywy. W każdym razie przeciwwagą dla wszystkiego złego są świetne gierki, często od niezależnych twórców, które pojawiają się praktycznie znikąd. Jeszcze dwa tygodnie temu nie miałem pojęcia, że coś takiego jak Killsquad istnieje a teraz zagrywam się w ten tytuł. Czy to oznacza, że szykuje się kolejny świetny indyk?
Jednym z moich wczesnych wspomnień związanych z grami wideo jest obserwowanie mojego taty podczas partyjek w Dr. Mario. Jako mały dzieciak byłem trochę zdenerwowany, że tata nie tylko okupuje konsole i telewizor, ale na dokładkę traci czas przy powolnej gierce o spadających pastylkach. Mogliśmy przecież grać w coś innego. Wiele się w moim życiu zmieniło i teraz Dr. Mario jest nierozerwalnie związany z miłym wspomnieniem z dzieciństwa. Dlatego premiera Dr. Mario World była dla mnie całkiem sporym wydarzeniem. Po pierwsze była okazja powiedzieć tacie o nowej grze, która ma szanse go zainteresować. Po drugie fajnie mieć przy sobie podręczną dawkę nostalgii, zwłaszcza gdy spędza się sporo czasu za granicą. Tylko czy Dr. Mario World jest czymś godnym uwagi?
Jeszcze nie tak dawno cierpieliśmy na brak gier w stylu Advance Wars. Teraz ta sytuacja uległa zmianie. O ile Nintendo i Inteligent Systems olewają sprawę tak twórcy z segmentu indie zauważyli zapotrzebowanie na strategie turowe tego typu. W 2017 roku otrzymaliśmy TinyMetal. Ostatnio na rynek trafiło wyśmienite Wargroove. Teraz na PC ląduje Tiny Metal: Full Metal Rumble, czyli taki niby sequel produkcji z 2017 roku.
Jakieś trzy miesiące temu miałem okazję zrecenzować Earth Defense Force: Iron Rain. Miałem pewne zastrzeżenia co do tego spin-offa i narzekałem na zmiany w stosunku do podstawowej serii. Teraz mam okazje sprawdzić czy moje pozytywne odczucia w stosunku do gier takich jak EDF 4.1 The Shadow of New Despair były prawdziwe. Na Steam trafiła właśnie piata cześć gry o walce z wielkimi robalami. Czy Earth Defense Force 5 jest tytułem wartym uwagi?
Są pewne rzeczy, których nie rozumiem i już nigdy nie zrozumiem. Dlaczego kogokolwiek obchodzą internetowi influencerzy? Co stało się z rapem i jak ktoś może słuchać współczesnego bełkotu? No i dlaczego ludzie grają w te wszystkie erotyczne gierki? Pogodziłem się, że nigdy nie poznam satysfakcjonującej odpowiedzi na te pytania. Chociaż może najnowsza odsłona cyklu Senran Kagura przybliży mnie do zrozumienia jednej z wymienionych kwestii. Tylko co Peach Ball ma wspólnego z rapem?
Nic nie jest w stanie zabić zombie. Z jakiegoś dziwnego powodu moda na te potworki nie przemija i co jakiś czas na rynku pojawiają się kolejne produkcje o żywych trupach. To jest jakaś dyskryminacja względem mumii i innych potworów, które nie miały okazji zabłysnąć w gierkach. W każdym razie teraz na konsolach ląduje They Are Billions. Czy ta produkcja zaoferuje nam jakieś nowe podejście do zgniłych stworków napędzanych mózgami?
Yakuza, czyli japoński odpowiednik mafii jest czymś co przedostało się do popkultury również na zachodzie. Masa filmów o wytatuowanych honorowych gangsterach i ich dziwnych tradycjach jest na to najlepszym dowodem. Gracze też w końcu przekonali się do Yakuzy. Tym razem mam jednak na myśli serię świetnych gier zapoczątkowaną jeszcze na PlayStation 2. Oryginalna saga o jednym bohaterze liczy sobie aż 7 gier co może wydać się przytłaczające. Dlatego eksperci ze studia odpowiedzialnego za te gry postanowili wydać swego rodzaju spin-off. Tylko czy Judgement dostarcza to czego oczekujemy po Yakuzie?
Przez wieki grową tradycją było to, że wakacje są sezonem ogórkowym. Dzieciaki jadą na kolonie, dorośli wybierają się na wczasy do Mielna i nikt nie będzie grał na konsoli czy piecu. Dlatego w tym okresie zazwyczaj nie dostawaliśmy nic godnego uwagi. Ta sytuacja jednak ulega zmianie bo od jakiegoś czasu cały rok pełen jest hitów i wydawcy upychają gierki gdzie tylko się da. Czy oznacza to, że przez najbliższy miesiąc będzie okazja do zagrania w coś dobrego?