Stworzenie gry na licencji filmu czy serialu to dosyć trudne wyzwanie. W jakichś 90% przypadków otrzymujemy okropne produkcje, które tylko żerują na rozpoznawalnych markach. Reszta to głównie średniaki, w które można, ale nie trzeba zagrać. Bardzo rzadko pojawiają się też tytuły naprawdę dobre, które wyrastają ponad miano gry na licencji. Czy Fairy Tail dołączy do tego elitarnego grona?
Na THQ Nordic można polegać. Jeśli w katalogu tej firmy znajduje się jakaś gra, to możemy być pewni, że doczekamy się remastera lub remake. Teraz padła kolej na trochę zapomniane i lata temu porzucone Destroy All Humans!, o którym zapomniano po tragicznej grze wydanej 12 lat temu. Czy powrót kosmitów mażących o podboju Ziemi okaże się sukcesem?
Czasem zastanawiam się nad tym, jak myślą decydenci growego światka. Dlaczego dana gra otrzymuje kontynuację, a inny tytuł skazany jest na zapomnienie? Czemu Eternal Darkness czy Forbidden Siren zostają porzucone, podczas gdy jakaś inna seria jest mielona w nieskończoność? Te przemyślenia na pewno nie mają nic wspólnego z trzecią odsłoną cyklu Rock of Ages. W końcu Rock of Ages 3: Make and Break musi być tak dobre, jak dwie części wydane wcześniej.
Uwielbiam Nippon Ichi Software. Ta firma odpowiada za jakieś 40% moich ulubionych gier SRPG i ma w swoim katalogu masę wyśmienitych, niszowych produkcji. Jestem fanem i praktycznie zawsze w ciemno biorę ich nowe produkcje. Czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło się żebym odszedł od jakieś ze stworzonych lub wydawanych przez nich gier kompletnie znudzony i zawiedziony. Mam jednak wrażenie, że ta firma lubi podkładać sobie kłody pod nogi. Najnowszym przykładem tego zachowania jest ich gra typu roguelike zatytułowana void tRrLM(); //Void Terrarium. Nie dość, że tytuł tego typu nie mówi nam wiele to nie znam zbyt wielu osób, które zapamiętają i przepiszą hasło void tRrLM(); // by wyszukać co to za gra.
Nasza wiedza na temat Japonii jest raczej ograniczona. W szkołach nie ma zbyt wiele czasu, by dobrze poznać historię i kulturę własnej ojczyzny, więc o Kraju Kwitnącej Wiśni… co najwyżej się wspomni. Z tego powodu powszechna wiedza na temat odległej krainy ogranicza się do haseł typu samuraj, ninja, anime i sushi. Naszą wiedzę o tych pojęciach i samej Japonii czerpiemy głównie z popkultury – gier, filmów i seriali. Premiera Ghost of Tsushima sprawi na pewno, że więcej osób zainteresuje się tematem samurajów i ich genezą. Jest też zapewne wiele osób, które będą miały ochotę zakosztować atmosfery życia z kataną u boku, jeszcze przed premierą hitu (miejmy nadzieję) na PlayStation 4.
Produkcje typu roguelite eksplodowały na scenie indie ładnych parę lat temu. Dostaliśmy masę świetnych produkcji i jeszcze więcej naśladowców i klonów powstałych tylko i wyłącznie w ramach szybkiego skoku na kasę. Momentami może się wydawać, że jest już zbyt dużo takich gier na rynku. Jednak co jakiś czas trafia się kolejna perełka, która powala grywalnością i wyśmienitymi pomysłami.
Pierwsza połowa roku zbytnio nas nie rozpieszczała. Praktycznie cały świat został dotknięty przez masę problemów i nieprzyjemnych sytuacji. Wszystko wpłynęło na życie wielu ludzi a także na branżę rozrywki. Upadały kina, premiery filmów zostały przekładane a celebryci do końca postradali zmysły. Nieprzyjemna sytuacja odbiła się także na branży gier wideo. Mimo wszystko pierwsze sześć miesięcy tego roku dostarczyło nam kilka gier godnych naszej uwagi.
Harvest Moon to seria, która towarzyszy mi od wielu lat. Pierwszy kontakt z tym cyklem to niewinne czasy podstawówki i gra w edycję stworzoną na GameBoy. Uwielbiam ten cykl i założenie sielankowych gier, gdzie zajmujemy się prowadzeniem farmy i wybieraniem nasion, które chcemy posadzić czy prezentów jakimi obdarowujemy sąsiadów. DLatego informacja o Story od Seasons: Friends of Mineral Town mnie bardzo ucieszyła. W końcu to remake jednej z moich ulubionych odsłon cyklu. Tylko czy odświeżona wersja starego tytułu oferuje coś godnego naszej uwagi.