„Szaleństwo aniołów, czyli zmartwychwstanie Matthew Swifta” zapowiadało się całkiem ciekawie, sądząc z licznych entuzjastycznych recenzji. Skusiłam się na lekturę –w końcu urban fantasy to coś odpowiedniego dla takiego stuprocentowego mieszczucha jak ja. Zobaczmy, jak udała się wycieczka do magicznego Londynu.