Dzisiaj trochę polskiej fantastyki spod znaku płaszcza i szpady: „Cienioryt” Krzysztofa Piskorskiego. „Cienioryt” już od dłuższej chwili czekał na stercie „do zrecenzowania”, a że otrzymał ostatnio Zajdla w kategorii „Najlepsza powieść roku” i Złote Wyróżnienie przyznane przez jurorów Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego, to chyba najwyższa pora, żeby nadrobić zaległości.
Oto Seriva, portowe miasto leżące w Vastylii, kraju o burzliwej historii pełnej wojen. Arahon Caranza Martenez Y'Grenata Y'Barratora, weteran jednej z nich, a obecnie zgorzkniały nauczyciel szermierki, przypadkowo wplątuje się w poważną aferę. Na prośbę znajomego ma odebrać pewien manuskrypt, jednak z powodu niefortunnego zbiegu okoliczności nie dociera na miejsce spotkania, a wydarzenia układają się w najgorszą możliwą kombinację. Pośpieszenie na ratunek uczonemu okazuje się zgubne w skutkach – posiadany przez niego cienioryt przedstawiający młodocianego władcę jest czymś wyjątkowo niebezpiecznym. Z pozoru niewinny obrazek kryje w sobie straszną tajemnicę, którą próbuje posiąść wiele osób. Z początku wszystko wygląda na grę możnych rodów, ale szybko okazuje się, że w całej historii palce maczają inne siły.
Akcja wciąga od samego początku i nie pozwala się nudzić aż do końca, wielokrotnie zaskakując czytelnika. Nawet na finiszu, kiedy już się wydaje, że wszystkie karty zostały wyłożone na stół, kryje się niespodzianka. Pełno tu intryg, pasjonujących (i świetnie opisanych) pojedynków, interesujących postaci i humoru. Ciekawy jest zabieg z narratorem - niby prosty, kiedy już wiemy, o co chodzi, ale bardzo udany. Nie można też pominąć ciekawej konstrukcji świata, przypominającego na pierwszy rzut oka XVII-wieczną Hiszpanię. Świat ten ma pewną niezwykłą cechę - cieńprzestrzeń, dodatkowy wymiar, będący mroczniejszym odbiciem świata jasności. Cieńprzestrzeń nie jest zbyt dobrze zbadana, ale mimo to cieńmistrzowie potrafią nią w pewnym stopniu manipulować np. tworzyć przejścia do odległych miejsc. Nadepnięcie na czyjś cień z kolei sprawia, że człowiek przejmuje część wspomnień drugiej osoby. I tu miałam pewien problem: nie bardzo mogę sobie wyobrazić normalne życie bez nadeptywania na czyjś cień - jak tu iść ulicą, siedzieć w tawernie, mieszkać razem? Może coś przeoczyłam, ale ten problem nie został raczej rozwiązany.
Poza tym jednym zastrzeżeniem wrażenia mam jak najbardziej pozytywne – miło było zapoznać się z tak udanym połączeniem dobrej fabuły i interesującej konstrukcji świata jak „Cienioryt”. Zdecydowanie polecam!