SEGA robi nową część znanej zwłaszcza w Japonii serii Yakuza. Fakt ten znany jest już od pewnego czasu i w zasadzie typowego Europejczyka czy Amerykanina zbytnio nie rusza - wszak ci zdecydowanie wolą klimaty GTA. Zakładam, że jest jednak pewien element, będący odstępstwem od tej reguły. Japończycy niesamowitą wręcz uwagę przykładają do kobiet, gejsz itp. jakie pojawią się w grze - właśnie zaprezentowali zwyciężczynie konkursu na "panie" jakie znajdą się w grze.
Panowie z francuskiego studia Eugen Systems rzucili się na bardzo ambitny temat - połączenia cech zarówno strategii czasu rzeczywistego jak i turówek w jeden spójny gameplay. Pozornie zadanie niewykonalne, jak się jednak okazało gracze otrzymali coś bardzo fajnego, czego praktycznie dotychczas nie było. Nowe spojrzenie na realizację gier strategicznych.
Właśnie zakończyłem swoją przygodę z cyklem prześlicznie zrealizowanych gier przygodowych Runwaway, przygodę która de facto trwała blisko dziesięć lat. Zaczęła się bowiem na początku 2001 roku od oficjalnej zapowiedzi, trailera oraz wersji demo Runaway: A Road Adventure, a skończyła dzisiaj wraz z końcowymi scenami Runaway: A Twist of Fate. Trzeba przyznać, że to szmat czasu i studio Pendulo chcąc nie chcąc wystawiło cierpliwość fanów na trudną próbę. Ale warto było i polecam wszystkim, o ile jeszcze nie mieli okazji zagrać, całą trylogię.
Skoro sprawę działającej sieci WiFi mam już za sobą, to przyszedł czas na trzy ważne rzeczy, czyli:
Przebrnęliśmy razem przez dwa słabsze DLC do drugiego Mass Effecta, pozostały już tylko te naprawdę warte zainteresowania. Dzisiaj na tapecie mamy Overlord.
Multimedialna chałupa by Łosiu – co to takiego. To moja propozycja i sposób na stworzenie w swoim mieszkaniu/domu sieci WiFi, centralnego miejsca dla wszystkich domowników do przechowywania danych, filmów, zdjęć i muzyki, a także połączonego z nim radia internetowego i systemu do odtwarzania filmów na swoim kinie domowym. Założenia jakie sobie przyjąłem konstruując to coś, to:
Przyszedł czas na moją ocenę drugiego z czterech dostępnych dodatków fabularnych do Mass Effect 2 o podtytule Kasumi's Stolen Memory. Kolejność mini-recenzji jest celowa bo idziemy od typowego crapu aż po istne śliczności. Widzicie więc już teraz, że ten DLC w skali fajności plasuje się dużo powyżej Firewalkera, ale też sporo poniżej Overlord i Lair of the Shadow Broker. Wyjaśnienie jak zwykle zwięzłe, w podpunktach.
W czasie właśnie zakończonych targów w Kolonii przedstawiciel Mythica w końcu wyjawił rąbka tajemnicy związanego z dodatkiem do Warhammer Online, w mym prywatnym przekonaniu najlepszej (obok Dark Age of Camelot) gry MMO jeżeli chodzi o masowe potyczki graczy. Zwiększy się maksymalny poziom rangi RvR, dojdzie nowa rasa Skavenów i zapewne kupa pomniejszych pierdołek. Nie to jednak jest istotne. Najważniejsze jest to, że twórcy dali jasny sygnał tego, że w końcu odnaleźli się i obrali jedyną słuszną drogę rozwoju swojego tytułu – walkę RvR.
Niewiele ponad rok po premierze Mass Effect 2 panowie z BioWare wydali ostatni fabularny dodatek DLC o tytule Arrival. Dodatek szczególny z dwóch powodów. Po pierwsze wyruszamy na misję samodzielnie, bez swojej drużyny. Po drugie wg twórców to swego rodzaju pomost pomiędzy drugą a trzecią częścią sagi i dlatego też zapoznanie się z nim jest niemal musowe. Czy aby na pewno? Kupiłem, zagrałem i mam mieszane uczucia. Złe to to nie jest, ale do wybitnych też nie należy. Z tym musem to też nie tak do końca.
Uncharted 2 to było coś. Dla tej gry kupiłem PlayStation 3 i po jej przejściu nawet nie żałowałem wydanych pieniędzy. Czułem się usatysfakcjonowany jakością rozgrywki, oprawy audiowizualnej, fabułą i w sumie wszystkim – przez kilka wieczorów uczestniczyłem w naprawdę dobrej przygodzie. Rzutem na taśmę skończyłem też część pierwszą, i fakt faktem, była niezła, ale zmęczyła mnie ilością irytujących strzelanin. Brakowało też wszystkiego tego, co tak ładnie zagrało w dwójce, czyli znakomitej, sensowej historii, filmowości i idealnych proporcji pomiędzy strzelaniem, zagadkami, wstawkami fabularnymi. Po Uncharted 3 oczekiwałem przynajmniej tego samego, co po dwójce, lecz niestety, nie będę ukrywał, nieco się zawiodłem. Gra nieco mnie zmęczyła, fabuła pozostawiła pewien niesmak… w sumie ciut żałuję wydanych pieniędzy. Dlaczego? Tradycyjnie odpowiedź zawarłem w podpunktach.
WAR nie okazał się hitem kasowym, sporo ludzi marudzi, że nie spełnił ich oczekiwań itd itp. Ale zobaczcie w czym tkwi siła tego tytułu. Z tym nie może równać się nic innego. Poniżej wklejam kilka filmów żywcem wyrwanych z dzisiejszych działań wojennych w jednej ze stref gry - Thunder Mountain. Filmy są bez dźwięku, ale pokazują skalę batalii. CZAD :)
Długo zabrało mi zebranie się do tego, żeby podsumować ostatni dodatek DLC to Mass Effect 2, ale co ma być to będzie. Od razu na wstępie zaznaczam, że Lair of the Shadow Broker to zdecydowanie najlepsze rozszerzenie jakie wyszło i swoją jakością nie odbiega w żaden sposób od najlepszych misji/questów jakie zaserwowała nam podstawowa gra. Dodam też, że w międzyczasie BioWare ujawniło, że dostaniemy jeszcze jeden addon przed premierą trójki, więc jest na co czekać. Oby był tak dobry jak ten opisywany dzisiaj.
Pierwszy Wiedźmin, choć okrzyknięty przez wielu rodzimych graczy tytułem wspaniałym i wyjątkowym, dla mnie takim nie był. Owszem gra była dobra, ale problemy z jakimi się borykała, bardzo obniżały ogólną fajność. Przede wszystkim Wiedźmin był wyjątkowo nierówny pod względem przebiegu fabuły i choć jeden poziom zachwycał, kolejny doprowadzał niemal do wymiotów. Kulała też walka, poziom technologiczny na czele z czasem ładowania się poziomów, a także szereg innych, pomniejszych rzeczy. Suma summarum były to górne poziomy stanów średnich, które wybijała ponad przeciętność fabuła trafiająca w gusta Polaków oraz bardzo mroczne i dorosłe podejście do kwestii moralności, seksu i życia. Niedawno ukończyłem część drugą i z przyjemnością muszę stwierdzić, że CD Projekt RED poszedł w dobrą stronę - przygotował grę DUŻO lepszą niż poprzedniczka.
Wiele osób przed kupnem gry, na którą czekali dosłownie lata, tradycyjnie staje przed trudnym wyborem - na którą platformę kupić grę, aby cieszyć się jak najlepszymi detalami graficznymi. Mam nadzieję, że film zamieszczony w tej wiadomości pozwoli Wam podjąć decyzję związaną z The Elder Scrolls V: Skyrim. Autorem tego fajnego porównania jest jeden z użytkowników youtube o ksywce Robbaz.
Legendarny pecetowy deweloper, lata oczekiwania, geniusz od silników graficznych John Carmack, nowa intrygująca marka, postapokaliptyczne klimaty, duże przestrzenie i swoboda rozgrywki, pojazdy – te i inne rzeczy od dłuższego już czasu podgrzewały atmosferę wokół Rage. O dziwno premierze gry nie towarzyszył jakiś specjalny boom marketingowy, ale wydawało się, że id Software zaserwuje nam perełkę, czarnego konia a.d.2011. Niestety, rzeczywistość jest okrutna i Rage najpierw wywołał u mnie prawdziwy RAGE, który z czasem przeszedł w uśmiech politowania, a w końcu nudę. Boszzzzz…. Dokąd zmierzasz id?!