SEGA robi nową część znanej zwłaszcza w Japonii serii Yakuza. Fakt ten znany jest już od pewnego czasu i w zasadzie typowego Europejczyka czy Amerykanina zbytnio nie rusza - wszak ci zdecydowanie wolą klimaty GTA. Zakładam, że jest jednak pewien element, będący odstępstwem od tej reguły. Japończycy niesamowitą wręcz uwagę przykładają do kobiet, gejsz itp. jakie pojawią się w grze - właśnie zaprezentowali zwyciężczynie konkursu na "panie" jakie znajdą się w grze.
Od lat jestem wielkim fanem gier wychodzących spod rąk programistów z firmy Relic i grałem we wszystko co wypuścili od czasów pierwszego Homeworlda. Wyjątku nie stanowi tu druga część cyklu Warhammer 40,000: Dawn of War - skończyłem podstawkę i dodatki niemal jednym tchem. Ponieważ nie jestem alfą i omegą w tematach młotka do tej pory stroniłem od podejmowania tematu recenzji tych gier. Ale co mi tam, DoW2, a w szczególnie ostatnio wydany dodatek Retribution warte są poświęcenia czasu przez każdego fana gier strategicznych. Dlaczego? Zaraz pokrótce wyjaśnię, lecz zanim zacznę zaznaczam, że w plusach i minusach nie rozbijam gry i dodatków na czynniki pierwsze, tylko traktuję jako całość. Dlaczego? Bo: po pierwsze - leń jestem; po drugie - posiadam sklerozę w zaawansowanym stadium i nie pamiętam już wszystkich najdrobniejszych różnic pomiędzy nimi i nie chcę popełnić gafy; po trzecie - Dawn of War II, Chaos Rising i Retribution to w zasadzie jedna spójna opowieść (jak grać, to we wszystko). No lecimy z koksem.
W 2000 roku zespół Creative Assembly dokonał przełomu jeżeli chodzi o rynek gier strategicznych. Przełomem tym był Shogun: Total War, czyli gra - jak na owe czasy - zdecydowanie rewolucyjna, genialnie łącząca walkę globalną na mapie kampanii w systemie turowym, z dynamicznym i prześlicznym trybem bitewnym w czasie rzeczywistym. Od tej pory seria Total War towarzyszy nam już nieustannie i co najważniejsze trzyma poziom. Udowadnia to także wydany w 2011 roku Total War: SHOGUN 2. Standardowo nauczony doświadczeniem poczekałem 10 miesięcy, aż deweloperzy połatają co trzeba i wydadzą kilka pakietów DLC, które wzbogacą zabawę i… dosłownie wsiąkłem, aż po 2 tygodniach żona zasugerowała mi bardzo subtelnie, że… bez jaj. Na liczniku mam 66 godzin, kampanie ukończoną na poziomie bardzo trudnym – mogę więc bez wyrzutów sumienia zrecenzować nowego Shoguna.
W końcu po niemalże roku od premiery znalazłem czas, chęci, wystarczająco dużo samozaparcia..., generalnie dojrzałem do tego, żeby zmierzyć się z ostatnią iteracją serii Total War poświęconą Napoleonowi. I muszę przyznać, że 30h spędzone na przejściu wyłącznie kampanii dla francuskiego geniusza wojennego było bardzo satysfakcjonujące.
Już niedługo, bo w maju swoją premierę będzie miała pecetowa wersja trzeciej części Fable. Będzie to drugie spotkanie komputerowej braci z tą serią, bo jak wiemy Microsoft zdecydował się nie wydawać poprzedniczki na niczym innym niż konsoli Xbox 360. Niestety nie będzie to spotkanie jakiego oczekują pecetowi fani, bo gra od czasów cz.1 przeszła gruntowne zmiany koncepcyjne - niestety w mym odczuciu nie wyszło jej to na dobre. Już w Fable II na konsoli zmiany względem pierwowzoru były niepokojące, lecz gra nadal dawała radę i pomimo kilku gejowskich aspektów ukończyłem ją z przyjemnością. O Fable III już nie mogę tego powiedzieć. Baaa, dotarcie do napisów końcowych zabrało mi ze 3 miesiące i nie chodzi tu o długość rozgrywki, lecz niechęć z jaką przystępowałem do kolejnych sesji z tym tytułem. Ale przejdźmy do konkretów.
Długo zabrało mi zebranie się do tego, żeby podsumować ostatni dodatek DLC to Mass Effect 2, ale co ma być to będzie. Od razu na wstępie zaznaczam, że Lair of the Shadow Broker to zdecydowanie najlepsze rozszerzenie jakie wyszło i swoją jakością nie odbiega w żaden sposób od najlepszych misji/questów jakie zaserwowała nam podstawowa gra. Dodam też, że w międzyczasie BioWare ujawniło, że dostaniemy jeszcze jeden addon przed premierą trójki, więc jest na co czekać. Oby był tak dobry jak ten opisywany dzisiaj.
Nikt z nas nie lubi być nabity w przysłowiową butelkę i robimy wszystko by nie dopuścić do przepłacania za wszelkiego typu produkty, począwszy od żarcia, a na sprzęcie elektronicznym i samochodach skończywszy. Widać to na każdym rogu, temu też zawdzięczamy powstanie takich serwisów jak Ceneo, Allegro czy ebay. Ale zadziwiające jest to jak łatwo ulegamy (i to w kontekście światowym) marketingowemu i PR-owemu bełkotowi jakim raczą nas przeróżne firmy. W tym przypadku skupię się szczególnie na wszelakich producentach telewizorów i ogólnie sprzętu z pięknym znaczkiem 1080p.
Uncharted 2 to było coś. Dla tej gry kupiłem PlayStation 3 i po jej przejściu nawet nie żałowałem wydanych pieniędzy. Czułem się usatysfakcjonowany jakością rozgrywki, oprawy audiowizualnej, fabułą i w sumie wszystkim – przez kilka wieczorów uczestniczyłem w naprawdę dobrej przygodzie. Rzutem na taśmę skończyłem też część pierwszą, i fakt faktem, była niezła, ale zmęczyła mnie ilością irytujących strzelanin. Brakowało też wszystkiego tego, co tak ładnie zagrało w dwójce, czyli znakomitej, sensowej historii, filmowości i idealnych proporcji pomiędzy strzelaniem, zagadkami, wstawkami fabularnymi. Po Uncharted 3 oczekiwałem przynajmniej tego samego, co po dwójce, lecz niestety, nie będę ukrywał, nieco się zawiodłem. Gra nieco mnie zmęczyła, fabuła pozostawiła pewien niesmak… w sumie ciut żałuję wydanych pieniędzy. Dlaczego? Tradycyjnie odpowiedź zawarłem w podpunktach.
Skoro sprawę działającej sieci WiFi mam już za sobą, to przyszedł czas na trzy ważne rzeczy, czyli:
W końcu udało mi się ukończyć Red Dead Redemption – zdecydowanego „czarnego konia 2010”. Tytuł ten jeszcze na początku tego roku był jedynie nikomu nic nie mówiącą pozycją na liście gier od wieków produkowanych przez Rockstara, by po swojej premierze dosłownie zamieść na rynku i rozkochać w sobie kilka milionów ludzi na świecie. Co złożyło się na tak spektakularny sukces.
W czasie właśnie zakończonych targów w Kolonii przedstawiciel Mythica w końcu wyjawił rąbka tajemnicy związanego z dodatkiem do Warhammer Online, w mym prywatnym przekonaniu najlepszej (obok Dark Age of Camelot) gry MMO jeżeli chodzi o masowe potyczki graczy. Zwiększy się maksymalny poziom rangi RvR, dojdzie nowa rasa Skavenów i zapewne kupa pomniejszych pierdołek. Nie to jednak jest istotne. Najważniejsze jest to, że twórcy dali jasny sygnał tego, że w końcu odnaleźli się i obrali jedyną słuszną drogę rozwoju swojego tytułu – walkę RvR.
"Wsteczny, uproszczony, spłycony względem cz.1, z kijową grafiką, powtarzalne lokacje, skopana walka, generalnie gra do dupy" – w zasadzie tymi i wieloma podobnymi epitetami dosłownie wytapetowane są fora internetowe, na których porusza się temat Dragon Age II. A co na to Łosiu. W grę zagrałem, ukończyłem niemal dwa razy i powiem to… takie pieprzenie głupot, że głowa się lasuje, jak się domyślam, przez te osoby, które zakończyły zabawę z DAII na etapie pierwszej godziny. Owszem gra nie jest idealna, ale w mej opinii jest lepsza niż część pierwsza.
Pierwszy Wiedźmin, choć okrzyknięty przez wielu rodzimych graczy tytułem wspaniałym i wyjątkowym, dla mnie takim nie był. Owszem gra była dobra, ale problemy z jakimi się borykała, bardzo obniżały ogólną fajność. Przede wszystkim Wiedźmin był wyjątkowo nierówny pod względem przebiegu fabuły i choć jeden poziom zachwycał, kolejny doprowadzał niemal do wymiotów. Kulała też walka, poziom technologiczny na czele z czasem ładowania się poziomów, a także szereg innych, pomniejszych rzeczy. Suma summarum były to górne poziomy stanów średnich, które wybijała ponad przeciętność fabuła trafiająca w gusta Polaków oraz bardzo mroczne i dorosłe podejście do kwestii moralności, seksu i życia. Niedawno ukończyłem część drugą i z przyjemnością muszę stwierdzić, że CD Projekt RED poszedł w dobrą stronę - przygotował grę DUŻO lepszą niż poprzedniczka.
Zacznę może niezgodnie ze sztuką recenzencką, tzn. od złego nastawienia do omawianego tu Deus Ex: Bunt Ludzkości (Deus Ex: Human Revolution), ale tym razem posłuży to tylko dobitnemu zaakcentowaniu z jak dobrym produktem mamy do czynienia. Od czego by tu zatem… no tak… Nie lubię zbytnio w grach RPG klimatów sci-fi. Od pierwszych filmów, gdzie prezentowano gameplay dosłownie odrzucał mnie ohydny sraczkowo-buro-żółty filtr, jaki występuje w całej grze. W zasadzie w ogóle olałbym ten tytuł ciepłym moczem, gdyby nie osoba UV, który swoim zachwytem nad Deusem zmotywował mnie do sprawdzenia, co tam jest takiego super. Okazało się, że mało nie pominąłem jednej z najlepszych gier tego roku. Deus Ex: Bunt Ludzkości to pierońsko dobra gra RPG i choć nie jest bez skazy, to poleciłbym ją każdemu.
Wiele osób przed kupnem gry, na którą czekali dosłownie lata, tradycyjnie staje przed trudnym wyborem - na którą platformę kupić grę, aby cieszyć się jak najlepszymi detalami graficznymi. Mam nadzieję, że film zamieszczony w tej wiadomości pozwoli Wam podjąć decyzję związaną z The Elder Scrolls V: Skyrim. Autorem tego fajnego porównania jest jeden z użytkowników youtube o ksywce Robbaz.