Gra Tom Clancy’s The Division ma za sobą dość ciężki okres. Zupełnie nieprzemyślany endgame doprowadził do stanu, w którym to sami twórcy przyznali, że produkt jest niegrywalny i wymaga powrotu do fazy projektowania. Po totalnym remoncie i łatce 1.4, The Division stało się przyjazne dla solowych graczy i wreszcie każdy może bez wielkiego trudu zdobyć najlepszy ekwipunek. Idąc za ciosem, na testowych serwerach pojawił się właśnie opóźniony dodatek Survival. Zmienia on The Division w DayZ w pigułce, dając niezłą dawkę stopniowo coraz większych emocji. To pierwszy, prawdziwy raid w The Division, łączący konkretną misję do wykonania oraz całą, otwartą mapę Nowego Jorku!
Wiele złego można było powiedzieć o The Division, ale nie da się zaprzeczyć, że jej ogromnym atutem była sandboksowa mapa Nowego Jorku wyludnionego po zarazie, pełna klimatycznych szczegółów, detali, precyzyjnie odtworzonych, prawdziwych lokacji. Przez długi czas stanowiła ona tylko tło dla misji fabularnych i drogi do 30 poziomu postaci. Później pojawiły się tam cele dzienne i tygodniowe, choć zawsze w tych samych, kilku miejscach, co było nie do końca udanym powrotem na ulice NYC. The Division bardzo potrzebowało aktywności, która znowu pozwoli nam swobodnie przemierzać dzielnice Wielkiego Jabłka i dodatek Przetrwanie w końcu to umożliwia.
To z jednej strony bardzo małe DLC, zaledwie jedna misja, ale i na swój sposób ogromne. Po niezbyt ciekawych najazdach, w końcu dostaliśmy coś na wzór Raidu z Destiny - długie i wyczerpujące zadanie, jednocześnie z ogromną dawką swobody i różnorodności. W każdym przypadku spotkamy podczas rozgrywki innych graczy, ale tym razem na początku możemy wybrać, czy chcemy uczestniczyć w możliwym PvP, czy też strzelanie do siebie będzie wyłączone. Nie eliminuje to w stu procentach zagrożenia ze strony innych, gdyż cały czas dochodzi do rywalizacji o zapasy i znaleziska - często natrafimy na puste skrzynie, ograbione już wcześniej. Czasem po wspólnej walce z mobami towarzysz może sprzątnąć nam z przed nosa najlepszy łup. Czym więc jest Survival?
Na terenie Strefy Mroku odkryto zapas istotnych leków. Wyruszamy śmigłowcem, by zabezpieczyć transport. W czasie lotu dochodzi jednak do katastrofy, nasz helikopter rozbija się, a my budzimy się z jedynie pistoletem w dłoni i w podartym kombinezonie przeciwchemicznym. Na dodatek w Nowym Jorku panuje burza śnieżna, widoczność jest ograniczona, wszystko pokryte jest grubą warstwą puchu, a temperatura spadła do około -30 stopni. Na deser odkrywamy jeszcze, że nabawiliśmy się zakażenia sepsą, co daje nam jakieś dwie godziny życia, o ile będziemy stosować leki. Jedyne wyjście to dotrzeć do Strefy Mroku i wezwać śmigłowiec ratunkowy. Oczywiście jeśli przeżyjemy do tego momentu - tu nie ma zapisu, checkpointów - jest permadeath.
Jak na prawdziwy survival przystało, będziemy musieli troszczyć się o parę wskaźników. Unikanie głodu pozwoli nam szybciej regenerować zdrowie, prawidłowe nawadnianie ułatwi lokalizowanie skrzyń z zapasami, ciepłe ubranie ochroni przed wychłodzeniem, a lekarstwa spowolnią zabójcze działanie choroby. Oprócz tego, oczywiście natkniemy się na wrogów, warto więc dbać o coraz lepsze uzbrojenie i pancerz, a tu na szczęście z pomocą przychodzi system craftingu. W rozsianych tu i ówdzie kryjówkach stworzymy nowe modele karabinów czy ekwipunku. Im bliżej Strefy Mroku lub na jej terenie - tym trudniejsi przeciwnicy na nas czekają.
Ich rosnący stopień trudności to jednak tylko jeden z elementów naprawdę rewelacyjnie oddanego narastającego napięcia. Zaczynamy martwiąc się głównie o zimno i coś lepszego niż pistolet w rękach, by skończyć na dramatycznej walce z czasem, odległością do przejścia i przeciwnikami. Zegar tyka, a widok pozostałych kilku minut życia podczas wzywania śmigłowca ewakuacyjnego i nadchodzącego zastępu elitarnych Łowców potrafi doprowadzić do takich emocji, jakich Strefa Mroku jeszcze nie widziała! Dawne troski o wywóz z SM Vectora z dobrymi talentami wydają się przy Survivalu nieistotnym wspomnieniem.
W DLC pojawia się nowa frakcja wrogów - Łowcy!
Podoba mi się też to, że za każdym razem zaczynamy w innym miejscu mapy, w innej kryjówce i tylko od nas zależy, jak szybko i którędy dotrzemy do Strefy Mroku. Znowu mamy całą mapę dla siebie, która wzbogaciła się o oznaczone miejsca szczególnie bogate w łupy i zupełnie nowe kryjówki. W przeciwieństwie do Podziemi, niby generowanych losowo, ale i tak nudzących powtarzalnością, tutaj uczucie zróżnicowana jest o wiele większe i każde podejście może wyglądać trochę inaczej, nie wspominając o innym zestawie znalezionego wyposażenia. Oczy cieszą takie drobiazgi, jak śnieg osuwający się z karoserii samochodu, gdy się za nim kryjemy.
Griefing to celowe uprzykrzanie życia innym na serwerze, np. poprzez ciągłe polownie na słabszego gracza, campienie respawnow. Ganking to skrót od Gang Kill - oznacza zabijanie pojedynczych, bezbronnych graczy przez całe grupy.
Znienawidzone przez wielu PvP w The Division, oparte głównie na griefingu i gankingu, tutaj wraca trochę do normy, gdyż każdy ma równe szanse. Nie ma poziomu gracza, specjalnych umiejętności, wymaksowanych statystyk - wszyscy zaczynają z pistoletem i używają tego, co znajdą po drodze, a postępujące zakażenie ogranicza czas przebywania na serwerze. Zniknął status Rogue - Łotra. Na mapie widzimy, że ktoś kogoś zabił, ale nie mamy pojęcia czy był to atakujący, czy broniący się gracz. Przywraca to niejako założenie, czym miała być Strefa Mroku - nieustającą niepewnością, co do intencji innych osób. Jasne, że znajdą się grieferzy siedzący tam tylko po to, by zabijać innych, ale szczególnie na początku, większość będzie chciała raczej skończyć misję, gdyż tylko za to dostaniemy cenne skrzynki z łupem najwyższej jakości.
Niepowodzenie misji nie oznacza straty czasu! O ile tylko zabiliśmy trochę wrogów, stworzyliśmy część ekwipunku, to również zdobędziemy punkty i cenne nagrody - będzie ich tylko proporcjonalnie mniej!
Wraz z dodatkiem Survival zadebiutuje też łatka 1.5, a wraz z z nią nowy poziom świata Tier 5. Powrócą wrogowie poziomu 34, ale i nasz sprzęt wzrośnie z wartości 229 do 256. Dostaniemy nowe uzbrojenie, jak karabinek FAMAS, pistolet maszynowy UMP, Beretta 93R czy snajperka M700. Pojawią się nowe sety, nowe unikatowe bronie i jako nowość - unikatowe elementy wyposażenia ze specjalnymi talentami. Sama rozgrywka doczeka się także wielu pomniejszych modyfikacji, choć już nie tak rewolucyjnych, jak w 1.4.
Czy to wszystko przekona graczy, by powrócili do The Division? Zobaczymy! Na pewno Survival warty jest rzucenia okiem, jako naprawdę wyjątkowe doświadczenie i powiew świeżości w dotychczasowym grindowaniu tych samych misji w Podziemiach. Powinien zadowolić graczy solowych, ekipy działające w kooperacji oraz zwolenników, jak i przeciwników PvP. Dodatek Przetrwanie ma w zanadrzu coś dla każdego - nieważne czy lubimy strzelaniny, gry survivalowe, czy sandboksy, i całkiem równomiernie rozkłada proporcje pomiędzy tymi gatunkami. A moment gramolenia się do śmigłowca po dwóch godzinach przedzierania się przez śnieżycę, w mrozie, na lekach, strzelając ciągle do kogoś - daje niesamowitą satysfakcję!