To jaka w końcu jest ta gra roku? God of War? Red Dead Redemption 2? Fallout 76? Ehh - nie ważne!
W tym zestawieniu chodzi przecież o najlepsze momenty z gier, o te małe chwile, w których kompletnie zapominamy o otaczającym nas świecie, a gra pochłania nas w całości. To dla nich warto było zagrać mimo wysokiej ceny na premierę, mimo błędów i innych niedogodności. A więc bez bawienia się w rankingi, w zupełnie przypadkowej kolejności - oto najlepsze subiektywnie momenty z gier 2018 roku (plus mały bonus).
Uwaga - możliwe minimalne spoilery odnośnie pojedynczych scen.
Wspólne granie w A Way Out
A Way Out zaskoczyło nas nietuzinkowym podejściem do gry w kooperacji. Można w nią zagrać wyłącznie z kimś znajomym, czy to przez sieć, czy to na kanapie przed jednym telewizorem - zupełnie jak w tradycyjną planszówkę w domu. Na dodatek wystarczy zakup tylko jednej kopii gry - twórcy postawili bezkompromisowy warunek, ale bez żadnych innych sztucznych barier.
Wszystko to uczyniło rozgrywkę trochę ciekawszą niż w innych produkcjach, gdzie można ale nie trzeba dobrać sobie drużynę znajomych. Mechaniki grania oraz fabuła zdecydowanie bardziej spajały nas z towarzyszem, naturalnie zachęcały do wspólnych rozmów i komentowania wydarzeń, za co należą się twórcom ogromne brawa. A oprócz tego znalazło się jeszcze miejsce na sporo mini gier w dużej grze, w których mogliśmy razem porzucać piłkę, pograć na automacie czy w planszówkę. To jedyna taka “buddy game”!
Ojcowski instynkt w God of War
Jeśli miałbym wybrać jeden moment z God of War, to największe wrażenie zrobiła na mnie reakcja Kratosa na zasłabnięcie jego syna - Atreusa. Mały chłopak w pewnym momencie zaczyna odrobinę pokasływać - bez żadnego kontekstu, jakoś tak w tle, ale można się już zorientować, że coś się zaczyna dziać.
Kiedy po dłuższym czasie takich objawów dziecko osuwa się w końcu na ziemię, Kratos wpada w przerażenie. W szorstkim i surowym dotychczas Kratosie, ojcowski instynkt niemal eksploduje. Kładzie Atreusa do łódki delikatnie, jak najbardziej kruchą istotę, a kiedy niesie na rękach, co chwila zerka na jego twarz. To małe szczegóły, które jeszcze bardziej przekonują nas do postaci Kratosa. Widzimy w nim po prostu ludzkie reakcje każdego rodzica, a nie postać z gry, co tylko masakruje potworki. Małe szczegóły, ale o przeogromnej mocy!
Fortepian w Detroit: Become Human
W Detroit: Become Human o dziwo nie zapadły mi w pamięć liczne wybory, często odnoszące się do naszej etyki, ale to jak bardzo ujęto w rozgrywce inne kwestie w porównaniu do oklepanej walki czy ratowania świata. W pewnym momencie będziemy choćby zajmować się i pomagać osobie niepełnosprawnej, a zaraz potem dostajemy możliwość zagrania na fortepianie.
Mechanika wymaga od nas odpowiedniej obsługi kontrolera, a melodia jest na tyle długa, że w tym jednym momencie skupiamy się wyłącznie na tym, co leci z głośników. Kompletnie zapomniałem o bohaterach czy fabule, koncentrując się na tym, by wyszedł mi poprawny utwór, a także na samej melodii, która pozwoliła odpłynąć gdzieś myślami. Być może była to też kwestia wyboru odpowiedniego utworu, bo z czterech dostępnych nie wszystkie brzmią tak samo dobrze.
Zamknięcie w klasztorze Kingdom Come: Deliverance
Kingdom Come: Deliverance to dla mnie nie tylko jedna z gier roku, ale i gier wszech czasów, dlatego wybór tego jednego wyjątkowego momentu jest tu szczególnie trudny. Ostatecznie najbardziej zapadło mi w pamięć zamknięcie w klasztorze i wcielenie się rolę mnicha - z wszelkimi ograniczeniami i obowiązkami płynącymi z tego faktu.
Nasz wielki, otwarty świat gry zmniejsza się nagle do paru komnat i korytarzy klasztoru, po których zresztą nie można się swobodnie poruszać. Dostajemy zestaw obowiązków do przestrzegania na czele z z poranną mszą, czyli całkiem długim staniem na posadzce i śpiewaniem kościelnych pieśni.
Nieczęsto w grze wideo możemy przymusowo utknąć w jednym miejscu, by wysłuchiwać Gregorians i jeszcze powtarzać to cyklicznie co jakiś czas. Obok tego otwiera się jednak przed nami zupełnie nowy zestaw zadań pobocznych, na dodatek opcjonalnych, a wisienką na torcie jest fakt, że w zasadzie cały ten klasztorny etap jest nieobowiązkowy i wszystko można rozegrać zupełnie inaczej. Po prostu majstersztyk!
Ucieczka Schaefera w The Enemy Within (DCS: A-10C)
To nie do końca produkcja z tego roku, ale raz że doświadczyłem jej właśnie teraz, a dwa - prace nad jej remake’iem zakończyły się niedawno w grudniu, dlatego awansem mogę podciągnąć ją do tegorocznych momentów. W kampanii fabularnej The Enemy Within do symulatora lotniczego Digital Combat Simulator bierzemy udział w wojnie z terrorem na terenie Gruzji. Jako część wsparcia lotniczego NATO uderzamy z powietrza w obozy terrorystów i systematycznie niszczymy przejmowany przez nich sprzęt ciężki.
Podczas jednego z nudnych patroli dostajemy nagle komunikat o ucieczce z niewoli porwanego wcześniej oficera NATO Schaefera. Udajemy się we wskazane miejsce i rzeczywiście zauważamy pędzącego po szosie terenowego gazika. Na żołnierza czeka najpierw blokada drogowa, którą musimy odpowiednio wcześnie zniszczyć, a po minięciu miasteczka do naszego podopiecznego strzela już batalion bojowników. Podziurawiony gazik w końcu odmawia posłuszeństwa, Schaefer kontynuuje ucieczkę na pieszo do pobliskiej farmy, cały czas klnąc i raportując swoją sytuację przez radio.
Oglądanie całej misji przez godzinę nie jest tak ekscytujące, jak uczestniczenie w niej, a więc zamiast jej przebiegu moje małe music video o samym samolocie A-10C.
W pewnym momencie farma zaczyna być oblegana z każdej strony, siły wroga wciąż napierają mimo pomocy gruzińskich śmigłowców szturmowych. Zrezygnowany Schaefer błaga o pomoc, a mi zostały dwie ostatnie rakiety wymierzone w ciężarówkę i BMP parkujące właśnie przed budynkami farmy. Miałem wrażenie, że lecą do celu całą wieczność, nim w końcu ujrzałem eksplozje. Smugi pocisków z domku na farmie ustały, więc można było zaryzykować lądowanie helikopterów Blackhawk. Ich piloci przeklinali jak szewcy każdą sekundę czekania na ziemi na Schaefera, ale w końcu “przesyłka” poleciała do domu.
Dzięki dobrze wykonanej eskalacji wydarzeń, mistrzowskiemu zbalansowaniu naszych możliwości w walce z wrogiem oraz świetnie odegranym rolom żołnierzy nadających przez radio (i to przez samych graczy - członków społeczności skupionej wokół gry), przez całą misję czuć było napięcie, niepewność i adrenalinę, by całość doprowadzić do końca - jak w najlepszym filmie akcji!
Śmierć konia w Red Dead Redemption 2
Z Red Dead Redemption 2 miałem pewien problem i nie byłem nawet pewien, czy do tej listy zawita. Wszystkie misje fabularne były dla mnie tylko OK i żadna jakoś mnie specjalnie nie poruszyła, czy nie zapadła w pamięć. Wrażenie robił cały zbiór małych detali, które razem stworzyły rewelacyjny, otaczający nas świat gry, ale ciężko było wyróżnić wśród nich tę jedną, niesamowitą rzecz. Do czasu jednak.
W pewnym momencie koń naszego bohatera pada. Wokół świszczą kule, śmierć wisi w powietrzu, wszyscy pędzą, uciekają, generalnie nie ma ani sekundy do stracenia, jednak pomimo wszystko Arthur zatrzymuje się i pochyla nad umierającym czworonogiem chcąc go pożegnać. Moment absolutnie wbija w fotel, bo jeśli tylko sami wiemy z doświadczenia, jaką więź można stworzyć ze swoim zwierzakiem, doskonale rozumiemy jak bardzo oczywiste i naturalne było zachowanie Arthura.
Świetnie wykorzystano tu także mechanikę budowania naszej wirtualnej więzi z koniem. Jeśli podczas gry zmienialiśmy wierzchowce jak rękawiczki i w czasie tej misji mamy jakiegoś w miarę nowego, czyli ciągle obcego rumaka, sceny tej w ogóle nie zobaczymy.
Teledysk A-HA w Just Cause 4
Średnia gra z rewelacyjnym easter eggiem! W Just Casue 4 możemy cofnąć się do lat 80. i dosłownie wkroczyć do teledysku grupy A-Ha “Take on me”. Biegając po pewnym budynku słychać dochodzącą z konkretnego miejsca piosenkę. Gdy przekroczymy magiczną granicę w pomieszczeniu, zobaczymy nagle świat gry i naszego bohatera w stylu ołówkowego szkicu - zupełnie jak w teledysku popularnego kiedyś przeboju.
HALO Experience w Forza Horizon 4
Forza Horizon 4 to o wiele bardziej przystępna, “wyluzowana” odsłona, niż nastawiona wyłącznie na sportową rywalizację Forza Motorsport. Mimo tego brakuje w niej jednak jakichś naprawdę fajnych drobiazgów, ciekawostek, radości z eksploracji, która szybko staje się monotonna. Widać to bardzo, gdy natrafimy na jedno wyjątkowe zadanie - wyścig HALO Experience. Sielankowy krajobraz Wielkiej Brytanii zmienia się nagle w obcą planetę ze statkami kosmicznymi na niebie i innymi obiektami z gry HALO.
Wsiadamy w Warthoga jako Master Chief, słyszymy komunikaty mówione głosem Cortany, a w tle leci muzyka z HALO. Twórcy poszli tutaj na całość i szkoda, że w podobny sposób nie wykorzystano choćby samochodów z cyklu filmów o Jamesie Bondzie.
Bujanie na sieci po Nowym Jorku w Spider-Manie
Spider-Man pełen jest efektownych scen prosto z kinowych filmów, w których ogromne ciężarówki czy wagony zderzają się i o włos omijają niewinnych ludzi dzięki celnej i mocnej sieci człowieka-pająka, ale na największą uwagę zasługuje chyba sama mechanika jej używania.
Bujanie się na nitkach pomiędzy drapaczami chmur na Manhattanie to chyba najfajniejszy sposób poruszania się jaki wymyślono w grach komputerowych. Po takim “spacerze” każdy bohater Asasyna ze swoimi umiejętnościami wspinaczki wydaje się ograniczonym ruchowo ciamajdą.
Zwiastun Death Stranding
Na Death Stranding jeszcze sobie poczekamy nieznaną ilość czasu, ale jakoś nie mogłem nie ująć w tym zestawieniu pokazanego w tym roku na targach E3 kolejnego zwiastuna tajemniczej gry Hideo Kojimy. Przepełniony po raz pierwszy konkretami i jeszcze większą ilością drobnych szczegółów do własnej interpretacji oraz połączony z niesamowitą piosenką "Asylums for the feeling", tworzy niemal dzieło sztuki. Oglądając wielokrotnie trailer i starając się wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji, miałem więcej zabawy i emocji, niż podczas grania w niejedną skończoną produkcję.
Kojima podkreślał kiedyś, że dla niego rozgrywka w Death Stranding już się zaczęła, razem z tymi wszystkimi domysłami społeczności czym i o czym będzie jego gra - i miał rację.
Wyróżnienie
Pomysłowo zaprojektowane i niezwykle klimatyczne grobowce z Shadow of The Tomb Raider oraz humorystyczne misje w Far Cry 5 ze znanymi piosenkami w tle - choćby ta z “Burn Baby, Burn”.
Bonus filmowy - "Shallow"
Autorzy na gameplay.pl w swoich podsumowaniach opowiadają też o filmach, które zwróciły ich uwagę, dlatego ja również symbolicznie wymienię jeden dodatkowy, filmowy moment - bo nie mam żadnych wątpliwości jaki powinien się tu znaleźć. W tym roku najwięcej emocji wywołała u mnie scena, w której Bradley Cooper i Lady Ga Ga wykonują piosenkę “Shallow” w filmie Narodziny gwiazdy.
Nie trzeba być fanem country, by poczuć ciary w tym momencie. Między bohaterami czuć chemię, czuć ich pasję i świetny warsztat. Już dawno wiedziałem, że Gaga to po prostu inna liga artystów niż może się to wydawać po popowej papce i dziwnych makijażach z MTV, a Cooper daje radę jak zawsze, czy to jako snajper, czy piosenkarz. Jeśli ten utwór nie zdobędzie oskara, to chyba dobrowolnie kupię i zagram w Fallouta 76…