O istocie grania czyli o co w tym wszystkim naprawdę chodzi - UNIX - 10 lutego 2017

O istocie grania, czyli o co w tym wszystkim naprawdę chodzi

Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego kontaktu z grą wideo. Gorące lato osiemdziesiątego siódmego roku, wakacje nad polskim morzem. Ojciec zabiera mnie, kilkuletniego wówczas brzdąca, do jednego z gęsto rozstawionych nad Bałtykiem salonów z automatami do gier. Po wkroczeniu w ciemną i tajemniczą pieczarę wrzucamy żeton do jednej z maszyn, z której ochoczo zaczyna wydobywać się radosne plumkanie. To była jedna z pierwszych odmian Arkanoida. Trzymany na rękach, z szeroko otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami patrzyłem, jak ojciec manewruje sunącą u dołu paletką i jak piłeczka zbija kolejne kolorowe kafelki. To była istna magia - wiedzieć, że ma się realny i natychmiastowy wpływ na to, co aktualnie dzieje się na ekranie. Byłem wtedy jeszcze za mały, żeby zagrać samemu, ale ziarno zostało zasiane.

Nie rozpoczynałbym tego tekstu tym nieco sentymentalnym wspomnieniem, gdyby nie przyświecała mu pewna głębsza myśl. Otóż przyglądając się wszystkiemu, co otacza dzisiejszą branżę gier wideo, powoli dochodzę do wniosku, że w graniu nie chodzi już o tamtą mityczną zabawę i dziecięcą radość, tylko o liczby, parametry, ilość wyświetlanych klatek na sekundę, rodzaje stosowanych technologii oraz moce przerobowe podzespołów konkretnych platform.

Pod artykułami dotyczącymi komputerów osobistych, PlayStation 4 czy Xboxa One znajdziemy setki wpisów mających na celu udowodnienie wyższości jednej platformy nad drugą. Zjawisko to przybrało na sile wraz z zapowiedziami nowych, ulepszonych wersji konsol ze stajni Sony i Microsoftu, znajdując idealny dla siebie grunt na polu odwiecznych w kraju znad Wisły wojen pecetowców z konsolowcami. W licznych przepychankach i utarczkach słownych pojawiają się screeny ukazujące możliwości konkretnej konsoli, tudzież linki do wyników analiz rozmaitych serwisów branżowych, w których porównywana jest szczegółowość grafiki i płynność animacji na poszczególnych platformach. Bardzo duża część graczy opowiedziała się po jednej stronie tego niezbyt zdrowego konfilktu. Czy PS4 Pro ma szansę dorównać współczesnym pecetom, jaką technologią zaskoczy nas Scorpio, która z gier działa płynniej na danej konsoli i dlaczego pecet jest najlepszym wyborem - tysiące dyskusji, tysiące pytań, jeszcze więcej odpowiedzi.

Gry wideo i sprzęty do grania coraz rzadziej kojarzą się z zabawą, a coraz częściej z jakimś dziwnym wyścigiem zbrojeń. Podstawowy aspekt tej, jak najbardziej pozytywnej przecież, aktywności ludzkiej zszedł na drugi plan. Na pierwszy zaś wysunęły się aspekty techniczne udowadniające przewagę którejś platformy nad pozostałymi. Gdzieś po drodze zatraciliśmy to, co w grach jest, było i będzie najważniejsze - radość płynącą z obcowania z nimi.

Zostawmy na boku liczby i analizy. Zamiast skupiać się na technikaliach, po prostu cieszmy się grami. Czy naprawdę aż tak wielkie znaczenie ma to, że pecet umożliwia granie w sześćdziesięciu klatkach na sekundę, albo to, że któraś z konsol może pochwalić się takim a nie innym tytułem ekskluzywnym? Czy rzeczywiście warto stale podkreślać zalety i wady każdej z maszynek do grania, skoro i tak o wyborze platformy decydują indywidualne predyspozycje graczy? I czy ktokolwiek z nas posiada monopol na rację?

Jak śpiewał poeta - zostawmy wszystko, niech mówi serce. Niech każdy z nas odnajdzie w sobie dziecko, którym kiedyś był, i które zachwyciło się swoim pierwszym kontaktem z wirtualnym światem. Wrzucam żeton do maszyny i porywa mnie gra. Tylko to się liczy. Mam realny i natychmiastowy wpływ na to, co aktualnie dzieje się na ekranie - czy to nie jest niesamowite?

UNIX
10 lutego 2017 - 14:11