Kreskówkowe mordobicie – Recenzja Cartoon Network: Battle Crashers 3DS - Antares - 18 lutego 2017

Kreskówkowe mordobicie – Recenzja Cartoon Network: Battle Crashers 3DS

Antares ocenia: Cartoon Network: Battle Crashers
44

Klasyczny beat’em up z bohaterami najpopularniejszych kreskówek Cartoon Network. Brzmi naprawdę nieźle, prawda? Niestety szału nie ma – Cartoon Network: Battle Crashersto gra, która szybko zaczyna przynudzać. Jest jedynie poprawna, dlatego może spodobać się jedynie najmłodszym, mniej wymagającym graczom, będącym hardkorowymi fanami bohaterów kreskówek.

Pomysł na tę grę wydaje się na pierwszy rzut oka naprawdę niezły. Do formuły klasycznej chodzonej bijatyki (czyli beat’em up) postanowiono wrzucić bohaterów flagowych kreskówek stacji Cartoon Network. W grze znajdziemy postacie z seriali Wujcio Dobra Rada, Clarence, Zwyczajny serial, Niesamowity świat Gumballa oraz prawdopodobnie najpopularniejsza kreskówki z powyższych, czyli „Pora na przygodę!”. Fabuła tradycyjnie kręci się wokół motywu ratowania świata – szefem operacji jest Wujcio Dobra Rada, który odwiedza swoim K-WDR-em światy z poszczególnych kreskówek i zbiera ekipę bohaterów. Niestety, w grze zabrakło dialogów z udźwiękowieniem, a tak niecodzienna drużyna mogłaby być źródłem wielu śmiesznych momentów. Przyczyną tego stanu rzeczy był zapewne niski budżet, który widać w grze na każdym kroku.

Rozgrywka polega na ciągłym podążaniu w prawo i obijaniu kreskówkowych facjat mocno irracjonalnym przeciwnikom w stylu zapiekanek (hot dogów?) z włóczniami. Jeśli gramy w pojedynkę, możemy dowolnie przełączać się pomiędzy bohaterami (na 3DS robimy to za pomocą dolnego, dotykowego ekranu) co jest pewnym urozmaiceniem, zważywszy na fakt, że postacie mają bardzo ograniczony wachlarz ciosów i walka szybko się nudzi. Ciekawym pomysłem jest jednak to, że ataki poszczególnych bohaterów pozwalają na likwidowanie różnorakich przeszkód na planszach – np. odkurzacz Gumballa zdmuchuje trujący gaz. Nie zmienia to jednak faktu, że gra jest do bólu powtarzalna. Fakt, że możemy ją ukończyć w nieco ponad godzinę jest w tym wypadku zaletą...

Od strony audiowizualnej szału nie ma. Mamy tu wprawdzie rysunkową, przesyconą klimatem kreskówek grafikę, jednak motywy muzyczne i powtarzalne odgłosy błyskawicznie zaczynają irytować. Na minus należy zaliczyć również brak efektu 3D na konsoli Nintendo 3DS oraz to, że na tej konsolce grafika jest lekko rozmazana. Gra ukazała się także na PlayStation 4 i Xboksie One, gdzie oczywiście wygląda lepiej, ale nadal można rzec, że „szału nie ma”.

Czy poleciłbym Cartoon Network: Battle Crashers? Jedynie mniej wymagającym graczom, będącym jednocześnie wielkimi fanami materiałów źródłowych. Niemniej jednak, nawet oni mogą być tym tytułem rozczarowani. Najbezpieczniej byłoby dorwać go gdzieś na dużej przecenie, jednak czy jest sens, gdy na rynku jest masa świetnych produkcji, także dla najmłodszych graczy?

Antares
18 lutego 2017 - 23:54