Na początku kwietnia, w Warszawie odbyły się finały jednej z najpopularniejszych na świecie sieciowych gier komputerowych, czyli „World of Tanks”. Publiczność dopisała, emocji nie zabrakło, a ja postarałem się maksymalnie wczuć w klimat imprezy.
Chociaż gry wideo stają się już wręcz masowo popularne, zwłaszcza dzięki przystępnym pozycjom przeznaczonym dla tzw. casualowych odbiorców, rozgrywki e-sportowe należy mierzyć inną miarą. Nie każdy bowiem chce i potrafi poświęcić czas tylko dla jednego, ulubionego tytułu, doskonaląc swoje umiejętności miesiącami czy nawet latami. Niemniej jednak, wydarzenia takie jak Intel Extreme Masters w Katowicach, czy niedawne finały ligi „World of Tanks” pokazują, że e-sport staje się w Polsce coraz popularniejszy. Trzydniowa impreza, która odbyła się w dniach 4-6 kwietnia, Multikinie w Złotych Tarasach w Warszawie przyciągnęła tłumy miłośników czołgów.
„World of Tanks” jest obecnie jedną z najpopularniejszych sieciowych gier komputerowych, mogąc pochwalić się aż 80 milionami graczy na całym świecie. To drużynowy, taktyczny symulator walk czołgów z lekko zręcznościowym zacięciem, wzbogacony o elementy gatunku RPG, a dokładniej o możliwość rozbudowywania i modyfikowania czołgów, szkolenia załogi itd. Gra oparta jest na dość przyjaźnie zrealizowanym modelu Free-to-play, przez co cieszy się ogromną społecznością graczy, ponieważ każdy może rozpocząć swoją przygodę z czołgami za darmo, mając ostatecznie równe szanse na zwycięstwo, co użytkownicy wydający pieniądze.
Nic więc dziwnego, że organizacja takiego wydarzenia jak finały ligi „WoT” była sporym przedsięwzięciem. Jako miejsce imprezy, Wargaming.net rozważał Los Angeles, Paryż, Moskwę oraz Warszawę, która została ostatecznie wybrana. Mówimy tu o imprezie o charakterze międzynarodowym, toteż taki właśnie poziom można było w Złotych Tarasach zobaczyć. Wielkie telebimy na zewnątrz sali kinowej transmitujące rozgrywkę dla tych, którzy nie zmieścili się w środku. Mini-studio telewizyjne transmitujące rozgrywkę online, dla internautów oglądających finały zza granicy. Profesjonalni komentatorzy i reżyseria wideo z rozgrywek, realizowana tak, by zawsze ukazywać wszystkie akcje w najdokładniejszy sposób. Najlepsi zawodnicy z całego świata, w tym m.in. z tak odległych dla Europejczyków zakątków globu jak Stany Zjednoczone czy Korea Południowa. I przede wszystkim warszawska publiczność, która sprawiedliwie i gorąco kibicowała wszystkim zawodnikom w prawdziwe sportowej atmosferze.
Duch sportowej rywalizacji towarzyszył rozgrywkom przez cały czas, a publiczność wypełniała salę nie tylko wtedy, gdy grali Polacy z zespołu Lemming Train. Chociaż początkowo nie spodziewano się rewelacji po zespole, który uczestniczył w finałach z dziką kartą, Polacy znakomicie spisywali się w piątek, dosłownie przetaczając się swoimi czołgami po przeciwnikach. Niestety, w etapie finałowym poszło im już gorzej i odpadli w drugiej rundzie, przegrywając z ukraińsko-rosyjskim Natus Vincere z wynikiem 0:3. Okazało się z resztą, że przegraliśmy z najlepszymi, bowiem to właśnie Na’Vi zdobyło mistrzostwo, wygrywając z finale ze składającym się w większości z Rosjan zespołem Virtus.PRO. Polska publiczność przez cały czas gorąco dopingowała finalistów. Było o co walczyć, bowiem pula nagród w całym turnieju wynosiła blisko 1 000 000 zł.
Reasumując, pomimo iż finały „World of Tanks” były wydarzeniem przeznaczonym dla miłośników tylko jednej gry (dla porównania na IEM, odbywają się mistrzostwa w kilka różnych tytułów) publiczność dopisała, a organizator zadbał o imprezę na światowym poziomie. Oczywiście, podczas imprezy bardzo często padało pytanie, czy wobec sukcesu organizacyjnego, w przyszłym roku finały odbędą się również w Polsce. To jednak pokaże czas. My natomiast możemy być pewni, że popularność „WoT” nad Wisłą będzie się powiększać i to nie tylko dlatego, że kilka pokoleń Polaków „wychowało się” na serialu „Czterej Pancerni i Pies”.