Zapytacie mnie pewnie, dlaczego robię to wam, sobie i piszę na taki temat tekst. Wiecie, że ja też momentami tworząc następne akapity w głowie cały czas zadaje sobie to samo pytanie? Tak, jestem człowiekiem, który obejrzał film, przeczytał książkę o sadomasochistycznym milionerze Christianie Grey’u.
To było chyba zanim zaczynałem liceum, kiedy jeszcze związek Anastazji i Christiana nie egzystował na srebrnym ekranie. Wtedy właśnie w moje dłonie z aktu desperacji (wziąłem ze sobą za mało książek) podkradałem to koleżance, kiedy akurat nie czytała. Szczerze? Cegła niezła, jak się człowiek postara to i tym może nawet zabije. O tym czy to nadaje się na idealne narzędzie zbrodni to, kiedy indziej.
Nikomu chyba dziś nie trzeba tłumaczyć, co znajduje się w „Pięćdziesięciu twarzach Grey’a” oraz „Ciemniejszej stronie Grey’a”, bo niestety nawet, jeśli tego nie widzieliśmy to i tak wiemy, że jest to jeden z najgorszych filmów ostatnich lat. Zastanawia mnie jednak coś zupełnie innego. Więc ode mnie na pewno nie przeczytacie recenzji, bo o tym nie da się napisać nic pozytywnego. No chyba, że najlepsza scena to napisy końcowe.
Jak książka, która jest z gatunku fan fiction sprzedała tak słabą historię, w takim nakładzie, że stało się to tak popularne na świecie?
Albo ja nie jestem w stanie zrozumieć ukrytego geniuszu E.L James w tej całej historii, który gdzieś tam najwyraźniej jest między siłownią, a czerwonym pokojem bólu Grey’a, jestem po prostu za głupi na odkrycie tego drugiego dna, które daje wyjaśnienie dotyczące wyżej przeze mnie postawionego pytania.
Mam jednak trzy teorie, które podczas zbierania materiałów (odwagi, głównie odwagi do napisania tego), pojawiły się w mojej głowie. (Też zadaje sobie pytanie, o czym myślę, tak wiem, powinienem się leczyć)
Teoria Pierwsza
Ten, kto zatwierdził to i postanowił wydać to nie czytał tego od deski do deski, ale musiał coś wydać by liczba cyferek na koncie się zgadzała. No, bo dlaczego by nie wydać taki film i książki? No ja się pytam, dlaczego? Fakt, że to jest chłam w każdym możliwym stopniu to jest inna sprawa.
Teoria Druga
Ktoś wiedział, ze to „erotyczne coś” sprzeda się, bo przecież jest tak wiele kobiet, które pragną takiego związku. To, która z was chce być własnością mężczyzny, który używa was tylko i wyłącznie do przyjemności? Żadna? Dobrze, jesteście normalne.
Teoria Trzecia
Wszystkie kobiety, które to przeczytały gdzieś i w jakimś stopniu są niedowartościowane, że nagle tak dziwna, złożona postać z książki zostaje wyniesiona na piedestał ich oczekiwań idealnego faceta. Nie żebym wiedział, jaki jest ideał kobiet, ale no mnie to osobiście przeraża każda kobieta, która pragnie takiego partnera jak Pan Grey. (Oczywiście, patrzmy generalnie na czytelniczki, nie wskazujmy konkretnych przypadków) Ja rozumiem są takie, które lubią tajemniczość w mężczyznach, ale i tego jest pewien poziom, który można znieść. Jednak nie potrafię zrozumieć niektórych, jakie chcą być zniewolone w taki sposób przedstawiony w tym filmie. Ja rozumiem, że obecność fantazji seksualnych to jest coś ważnego w życiu człowieka, ale czy takie „rzeczy” muszą być przedstawiane w postaci takich beznadziejnych książek oraz filmów, które tak wpisały się teraz w to wszystko, że nie ma sposobu o tym zapomnieć? Ile ja bym dał za egzystencję urządzenia do kasowania pamięci z „Facetów w czerni”. Wymażcie mi nawet fakt świadomości, że jest ktoś taki jak E.L James oraz Stephenie Meyer.
W wypadku pierwszej części jeszcze ten film człowiek oglądał z faktu, że chciał zobaczyć jak zostanie zrobiona adaptacja takiej „wciągającej” fabuły… W wypadku drugiego postarali się i to bardzo, bo na mniej niż dwie godziny ten film miał siedem dobrych scen. Siedem! Niezły wynik, prawda?
Na ten film w Polsce poszło 1,3 miliona ludzi. Tylko ciężko powiedzieć ile poszło dla śmiechu i zabawy oglądania innych, którzy ten film uważają za arcydzieło. (A uwierzcie mi, że tacy są!)
Nie chciałem w tym tekście za specjalnie umieszczać liczb, które mogłyby pokazać sukces finansowy takiego przedsięwzięcia, ale bez nich niestety się nie obejdzie. W Ameryce miało to boxoffice wielkości: 368 952 932 dolarów, (jeśli wierzyć danym serwisu Filmweb), oszałamiająca liczba? Licząc ile wydał przeciętnie polski widz na to zakładając, ze średnia biletów dla studentów i osób normalnych to 13 złotych i zaokrąglonej liczbie 1,3 miliona osób, które to widziały daje 16 900 000 zł. Widzicie ile zarobił taki fenomenalny chłam? (A liczę tylko dla „Ciemniejszej strony”.)
W wypadku pierwszej części nie było wcale lepiej, ponieważ nie można było znaleźć tam czegoś, co by ją uznało za znośną produkcję. Cofając się jeszcze na moment do pierwszej odsłony filmowej, której nie wspominam za dobrze. (W sumie to nie tylko ja…) W obydwu „wielkich produkcjach” dzieje się NIC. Zarówno książka jak i film to zlepek scen, które nie mają ze sobą większego sensu, ale Jest to stworzone tak by to i to pozbawione albo seksu lub scen wypychających jego brak nie miało najmniejszego sensu.
Pomijając fakt, że powstało to na bazie książek to czy nikt nie pomyślał o tym, że sprzedawanie takiego tematu jak sadomasochizm jest normalny? Nie jest!
Nikt mi nie powie, że takie relacje są normalne i społecznie akceptowane. Po drugie to, co przedstawiają w filmie oraz książkach, jako to sado – maso to nim nie jest. To jest tak dalekie od tej tematyki, które tylko traci na powiązaniu z Grey’em. Już nawet to, co podaje Wikipedia jest dokładniejsze, chociaż nie idealne.
Idąc w stronę konkluzji i zakończenia tego wpisu fenomenem Grey’a nie jest liczba sprzedanych biletów czy książek, która co prawda idzie w miliony, ale nie o to tutaj chodzi. Tym, co jest tak zaskakującego to tak, że wydawcy książkowi i filmowi wydają się nie mieć pomysłu, co takiego mogą wydać. Wszystko w Grey’u niezależnie jak zrealizowane sprawia, że i książki i ich ekranizacje to fakt, że dziś sprzeda się wszystko. Dosłownie wszystko, bo gdyby ktoś naprawdę nad tym posiedział to nie puściłby czegoś takiego nawet do korekty. A to by oszczędziło nam wszystkim oglądanie tego jak totalne nic, staje się czymś, czego pragną tysiące kobiet na świecie. Swoją drogą to, jakie kobiety wzdychają do takiego mężczyzny?