Kinematografia azjatycka na przestrzeni ostatnich 20-tu kilku lat ma coraz to więcej do zaoferowania. Coraz bardziej ambitne scenariusze, wielki skok technologiczny dzięki coraz większym budżetom, naprawdę dobry aktorzy. W szerokim spektrum filmów każdy powinien znaleźć coś dla siebie i być w pełni usatysfakcjonowany. Pomimo tego wszystkiego przeciętny zachodni widz ma naprawdę słabe pojęcie o tamtejszym rynku filmowym. Mam nadzieje, że poniższa seria zachęci chociaż część czytelników do sprawdzenia kilku wymienionych tytułów, dzięki czemu odkryją oni coś nowego „orientalnego” co być może im się spodoba.
Breaking News (Daai Si Gin)
Dwójka detektywów przygotowuje się do aresztowania obserwowanych od pewnego czasu groźnych przestępców. Ich akcja zostaje jednak zakłócona przez przypadkowych funkcjonariuszy drogówki, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Bandytom po ostrej wymianie ognia udaje się zbiec. Cała akcja stróżów praca zostaje zarejestrowana przez stacje telewizyjną, która wytyka im niekompetencje. Szefostwo policji w obawie o swoje stołki chce jak najszybciej zakończyć całą sprawę . Grupie dochodzeniowej która od dłuższego czasu zajmowała się sprawą w końcu udaje się odnaleźć kryjówkę poszukiwanych. Dowództwo postanawia wykorzystać ten fakt aby poprawić swoje notowania w oczach obywateli. Do grupy szturmowej dołączeniu zostają dziennikarze, którzy mają relacjonować na żywo widowiskowe zatrzymanie. Niestety po raz kolejny nic nie idzie tak jak zostało zaplanowane a fakt obecności mediów postanawiają wykorzystać otoczeniu przestępcy.
Johnnie To (reżyser) po raz kolejny serwuje swoim fanom dobre i nietuzinkowe kino sensacyjne. Znajduje się tutaj wszystko to co w kinie akcji powinno być wyeksponowane: widowiskowe pościgi, ostre strzelaniny, świetne efekty specjalne, dobrze zarysowani bohaterowie. Na szczególną pochwałę zasługuje tutaj świetna praca kamerzystów, dzięki którym sceny wyglądają naprawdę dynamicznie i naturalnie.
Poza otoczką sensacyjno – kryminalną, znajdziemy tutaj również poruszone o wiele bardziej złożone kwestie. Reżyser w dość zawoalowany sposób pokazuje, że współczesne media odgrywają w naszym świecie coraz to poważniejszą rolę i często same kreują „prawdę” która serwowana jest ostatecznemu odbiorcy. Często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że nasze myśli, zachowania czy poglądy są wypadkową tego co przeczytamy/zobaczymy/usłyszymy w internecie, telewizji, radiu. Tak naprawdę tylko garstka społeczeństwa chociaż na chwilę oddaje się zadumie na tym jak łatwo teraz manipulować ludźmi, mając do tego odpowiednie narzędzia. Przestępcy otoczeni przez policję, niemający wielkiego pola manewru doskonale zdają sobie sprawę z mocy „telewizji” i szansy jaka przed nimi się rysuje. Tylko odpowiednio sformatowane fakty (nie zawsze odpowiadające rzeczywistości) serwowane zebranym mediom, dają jakąkolwiek szansę na pozostanie na wolności a być może nawet na przeżycie tej patowej sytuacji.
Film zdecydowanie powinien znaleźć się na liście produkcji do zobaczenia, każdego fana dobrej sensacji.
Mistrz Hipnozy (Cui Mian Da Shi)
Xu Ruining jest znanym psychologiem, który specjalizuje się w pomaganiu swoim pacjentom dzięki hipnozie. Jego skuteczna terapia sprawia, że nie może on narzekać na brak klientów. Postanawia on wspomóc swoją koleżankę po fachu i przyjąć podesłanego przez nią pacjenta, którym jest Ren Xiaoyan. Kobieta okazuje się naprawdę skomplikowanym przypadkiem, z którym Xu nie miał już do czynienia od bardzo wielu lat. Bardzo ciężko jest mu nawiązać stosowną relację na linii lekarz – pacjent, która jest podstawą do zastosowania dalszej terapii. Wszelkie jego próby zastosowania hipnozy na kobiecie, kończą się kompletnym niepowodzeniem. Coraz bardziej narasta jego zdenerwowanie i determinacja aby stosowana przez niego terapia przyniosła zamierzone efekty, zaczyna on zapominać o pewnych normach bezpieczeństwa, które sam ustalił wiele lat temu.
Reżyser Leste Chen miał już w swoim dorobku kilka dobrych filmów w tym świetnie oceniany przez krytyków horror „Dziedzictwo”. Zdecydowanie to jednak „Mistrz hipnozy” jest jego opus magnum (przynajmniej jak do tej pory). Sam pomysł nakręcenia filmu o psychoterapii, jest prosty w swoich założeniach. Cała produkcja filmu wydaje się wręcz surowa, szczególnie biorąc pod uwagę, że przez większość filmu widzimy tylko dwoje aktorów przebywających prawie cały czas w jednym pomieszczeniu. Film zachwyca jednak widza tą „prostotą” budują nieustannie napięcie od pierwszej do ostatniej minuty. Intryga która początkowo delikatnie przewija się w tle nabiera z każdą kolejną minutą coraz większego znaczenia a klimat staje się coraz mroczniejszy i cięższy. Laste Chen mocno wzorował się na legendach kina odpowiednio budując w swoim dziele suspens. W niektórych momentach ma się wrażenie, że ogląda się uwspółcześniony film Hitchcocka.
Nawet najlepiej napisany scenariusz i geniusz reżysera, może zostać zmarnowany jeśli nie ma się dobrych wykonawców. Na całe szczęście obsada aktorska udźwignęła brzemię swojego zdania. Karen Mok i Zheng Xu wspięli się na wyżyny artyzmu tworząc niesamowicie wyraźne i naturalne postacie. To właśnie ich dialogi stanowią co najmniej 60% wartości całego filmu.
Pozycja zdecydowanie do obejrzenia dla każdego kto poszukuje czegoś innego i niestraszne mu są długie przegadane sceny, które stanowią o sile filmu.
Sha Po Lang 2
Rok 2005 zaowocował pojawieniem się na rynku filmu „Sha Po Lang” (KillZone), który na przestrzeni lat dosłużył się honorowej łatki filmu kultowego. Fanom widowiskowych walk przyszło czekać prawie dziesięć lat na film z liczbą dwa w tytule. Oba filmy nie są w żaden sposób ze sobą fabularnie powiązane ale polecam również zobaczyć pierwszą świetną część, jeśli ktoś nie miał okazji.
Pracujący pod przykrywką policjant (Jing Wu) trafia do ciężkiego tajskiego więzienia, w którym próbuje rozwikłać zawiłą sprawę handlu narządami. Jego losy splatają się z jednym ze strażników Chatchai (Tony Jaa), którego córka choruje na białaczkę. Jeżeli dodamy do tego fakt, że szef wielkiego syndykatu zajmującego się handlem ludzkimi organami, ma „dostęp” do osoby z bardzo rzadką grupą krwi (taka jak córka strażnika), kreuje się nam bardzo dobra produkcja sensacyjna.
Sha Po Lang 2 jest filmem dobrym, jeśli będziemy patrzeć na niego przez pryzmat genialnej „jedynki”. Dlatego też świetnym zabiegiem reżysera (Pou-Soi Cheang) było całkowite odcięcie się od pierwowzoru i stworzenie nowej własnej historii. Na pewno główną osią napędową całej produkcji są dwa dość znaczące nazwiska Jung Wu vs Tony Jaa. Aktorzy których raczej nie trzeba przedstawiać miłośnikom filmów sztuk walki. Zatrudnienie dwóch, legendarnych wręcz aktorów sztuk walki musiało zaowocować niesamowitymi scenami starć. Choreografia potyczek stoi tutaj na naprawdę wysokim poziomie i zdecydowanie powinna zadowolić każdego fana tego gatunku. Film oferuje jednak coś ponad widowiskową akcję. Pou-Soi stara się odpowiednio dozować sceny walk przedzielając je momentami w których to poznajemy dokładniej obu głównych bohaterów i ich wewnętrze rozterki. Szczególne uznanie dla Tony Jaa który pokazuje tutaj, że dobra gra aktorska idzie u niego na równi z wygimnastykowanym ciałem.
Film jest historią dwójki bohaterów pomiędzy którymi zaciera się wyraźna granica dobra i zła. Tak naprawdę widz do samego końca nie wie po której stronie się opowiedzieć , bo żadna z nich nie stoi wyraźnie po stronie „sprawiedliwości”. Całość oczywiście okraszona jest świetnymi scenami walk, które są tutaj doskonałym uzupełnieniem dzieła.
Chronicles of the Ghostly Tribe (Jiu ceng yao ta)
Jest rok 1979 u podnóża góry Kuniun trwają prace górnicze mające na celu odkrycie tajemniczej krainy. W pewnym momencie dochodzi do dużej katastrofy w wyniku której odkrywa się przejście prowadzące daleko w głąb masywu górskiego. Grupa „ochotników” na czele z profesorem odpowiedzialnym za wykopaliska oraz jego córką, wyruszają aby odkryć największą tajemnicę świata. Odkryte miejsce nie jest jednak nazbyt gościnne dla naukowców, z wyprawy powraca tylko jeden człowiek, którego do końca dni będą dręczyły koszmary związane ze śmiercią swoich towarzyszy i tym co tam zobaczył.
Fabuła „Kronik Plemienia Duchów” nie jest nazbyt skomplikowana i nie zawiera również jakiejś ukrytej głębi. Zamysłem reżysera Chuan Lu było stworzenie widowiskowego filmu z pogranicza przygody i baśni, którym mógłby zachwycić widzów. Pod tym względem film sprawdza się lepiej niż doskonale. Zresztą twórcy z państwa środka naprawdę od wielu lat udowadniają, że filmy nawiązujące do ich historii lub powiązane z szeroko pojęta fantastyką, są ich specjalnością. Wytwórnie filmowe/sponsorzy nie żałują gotówki na dobrze zapowiadający się scenariusz, wyraźnie starając się pokazać, że są lepsi od amerykanów.
Pod względem wizualnym film powinien zachwycić nawet największego estetę. Świetne efekty specjalne doskonale komponują się z przepięknymi sceneriami, dzięki czemu trudno oderwać wzrok od telewizora. Niestety do całości szczęścia braku jednak chociaż odrobinę bardziej ambitnego scenariusza. Gra aktorska niektórych postaci również pozostawia pewien niedosyt, szczególnie tych po których można byłoby się spodziewać o wiele więcej (Li Feng czy Chen Li).
Jeżeli szuka ktoś chwili relaksu chcąc nacieszyć swoje zmęczone po ciężkim dniu pracy oczy pięknymi obrazami, bez zbędnego zagłębiania się w fabułę i jest przygotowany na czysto baśniowy klimat – zdecydowanie powinien sięgnąć po ten tytuł.