Kilka długich lat po debiucie na Neo-Geo i Dreamcastcie Fast Striker nareszcie wskoczył na PlayStation 4 oraz Vita. Nie będzie o nim głośno. Nie ten gatunek.
Developerzy to zapewne rozumieją. Są gatunki, których nie robi się dla dużych pieniędzy, są takie których w ogóle nie robi się dla pieniędzy. Mimo wieku, budżetu czy korzeni to jeden z najlepszych euroshmupów, z silnymi nawiązaniami do tradycji bulelt hell. I tymi pięknymi, typowymi dla Neo-Geo pikselami.
Niech nie zwiedzie Was dosyć brzydki splash screen. Ta gra ma przepiękne pikselki. Estetyka gier Neo-Geo była wytyczona przez palety barw, rozdzielczość jak i moce przerobowe tej konsoli-automatu. Te kultowe tła powstawały na maszynce, która wchodziła na rynek w tym samym okresie co SNES:
I pomimo równie kultowego statusu Dreamcasta (patrząc na internet powinno się wydawać, że SEGA sprzedała co najmniej połowę tego co Sony), jak też ogromną popularność Neo Geo (jednak, co ważne, w miejscach takich jak Chiny, Ameryka Południowa, katalogi fanów dobrych gier, którzy emulują) to jakoś tak o niej cicho. Więc trochę historii.
Fast Striker powstał jako jedna z gier wydanych po śmierci Neo-Geo jak też Dreamcasta. Gier, które są w mojej głowie totalnymi indykami - startują na małym rynku, nie są pisane w nowoczesnych silnikach, pojawiają się w oficjalnej dystrybucji, nie mając w zasadzie żadnej widoczności. I oczywiście nawiązują do klasyków.
O ile w takim Gunlordzie, nawet średni historyk gier doszuka się Turricana, a w Kraut Buster klona Metal Sluga, tak Fast Striker ma szersze spektrum swoich inspiracji.
Czuć tutaj agresywne tempo euroshmupów, ale pachnie mi też to wszystko jak japoński Mars Matrix. Styl graficzny ciekawie balansuje między rzeczami, które wyznaczały podwaliny gatunku, lecz dzięki ograniczeniom Neo-Geo - wygląda jak w zasadzie nic innego. Na dodatek jeśli oczy mnie nie mylą to część sprajtów powstała na bazie prerenderowanych obiektów, co wyszło tutaj znacznie sprawniej niż chociażby w drugim Shock Troopers. Wspaniale dopełnią tą oprawę muzyka - chociaż początkowy utwór nie zachwyca to już walka z pierwszym bossem wprowadza niemal obłędny błogostan.
Fast Striker zachwyca też remiksowaniem. Cztery tryby rozgrywki różniące się pozornie szczegółami, a w istocie dziesiątkami małych elementów są ukłonem dla japońskiej szkoły. Posiadają inne strzelanie, inny system combo, nawet inne zachowania wrogów. Zatem sam gameplay - już po prostu ponadkulturową przyjemnością.
Ta gra może być łatwa i nieskomplikowana. W innym trybie staje się orgią trzaskania combosów. Po chwili - może stać się tytułem w omijanie przeszkód, nie mówię tutaj o pociskach wrogów. W zasadzie do totalnej różnorodności brakuje multiplayera - którego brak jest dla mnie największą, chociaż zrozumiałą wadą.
Po prostu zmieniłaby masę elementów rozgrywki.
Oczywiście nie jest to idealny starcie z gatunkiem na dzień dobry - tutaj polecałbym albo 19XX: War of Destiny, albo Mars Matrix, albo cokolwiek z biblioteki CAVE. Ewentualnie Jamestown, chociażby dla kooperacji na czwórkę. Fast Striker jest nie tyle nieprzystępny, co wymaga już jakiegokolwiek zrozumienia tej konwencji, a także tego co jest w niej piękne.
Cieszy, że Fast Striker wystarczy kupić raz, żeby dostać go na dwie platformy. Cross-buy to jedna z najbardziej niedocenianych rzeczy w PSVita, jeśli nie wiecie o co chodzi, to chodzi o to, że kupując cyfrową wersję pewnych gier, dostajecie ją od razu na obie platformy.
Oczywiście, na nowych ekranach, pomimo dobrych filtrów graficznych ciężko odtworzyć piękno rozgrywki na telewizorze CRT. Pasy, zamazania ekranu, odpowiednie odświeżanie dodają estetyce wszystkim tytułom od Atari po PlayStation 2 (a czasami nawet niektórym z Wii i PlayStation 3). Warto więc pobawić się ustawienia telewizora oraz filtrów wewnątrz gry.
Kompletnie też nie ufałbym opiniom ludzi, którzy po prostu gatunku nie lubią. Jeżeli jarają Cię shmupy - to ten zapewne Ci podejdzie. Jeżeli nie rozumiesz fenomenu pobijania własnych rekordów, przechodznie gry na jednym kredycie, poznawania systemu gry od środka, wyłapywania hitboxów to… tracisz kawał bardzo fajnej działki gier wideo. Oczywiście kuć charakter i walczyć ze sobą można na dziesiątki sposobów, w grach wideo natomiast jest to po prostu nad wyraz zabawne.
Nie jest to jednakże gra perfekcyjna - brakuje jej kolorytu, większej ilości map, dopracowania projektów graficznych (konceptów, nie samego wykonania). W skrócie po prostu budżetu. Ta edycja mogłaby również być odrobinę lepsza, niż oferowanie gołej emulacji.
Pomijam rzeczy bardzo kosztowne - jak dodanie multiplayera, natomiast galeria artworków oraz możliwość słuchania muzyki nie zabiłyby nikogo. Dla mnie powinny być standardem. Jest jeszcze kwestia delikatna - bo gra ma oczywiście ograniczoną ilość żetonów (czyli żyć), tak jak wszystkie domowe wersje tytułów z Neo-Geo. Dla niektórych to dobrze, dla innych zbyt hardcore’owo.
Fast Striker nie jest arcydziełem gatunku, wciąż będąc pozycją bardzo dobrą. Cały obraz jest tutaj lepszy niż suma jego elementów - i szczególnie przyjemnie wypada w kieszeni. I ta muzyka! Ta muzyka!
Kończąc wywód- bardzo dobra gra. Jedna z tych, które jako dzieciakowi nie dawały mi spać, bo widziałem je nawet przez zamknięte oczy. Cieszę się, że nareszcie ląduje na bardziej popularnych platformach.