Summer Time Rendering tom 13. - Froszti - 29 lipca 2024

Summer Time Rendering tom 13.

Wszystko ma swój początek i koniec. Tak też jest z serią Summer Time Rendering autorstwa Yasuki Tanaki, której trzynasta odsłona to wielki i wyczekiwany przez czytelników finał. Czy spełnia on pokładane w nim oczekiwania? Można się o tym przekonać, czytając poniższą recenzję.

Radość, smutek, żal, strach, złość, nadzieja - emocje tego typu (było ich znacznie więcej) wypełniały kolejne tomy serii Summer Time Rendering. Autor dbał, aby łączyły się one z wartką akcją, w której nie brakowało mocniejszych momentów i często zaskakujących zwrotów fabularnych. Dzięki temu seria mocno angażowała czytelnika i do samego końca skrywała przed nim jakieś swoje tajemnice, których odkrycie znajduje się w trzynastej odsłonie.

Autor oferuje nam tu pełen napięcia finał, czyli dokładnie to, czego oczekiwali fani. Shinpei, Ryu i Ushio konfrontują się tu z ostatnim bossem w przestrzeni, w której czas nie istnieje. Sama walka jest naprawdę intensywna a przeciwnik więcej niż wymagający. Otrzymują oni jednak nieoczekiwaną pomoc, która jest niezbędna do odniesienia sukcesu. Nawet to nie daje im jednak pewności czy będą w stanie pokonać wroga.

Potyczka ta zajmuje sporą część tomiku (¾). Jest dynamiczna, ale co najważniejsze pozwala ona odkryć wiele sekretów, które ciągle nie były do końca wyjaśnione. Nie są to jednak „proste” odpowiedzi i znaczna część z nich wymusza na czytelniku pewną indywidualną interpretację. Nie jest to więc „łatwy” finał, ale wpasowuje się to w trend całej serii.

Ostatni tomik ma niestety również pewne swoje niedociągnięcia. Sama walka jest tu odrobinę za długa, przez co w pewnym momencie zaczyna ona tracić na swojej intensywności, a gdzieś pod sam jej koniec można już przewidzieć jej wynik. Dużo poważniejszym problemem jest jednak zaoferowana tu oprawa graficzna. Rysunki nie są brzydkie, ale wyraźnie kreślone w większym pośpiechu. Ilustracjom brakuje tu szczegółowości i niezwykłości z początkowych tomów serii. Pewne wizualne braki artysta stara się przykryć nadmierną ilością lekkiego gore, tak aby to angażowało uwagę odbiorcy.

Pewne niedociągnięcia mangi nie wpływają jednak znacząco na jej bardzo pozytywną ocenę. Mamy tutaj bowiem do czynienia z solidnym finałem świetnej serii, która powinna zostać przeczytana przez każdego miłośnika złożonych i zaskakujących thrillerów.


Mangę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko

Froszti
29 lipca 2024 - 13:44