Demo Mafii II na PC wyszło dzisiaj nad ranem, jednak sponsorująca to wydarzenie platforma Steam nie stanęła na wysokości zadania i poczęstowała mnie kiepskim transferem :) Co się odwlecze to nie uciecze i o wynikach kilkuletniej pracy Czechów przekonałem się częściowo już po sowitym obiadku. Rozmiar aplikacji nie przekracza na dysku 1,1 GB co oznacza, że względem pełnej wersji otrzymujemy produkt mocno pocięty technologicznie, wizualnie, a przede wszystkim merytorycznie. Co ciekawe, zaimplementowany fragment rozgrywki ponoć nie znajdzie się w normalnej grze, więc mamy tu do czynienia z konkretnym tech-demem, ewentualnie przedsmakiem...DLC. Wrażenia z menu pominę, bo nie ma czym się szczycić - opcje grafiki ustawiłem na średnim poziomie (turborakietą niestety nie dysponuję), wyłączam jeszcze słąwetną opcję APEX Physics i do dzeła!
Filmik wprowadzający przewijam bo nie chcę sobie psuć niespodzianki...
I oto ukazuje się nam Vito - główny bohater i włoski macho.
Dzwoni telefon. Odbieram. Kumpel mówi, że jest robota. Niezbyt trudna. Przyjmuję zgłoszenie. Wychodzę z chaty (notabene bardzo ładnej jak na nieuporządkowane życie Sycylijczyka) i biegnę do garażu. Wybieram furę. Po drodzę wyczuwam w Vito odrobinę niepewności, więc przed przystąpieniem do akcji postanowiłem kupić biedakowi jakiś markowy ciuch. Wszedłem grzecznie do sklepu (można skorzystać z buta, ale ja jestem kulturalny i grzecznie zamykam za sobą drzwi). Pani za ladą uprzejma jak nigdy, podsuwa pod nos katalog. "Biorę to!" - w ten sposób transferuję myśli do mózgu Vito i ten po paru w chwilach wygląda jak Humphrey Bogart.
Do widzenia, arrivederci, whatever. Następnie robię to za co kocham Amerykę. Idę do sklepu z bronią i kupuję strzelbę. Bez zbędnych papierków, bez czekania, wszak jestem normalnym człowiekiem, który usiłuje zabić ZŁEGO gangstera.
Jadę na miejsce zbiórki, na której są już moi kumple. Po drodze mijam jakieś doki. Ulica żyje, tworzą się korki, przechodni coraz więcej...
Obserwujemy z okna ulicę, w którą za chwilę wjedzie cel - Słonina. Po lekkiej zadymie z użyciem MG42 grubas wraz z ochroną ucieka do magazynów. A my za nim! Tym razem kopniak w drzwi jak najbardziej usprawiedliwiony.
Wkraczamy na teren wroga i chowamy się za beczkami. Zaczyna się strzelanina, wszystko się sypie. Normalnie Crysis! Na schodach jest jakiś oprych, ale nie wytrzymuje naporu moich partnerów i zostaje ozdobą podłogi. Kolejne piętro i kolejne strzały, brrrr co za dzień.
Wchodzimy do windy. Nagle kumpel wyjmuje butelkę gorzały. Ja się wzdrygam, nie łoję wódy na akcji!
Celność przede wszystkim! Pościg za Słoniną trwa, skubany jest szybki. W końcu trafiamy na niego. Błaga o życie, coś tam miauczy pod nosem, płacze. Zlecenie to zlecenie, kumpel wkłada mu spluwę do ust... i obrywa w nogę. Słonina wyjął gnata jako pierwszy! No to odpowiedziałem mu serią w bebechy.
Pozostało odprowadzić zranionego kumpla na sam dół, do samochodu. I tu pojawił się problem. Magazyn zaczyna płonąć. Mijam ogarnięte ogniem pomieszczenia i trafiam na podwórze. Zaczynamy demolkę. Idą płoty, hydranty, generalnie wszystko. Wszystko przez ten pośpiech, bo Policja siedzi nam na tyłku. Jedziemy przez most, niby budzi się w Nas spokój, ale już wszyscy wiedzą jak to się skończy... Pełna wersja Mafii II zawita na moim dysku już niedługo!
BTW. W trakcie jazdy w radiu rozbrzmiał utwór Ritchiego Valensa Come on Let's Go: