World of Goo niemal z miejsca stało się hitem na skalę światową. Dzieło dwójki utalentowanych ludzi z 2D Boy najpierw zawojowało toplisty sprzedaży w dystrybucji cyfrowej, a następnie... torrentów, Rapidów i innych nielegalnych źródeł. Dopiero później niektórzy wydawcy połapali się, że ze sprzedaży tej przefajnej pozycji można skosić górę szmalu (w Polsce WoG pojawił się dzięki City Interactive). Nagroda za grę roku 2008 na konsolę Wii mówi sama za siebie, a należy dodać, że ów tytuł nie żyłował możliwości Wiimotów i innych kontrolerów.
Rozgrywka World of Goo jest idealnym spoiwem oryginalnego stylu wizualnego i prostego mechanizmu przeniesionego na żywca ze starusieńkich Lemmingów. To zresztą kolejny dowód na to, że w grach widzieliśmy już wszystko, a na ogólne odczucie wpływa przede wszystkim sposób podania tego pod gały i myszkę. Nie ma bata - nie znam osoby, na której oprawa tej gry, a przede wszystkim jej charakter nie robił wrażenia. Starannie narysowane tła, obiekty, no i bohaterowie, czyli kulki goo to esencja dwuwymiarowej, bogatej wyobraźni godnej prawdziwego artysty. Efekt pracy 2D Boy jest po prostu p-i-o-r-u-n-u-j-ą-c-y.
World of Goo trzymam na dysku od wielu miesięcy i sobie tak pykam do czasu do czasu z nudów po kilka plansz. To najlepszy sposób obcowania z tym hitem, bez upartego, znerwicowanego parcia na ukończenie całości w kilka godzin. Wolę się delektować goo, niż je szybko połknąć. Yhymymyy???