Do tej pory FPS-y na konsolach traktowałem jak zło konieczne. Konieczne dlatego, bo nigdzie indziej nie mogłem zagrać w Halo 3, a zło, bo jakoś trudno było mi się odzwyczaić od myszki i klawiatury po latach żmudnej praktyki i dziesiątkach tysięcy headshotów. Ale nadszedł TEN moment.
Zaryzykowałem. Zamawiając Battlefield: Bad Company 2 w wersji na X360 podbiłem dwa moje osobiste rekordy – po raz pierwszy kupiłem grę za więcej niż 100 złotych i mając do wyboru wersję pecetową i konsolową (chodzi o FPS-y)z własnej i nieprzymuszonej woli wybrałem tą drugą. Jako, że jestem przedstawicielem tych bardziej centusiowatych w kwestii kupna gier, przez kilka dni nie mogłem pojąć, dlaczego wybrałem dwa razy droższą wersję.
Ale gdy płyta zaskrzypiała w tej maszynce, dylematy moralne prysnęły jak bańka mydlana. Najnowszy Battlefield jest cudowny – ma wyjątkowy klimat, którego wymaga się od dobrego wojennego shootera. Od misji do misji przeskakiwałem jak zahipnotyzowany czekając na kolejne błyskotliwe dialogi całej „parszywej kompanii”. Polonizacja to przekapitalna robota – bez denerwującej cenzury, bez mamrotania, bez słabych żartów, po prostu fachowo. Ale to nie o tym głównie chciałem napisać.
Otóż po raz pierwszy od czasów, kiedy mam Xboksa (będzie już około dwóch lat) strzelanie do wrogów za pomocą pada sprawia mi czystą przyjemność. Nie doskwiera mi powolne przewijanie ekranu, żmudne operowanie celownikiem, nawet te automatycznie naprowadzane headshoty wyglądają bardzo efektownie. Choć przez lata byłem stanowczym przeciwnikiem shooterów na konsolach, teraz – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – z chęcią połknąłbym kolejną konsolową strzelankę. I jakoś tak dziwnie czuję się z faktem, że kolejny pecetowy (jak dla mnie) bastion powoli oddaje kolejne umocnienia na rzecz konsol. Choć gałka jest mniej precyzyjna od myszki, w Battlefielda grało mi się po prostu rewelacyjnie.
Pamiętajcie – wielkie rzeczy potrafią zmienić wiele. Aż boję się chwytać za jakiegoś wysoko ocenianego RTS-a na Xboksa 360… nie, no przecież to niemożliwe…