Dzisiaj w końcu nastał ten wielki dzień i Gran Turismo 5 zaczął kręcić się w czytniku konsoli. Mogę podzielić się z Wami tylko absolutnie pierwszymi wrażeniami, bowiem zaledwie od późnego popołudnia udało mi się wykręcić 5 poziom kierowcy. Za dużo zaglądania do różnych kątów w menu :)
Co jednak daje się zauważyć po tym krótkim okresie zabawy. Nie potrafię powiedzieć jeszcze co jest lepsze. GT5 czy Forza Motosport 3. Być może ktoś się nie zgodzi ze mną (na pewno), ale pod względem samego modelu jazdy chyba lepiej dzieło Polyphony porównywać do Forzy 2. Trójka jest po prostu nieco przystępniejsza niż pozostałe wymienione tytuły.
Co mi się na razie podoba? Oświetlenie, shadery, czyli innymi słowy lakier. No, ale ten bajerancki, choć nieco „przehadeerowany” efekt mogliśmy już podziwiać w GT5 Prologue. Model jazdy in plus, przynajmniej w tych popierdółkach, którymi na razie jeździłem. Dodam, że trybu Szybkiej jazdy, gdzie można pokierować trochę porządniejszymi furami jeszcze nie ruszałem.
Chociaż właściwie, to model jazdy wymaga pewnych wyjaśnień. Coś dla antyfanów: tak, niektóre zderzenia nadal są kartonowe. Jadąc zwykłym samochodem, nie z klasy premium (czyli takim z wnętrzem i widocznymi zniszczeniami karoserii) odbijanie się od innych pojazdów na zakrętach nadal się sprawdza i pozwala wystrzelić przed szereg. Ale jakoś absolutnie mi to nie przeszkadza.
Czytałem narzekania na dźwięki silników. Na razie ich nie rozumiem, na porządnym zestawie 5.1 muscle cary brzmią potężnie, można sprawdzić sobie w opcjach zakupu demo przejazdu.
Zieleń? Paskudna. Polyphony naprawdę zabrakło czasu, bo część tras jest śliczna, a część (na szczęście chyba znacznie mniejsza) wygląda jak PS2 w HD. Poważnie i bez przesady.
Czy mi to jakoś szczególnie przeszkadza? Nie, póki co jestem zauroczony. Do napisania pełnej recenzji jest jeszcze kilka dni, więc wiele jeszcze może się zmienić.
Podsumowując. GT5 czy Forza? Nie wiem, naprawdę nie wiem…