Być jak Uwe Boll - ElMundo - 4 grudnia 2010

Być jak Uwe Boll

ElMundo ocenia: The Movies
90

Choć Petera Molyneux znamy głównie z bajkowego Fable czy boskiego Black & White, „Piotrusiowi Panowi” zamarzyła się także posada wirtualnego reżysera. Powiedzieć, że „Hollywood stoi przed nami otworem” to może mała nadinterpretacja, ale któż nie chciałby choć przez chwilę nawrzucać obijającym się planie filmowym gwiazdom?

Dzięki The Movies mamy możliwość przejścia przez 90 lat historii współczesnego kina – od 1920 do 2010 roku. Choć naszym zadaniem wcale nie jest bezpośrednia reżyserka nowych hitów światowego box office’u , to wpływ na jakość naszych dzieł mamy niezwykle wydatny, zajmujemy się bowiem praktycznie każdym aspektem pracy prężnie działającego studia. W skrócie: budujemy plany filmowe i pozostałą infrastrukturę, dbamy o prestiż i porządek studia oraz spełniamy wydumane widzimisię naszych gwiazdorów. O ile pierwsze dwa punkty nie naprzykrzają nam się jakoś szczególnie, tak z łechtaniem ego grupy aktorów i reżyserów są praktycznie same problemy. Na początku wymagania stawiane przez gwiazdy studia nie prezentują się horrendalnie, ale już po kilku latach do łbów uderza popularność, tabloidy i alkohol. Niestety, procenty szybko robią z czystych i cieszących się dobrą opinią pracowników naszej wytwórni zapijaczonych ochlaptusów, których główną ambicją jest zagranie w filmie klasy C. Dochodzi nawet do sytuacji, że w trakcie kręcenia filmu gwiazdy sięgają po flaszkę wódki, a po wypielęgnowanej trawie od lewej do prawej zataczają się beznamiętnie aktorzy mający właśnie próby scenariusza. To jednak nie jedyny problem: gwiazdeczki podnoszą lament z powodu braku wygodnej przyczepy, jedzenia, złego wizerunku, braku świty, niskiej gaży, złych stosunków…

I to właśnie czyni The Movies grą wyjątkową. Okiełznanie mechanizmów rządzącym wytwórnią filmową, choć początkowo trudne i żmudne, po pewnym czasie sprawia niesamowitą satysfakcję. Zakręcony klimat gry wciąga jak odkurzacz marki „Zasysacz”. Projektowanie terenu, nadzór nad każdym etapem produkcji filmów i walka z konkurencyjnymi studiami przynosi wiele przyjemności. Jeśli mamy ochotę wcielić swój pomysł na film, również nic nie stoi na przeszkodzie – twórcy oddali nam do dyspozycji niezwykle rozbudowany edytor, w którym klecimy swoje dzieło korzystając  z setek dostępnych przykładowych scen, przebierając w różnorakich kostiumach i dowolnie modyfikując długość obrazu, kolejność wydarzeń i technologię wyświetlania. Świetne wrażenie robi także polska wersja językowa, a szczególnie głosy prezenterów radiowych. W zabawny i często niezwykle groteskowy sposób towarzyszą nam przez cały okres filmowej historii – dzięki nim możemy się dowiedzieć, że komuniści to wrogowie publiczni numer jeden (jakby ktoś nie wiedział :)), a kino to tylko chwilowa moda, która nie ma szans na przetrwanie. Na szczęście bardzo się mylili.

Jeśli na którąkolwiek z Państwowych Wyższych Szkół Teatralnych jest już za późno (albo nie mamy predyspozycji do bycia aktorem), a zawsze fascynowało nas Hollywood „od kuchni” – The Movies jest w sam raz i to nie tylko dlatego, że jest chyba jedyną tego typu produkcją. To prostu kawał świetnej strategii z wieloma innowacyjnymi pomysłami, przy której spędzicie ogrom czasu. No to w takim razie… Koniec zdjęć!

ElMundo
4 grudnia 2010 - 13:46