Assassin’s Creed znudził mnie. Jako fan serii Prince of Persia wiązałem z nowym dziełem studia Ubisoft Montreal ogromne nadzieje, ale mimo świetnego pierwszego kontaktu, ostatecznie grze nie udało się spełnić moich oczekiwań. Owszem, podobały mi się realia historyczne, polubiłem głównego bohatera, imponowała mi również swoboda, z jaką nasz śmiałek poruszał się po świetnie zaprojektowanych lokacjach, ale na tym koniec. Assassin’s Creed zawiódł mnie, bo perspektywa wykonywania kolejnych misji według identycznego schematu przestała być dla mnie interesująca już po kilku godzinach rozgrywki. W rezultacie przygody Altaira ukończyłem z musu i piszę to z bólem, bo potencjał był ogromny.
Po drugą odsłonę cyklu sięgałem z mniej przychylnym nastawieniem, choć zanim gra trafiła na rynek, było jasne, że fabuła zostanie tutaj poprowadzona w zupełnie inny sposób niż w „jedynce”. I faktycznie, autorzy dotrzymali danego słowa. W Assassin’s CreedII w niepamięć odeszły morderstwa wykonywane według wzoru „ukończ kilka minigier i zlikwiduj główny cel”, a zamiast nich otrzymaliśmy urozmaiconego sandboksa z solidnym wątkiem fabularnym, który wymaga od grającego nieco więcej, niż tylko zabijania przeznaczonych do odstrzału ludzi.
Tak jak w każdej przyzwoitej piaskownicy, tak i w Assassin’s Creed II mamy wiele różnych rzeczy do roboty. Oprócz śledzenia losów Ezio Auditore i poszukiwania typowych dla tej serii znajdźek, w produkcie firmy Ubisoft możemy imać się rozmaitych zadań dodatkowych. Są tu tradycyjne zlecenia na zabójstwo, są misje kurierskie, bijatyki, wyścigi, a jeśli mamy żyłkę do interesów, możemy zainwestować w otoczoną murem willę rodziny Auditore, w późniejszej fazie rozgrywki pełniącej roli bazy wypadowej. W grze pojawiły się też odrębne, kapitalnie zaprojektowane lokacje, gdzie nasz bohater musi popisać się umiejętnościami akrobatycznymi godnymi Księcia Persji. Oczywiście podstawowe aspekty rozgrywki, takie jak swobodne bieganie po świetnie zaprojektowanych miastach (w tej roli m.in. Wenecja i Florencja) czy walka z wieloma przeciwnikami naraz, również zostały odpowiednio podrasowane. Pojawiły się też niecodzienne atrakcje, jak możliwość sterowania gondolą czy przelotu na skrzydłach zaprojektowanych przez samego Leonarda da Vinci.
Assassin’s Creed II to jedna z najlepszych gier, jakie pojawiły się na rynku w 2009 roku. Ubisoft nie odciął kuponów od sukcesu pierwowzoru, który mimo swoich wad, sprzedał się po prostu znakomicie. Zamiast pójść po linii najmniejszego oporu, twórcy przeanalizowali popełnione wcześniej błędy, zostawili sprawdzony w boju szkielet, ale na nim zbudowali zupełnie inny produkt – bardziej przemyślany, urozmaicony i dopracowany. Trudno się zatem dziwić, że pod względem jakości rozgrywki „dwójka” zostawia w tyle „jedynkę” – nie jest to może przepaść, ale różnica jest spora.
Pierwszy Assassin’s Creed pękł u mnie w piętnaście godzin, ale już po dziesięciu miałem go serdecznie dość i chciałem, żeby misja Altaira jak najszybciej się skończyła. Przy „dwójce” spędziłem godzin trzydzieści, nie żałując ani jednej minuty. I to chyba wystarczy za rekomendację.