„Blizna” Chiny Miéville’a rozgrywa się w niesamowitym świecie Bas Lag, znanym już niektórym czytelnikom z wcześniejszej powieści tego autora pt. „Dworzec Perdido”. Mimo że obydwa utwory są w pewien sposób ze sobą powiązane, można je czytać niezależnie.
Główna bohaterka „Blizny”, Bellis Coldwine, jest znajomą Isaaka Dana der Grimnebulina, naukowca, który jakiś czas temu przypadkiem sprowadził koszmar na Nowe Crobuzon. Bellis, obawiając się (niebezpodstawnie zresztą), że ta znajomość może zaowocować poważnymi kłopotami, zatrudnia się jako tłumaczka na pokładzie Terpsychorii, statku wiozącego skazańców – prze-tworzonych oraz kolonistów – do młodej kolonii Nowego Crobuzon. Okrętowi nie jest jednak dane dotrzeć do celu – na Wezbranym Oceanie opanowują go piraci i mordują wszystkich oficerów. Szeregowi członkowie załogi, pasażerowie i skazańcy zostają zabrani na Armadę, tajemnicze miasto zbudowane ze zdobytych statków, gdzie zostają wcieleni do załogi. Dzięki umiejętnej polityce asymilacji w zasadzie nikt z uprowadzonych nie chce uciekać – a już na pewno nie prze-tworzeni, którzy przestali być więźniami, a zostali pełnoprawnymi obywatelami Armady. Bellis dostaje pracę w bibliotece i z nudów powoli odkrywa plany przywódców tego niezwykłego miasta, wplątując się przy okazji w poważną intrygę.
O ile przy lekturze „Dworca Perdido” miałam uczucie lekkiego (ale to naprawdę lekkiego) przerostu formy nad treścią, przy „Bliźnie” to wrażenie zniknęło. Barokowe, pełne rozmachu opisy są naprawdę wciągające. Są praktycznie na każdym kroku, ale mimo to nie nudzą (informacja dla wszystkich, którzy uważają, że opisy z definicji nie należą do ciekawych – po lekturze powieści Miéville’a łatwo zmienić zdanie), wprost nie da się od nich oderwać. Prawdę powiedziawszy, już dawno nie miałam do czynienia z tak świeżą i oryginalną kreacją świata. Autor wyznaje zasadę, że tylko to, co brudne i zniekształcone, może być prawdziwe.
I faktycznie, ten model się sprawdza – Bas Lag sprawia wrażenie niezwykle realnego, w przeciwieństwie do wielu cukierkowych światów fantasy, wyglądających jak spod jednej sztancy. Może i jest okrutny, chwilami wręcz budzący wstręt (np. groteskowe ciała prze-tworzonych), ale bez wątpienia wciągający i zapadający w pamięć. Nowe Crobuzon, Dreer Samher – ojczyzna ludzi-kaktusów, wyspa ludzi-moskitów, kraina zmarłych – Cromlech – wszystkie te miejsca mają swoją historię, opowiedzianą w ciekawy sposób, bez przynudzania rodem z podręcznika. W kilku zdaniach Miéville sygnalizuje, że nie są to jedyne fascynujące krainy w Bas Lag. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja, aby je zwiedzić.
Bohaterowie są równie interesujący jak świat, w którym żyją. Mamy tu całą galerię wyrazistych postaci – zimną, oschłą, chwilami wręcz antypatyczną Bellis (co jest stosunkowo rzadkie wśród głównych bohaterów, autorzy raczej starają się, abyśmy polubili postacie), spiskowca i kombinatora Fenneca, pełnych pasji, żyjących marzeniami Kochanków, niewiarygodnie wręcz opanowanego Uthera Doula, zdolnego do poświęceń prze-tworzonego Tannera (jednego z niewielu bohaterów budzących sympatię) i wielu innych.
Twórczość Miéville’a polecam zdecydowanie wymagającym czytelnikom, poszukującym w fantastyce oryginalności, a nie wałkowania po raz setny tych samych schematów. Podróż do Bas Lag powinna zadowolić nawet najbardziej wyszukane gusta.