Hejterstwo i wojny fanbojów - osiągnęliśmy szczyt czy będzie jeszcze gorzej? - TommiK - 10 kwietnia 2011

Hejterstwo i wojny fanbojów - osiągnęliśmy szczyt czy będzie jeszcze gorzej?

Napisanie poniższego tekstu odkładałem już od jakiegoś czasu. Wczoraj jednak moja cierpliwość się skończyła, więc stwierdziłem, że najlepiej od razu wylać swoje żale. Oto mój krótki i na pewno dla części osób nieprzyjemny komentarz do tego, co wyprawia się na polskich forach dyskusyjnych, komentarzach do newsów i innych obszarach wymiany tzw. subiektywnej opinii.

Jako blogger, a przede wszystkim jako osoba interesująca się branżą gier, podobnie jak Wy, regularnie przeglądam serwisy związane z tematyką. W zdecydowanej większości odwiedzam strony zagraniczne - anglo- i niemieckojęzyczne - przede wszystkim z tej racji, że przeważnie szybciej od rodzimych odpowiedników przekazują informację, w przeważającej mierze również w bardziej rzetelny i dokładny sposób. Istnieje ku temu jeszcze jeden, również istotny powód - nie muszę oglądać tam prania się po mordach wśród czytelników komentujących informacje i felietony. Niestety, ale właśnie ten ostatni czynnik coraz mocniej odstrasza mnie od śledzenia opinii rodzimej społeczności graczy.

Dlaczego w ogóle komentarze grają dla mnie rolę? Jako gracz odczuwam naturalną potrzebę większej lub mniejszej wymiany opinii z innymi mi podobnymi. Czysta ludzka potrzeba dzielenia się wrażeniami. Z drugiej strony, jako blogger realizujący swoją pasję lubię wiedzieć, co myślą inni, czego oczekują od producentów gier, czy im (nie) podobają się te same zjawiska, co mi, itd.. Poza tym, wypowiedzi czytelników często są źródłem ciekawych, nieznanych mi faktów, błyskotliwych spostrzeżeń, jako że niektórzy gracze siedzą w branży mocniej niż niejeden redaktor. Te aspekty są jednak mocno zaburzone w przypadku większości dyskusji, które obserwuję na polskich serwisach i forach dyskusyjnych.

Oręż gotowy, naparzać czas!

Od razu zaznaczam, że nie mam mocy stwierdzić, że przypadłość ta dotyczy jedynie nas. Nie znam hiszpańskiego, fińskiego ani rosyjskiego, by móc ocenić, jak jest w innych krajach. Nie mam natomiast problemów z angielskim czy niemieckim i na podstawie tego, co codziennie czytam, zauważam kolosalną różnicę w poziomie i merytoryce wypowiedzi. Wczoraj przepaść ta po raz kolejny unaoczniła mi się po lekturze dwóch dyskusji na podobny temat.

Jedna rozmowa miała miejsce na pewnym anglojęzycznym serwisie, który przygotował graficzne porównanie dwóch ostatnio wydanych strzelanek. Zestawienie dotyczyło przede wszystkim grafiki na konsolach Sony i Microsoftu, oprócz szczegółowego opisu autora były tam dokładne zrzuty ekranu, wykresy pokazujące przewagę wersji na Xbox 360. Naturalnie pojawiły się uwagi w komentarzach, a jeden czytelnik posługiwał się mało merytorycznymi i raczej nacechowanymi emocjonalnie sformułowaniami, które nosiły znamiona klasycznego fanbojstwa. Co najważniejsze, był odosobniony, nikt nie przyszedł mu ze wsparciem, szybko został zniwelowany w dyskusji, którą już na dobre zdominowały raczej rzeczowe odniesienia do faktów z artykułu - mierzalnych, namacalnych wartości, liczb, bez bronienia którejś z marek czy - co gorsza - obrażania grup konsumentów.

Poznaj przeciwnika...

Niestety, ale przeciwieństwem tego była nasza swojska forma dyskusji pod informacją na jednej z polskich stron, również dotyczącą grafiki i różnic między platformami. Kilkadziesiąt komentarzy, obrażanie siebie nawzajem, emocjonalne i wulgarne sformułowania, osobiste docinki między osobami, które przecież nawet nie znają się osobiście. Wśród nich naturalnie były i wartościowe wypowiedzi, dowiedziałem się tego i owego,  ale nie zmienia to faktu, że stanowiły one kroplę w morzu fanbojskich hord i zastępów hejterów.

Niedługo premierę ma nowa odsłona serii Mortal Kombat. Ale jaki jest sens ją kupować? Lanie po mordach mamy przecież za darmo, wystarczy dostęp do internetu i właściwe adresy. Można wykonać każde combo, jakie tylko przyjdzie nam na myśl. Na Fatality też nie ma ograniczeń, choć przy tym poziomie bardziej odpowiednia będzie nazwa Babality.

... i go wykończ!

Najpopularniejsze tematy wojenek podjazdowych to od pewnego czasu: 'pecety vs. konsole', 'konsola X vs. konsola Y', 'poważne gry PC vs. skonsolowienie'. Zastanawiam się często, skąd się bierze taki poziom agresji i przeważnie dochodzę do wniosku, że to wszystko jest wyrzucaniem z siebie frustracji. Żalu, że się nie ma tego czy tamtego, że ktoś ma to, czego my nie posiadamy, choć chcielibyśmy. "Mam Xboksa, ale nie stać mnie przez to na PlayStation, więc obrażę kogoś, kto pochwalił grafikę w Uncharted". "Mam stare PC i ciągnę gry z torrentów, ale pobawiłbym się na Kinekcie - dowalę komuś, kto ma sprzęt Microsoftu". Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że takie mechanizmy często mają wpływ na kształt dyskusji. Nie wierzę, że nienawiść do sprzętu danego producenta bierze się z niczego - zawsze gdy widzę takie wylewanie złości myślę sobie, że wystarczyłoby, żeby jeden czy drugi fanboj dokupił sobie sprzęt, którego nie ma, pograł w exclusive'y, i frustracja w moment by ustąpiła.

Oczywiście powodów jest znacznie więcej - zły humor, kompleksy, niedowartościowanie, zwykła złośliwość, itd. - ale już nie będę ich zgłębiał - tutaj zostawiam Wam pole do ... no właśnie - do dyskusji. Całe szczęście nasz przytulny zakątek na gameplay.pl jak dotąd pozostaje jednym z tych miejsc, na których nie uświadczamy tych nieprzyjemnych rzeczy, o których wspomniałem.

Napisanie poniższego tekstu odkładałem od jakiegoś już czasu. Wczoraj jednak miarka się przebrała, więc stwierdziłem, że najlepiej od razu wylać swoje żale. Oto mój krótki i na pewno dla części osób nieprzyjemny komentarz do tego, co wyprawia się na polskich forach dyskusyjnych, komentarzach do newsów i innych obszarach wymiany tzw. subiektywnej opinii.
Jako blogger, a przede wszystkim jako osoba interesująca się branżą gier, podobnie jak Wy, regularnie przeglądam serwisy związane z tematyką. W zdecydowanej większości odwiedzam strony zagraniczne - anglo- i niemieckojęzyczne - przede wszystkim z tej racji, że znacznie szybciej od rodzimych odpowiedników przekazują informację, w przeważającej mierze również w bardziej rzetelny i dokładny sposób. Istnieje ku temu jeszcze jeden, również istotny powód - nie muszę oglądać tam prania się po mordach wśród czytelników komentujących informacje i felietony. Niestety, ale właśnie ten ostatni czynnik coraz mocniej odstrasza mnie od śledzenia opinii rodzimej społeczności graczy.
Dlaczego w ogóle komentarze grają dla mnie rolę? Jako gracz odczuwam naturalną potrzebę większej lub mniejszej wymiany opinii z innymi mi podobnymi. Czysta ludzka potrzeba dzielenia się wrażeniami. Z drugiej strony, jako blogger realizujący swoją pasję lubię wiedzieć, co myślą inni, czego oczekują od producentów gier, czy im też (nie) podobają się te same zjawiska, co mi. Poza tym, wypowiedzi czytelników często są źródłem ciekawych, nieznanych mi faktów, błyskotliwych spostrzeżeń, bo niektórzy gracze siedzą w branży mocniej niż niejeden redaktor. Te aspekty są jednak mocno zaburzone w przypadku większości dyskusji, które obserwuję na polskich serwisach i forach dyskusyjnych.
Od razu zaznaczam, że nie mam mocy stwierdzić, że przypadłość ta dotyczy jedynie nas. Nie znam hiszpańskiego, fińskiego ani rosyjskiego, by móc ocenić, jak jest w innych krajach. Nie mam natomiast problemów z angielskim czy niemieckim i na podstawie tego, co codziennie czytam, zauważam kolosalną różnicę w poziomie i merytoryce wypowiedzi. Wczoraj przepaść ta po raz kolejny unaoczniła mi się po lekturze dyskusji na podobny temat.
Jedna rozmowa miała miejsce na pewnym anglojęzycznym serwisie, który przygotował graficzne porównanie dwóch ostatnio wydanych strzelanek. Zestawienie dotyczyło przede wszystkim grafiki na konsolach Sony i Microsoftu, oprócz szczegółowego opisu autora były tam dokładne zrzuty ekranu, wykresy pokazujące przewagę wersji na Xbox 360. Naturalnie pojawiły się uwagi w komentarzach, a jeden czytelnik posługiwał się mało merytorycznymi i raczej nacechowanymi emocjonalnie sformułowaniami, które nosiły znamiona klasycznego fanbojstwa. Co najważniejsze, był odosobniony, nikt nie przyszedł ze wsparciem, szybko został zniwelowany w dyskusji, którą już na dobre zdominowały raczej rzeczowe odniesienia do faktów z artykułu - mierzalnych, namacalnych wartości, liczb, bez bronienia którejś z marek czy - co gorsza - obrażania grup konsumentów.
Niestety, ale przeciwieństwem tego była nasza swojska forma dyskusji pod informacją na jednej z polskich stron, również dotyczącą grafiki. Kilkadziesiąt komentarzy, obrażanie siebie nawzajem, emocjonalne i wulgarne sformułowania, osobiste docinki między osobami, które nawet nie znają się osobiście. Wśród nich naturalnie były i wartościowe wypowiedzi, dowiedziałem się tego i owego, ale nie zmienia to faktu, że stanowiły one kroplę w morzu.
Po co kupować Mortal Kombat? Lanie po mordach mamy za darmo, wystarczy dostęp do internetu i właściwe adresy. Można wykonać każde combo, jakie tylko przyjdzie nam na myśl. Na Fatality też nie ma ograniczeń, choć przy tym poziomie bardziej odpowiednia będzie nazwa Babality.
Najpopularniejsze tematy wojenek podjazdowych to od pewnego czasu: pecety vs. konsole, konsola X vs. konsola Y, poważne gry PC vs. skonsolowienie. Zastanawiam się często, skąd się bierze taki poziom agresji i przeważnie dochodzę do wniosku, że to wszystko jest wyrzucaniem z siebie frustracji. Żalu, że się nie ma tego czy tamtego, że ktoś ma to, czego my nie posiadamy, choć chcielibyśmy. "Mam PlayStation, ale nie stać mnie przez to na Xboksa, więc obrażę kogoś, kto pochwalił grafikę w Uncharted". "Mam stare PC i ciągnę gry z torrentów, ale pobawiłbym się na Kinekcie - dowalę komuś, kto ma sprzęt Microsoftu". Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że takie mechanizmy często mają wpływ na kształ dyskusji. Nie wierzę, że nienawiść do sprzętu danego producenta bierze się z niczego - zawsze gdy widzę takie wylewanie złości myślę sobie, że wystarczyłoby, żeby jeden czy drugi fanboj dokupił sobie sprzęt, którego nie ma, pograł w exclusive'y, i frustracja w moment by ustąpiła.
Oczywiście powodów tutaj jest znacznie więcej i tutaj zostawiam Wam pole do .. no właśnie, dyskusji. Całe szczęście nasz przytulny zakątek na gameplay.pl jak dotąd pozostaje jednym z tych miejsc, na których nie uświadczamy tych nieprzyjemnych rzeczy, o których wspomniałem.
TommiK
10 kwietnia 2011 - 12:38