MMA #8 - Wirtualny trening od Elektroników - yasiu - 3 maja 2011

MMA #8 - Wirtualny trening od Elektroników

yasiu ocenia: EA Sports MMA
75

Kilka tygodni temu przedstawiłem swoją recenzję UFC Undisputed 2010, byłem w tym czasie przekonany, że konkurencja od EA to zwykły buton masher nie oferujący wiele więcej niż proste bijatyki 3D. Teraz już mogę się przyznać, że demo mocno mnie zmyliło, bo pod wieloma względami gra z EA okazała się znacznie lepsza od produkcji sygnowanej przez UFC. Ma oczywiście swoje minusy, ale dla ludzi szukających fajnej bijatyki na zasadach MMA może być znacznie lepszą propozycją.

Graficy się postarali, Panowie w rzeczywistości wyglądają mniej strasznie.

EA w moich oczach dołuje przez dwie rzeczy, mniejszą ilość trybów rozgrywki oraz brak zawodników z UFC. To drugie jest spowodowane faktem, że Dana White (szefujący UFC) zagroził zawodnikom, że jeśli wezmą udział w tej grze, nie będą mieli czego szukać w jego organizacji. Trochę mu mina zrzedła, kiedy Randy Couture podpisał umowę z EA stając się jednym z trzech promujących grę twarzy. Obok niego stanął Fedor Emelianenko a w Japonii Randy’ego zastąpił Hidehiko Yoshida.

Brak fajterów z UFC jest minusem tylko jeśli oczekujemy zawodników występujących teraz, weteranów którzy karierę w Ultimate skończyli i przeszli do innych federacji w grze nie brakuje. Josh Barnett, Andrei Arlovski, Robbie Lawler czy Pat Miletich to tylko niektórzy z zawodników którzy dawali sobie nieźle radę w oktagonie. Dla mnie – jako, że oglądam od jakiegoś czasu UFC od początku, od pierwszej gali – to świetna wiadomość. Nie skorzystałem niestety – nie miałem jak – z możliwości ściągnięcia samego Wielkiego Johna jako zawodnika. Niemniej, możliwość jest.

Po prawo chyba Nick Diaz, pięknie swego czasu sobie dawał radę

Mieszanka zawodników zadowoli wielu fanów, do tego wielu zapewne ucieszy mieszanka zasad, nie wnikając w szczegóły, walczyć możemy w ringu, w oktagonie lub w okrągłej klatce. Różny może być czas trwania rund, różnie też traktowane są uderzenia łokciami i kopnięcia w parterze – niektóre federacje nie pozwalają na to, gra to uwzględnia. Dla mnie trochę szkoda, bo nie ma jak zmiękczyć pacjenta w parterze kilkoma ciężkimi strzałami łokciem, ale, walkę można przecież wygrać w inny sposób.

Tu, inaczej niż w UFC Undisputed, udawało mi się wygrywać walki na różne sposoby, biorąc pod uwagę mocne strony przeciwnika, swoje mocne strony mogłem spokojnie dostosować swoje działania do tego co działo się na ekranie. Czasem trzeba było wytrzymać kilka chwil w klinczy, sprowadzić przeciwnika do parteru a tam stłuc go do nieprzytomności. Innym razem trzymanie się na dystans, doskoki i szybkie kombinacje ciosów pięściami były znacznie lepszym rozwiązaniem. Samo sterowanie zawodnikiem zrealizowano całkiem sympatycznie. Wyprowadzanie ciosów prawym analogiem – i modyfikowanie ich kilkoma przyciskami – sprawdzało się dla mnie bardzo dobrze, w zasadzie nigdy nie było problemu, że mój zawodnik nie chciał zrobić tego, co ja chciałem.

Alistair ma szerokie grono fanów

Jedyny problem pod względem sterowania dolega też konkurencyjnemu tytułowi. Mimo zastosowania dwóch różnych sposobów rozwiązywania poddań, żaden z nich mi nie podpasował i pewnie jeszcze trochę czasu minie, zanim ktoś wymyśli jakieś rozsądne rozwiązanie tej kwestii. Poddania nadal są zbyt losowe i często frustrujące. Dlatego w zasadzie z nich nie korzystałem, wolałem bić, kopać, rzucać, a z tym akurat nie ma problemu.

Sporym plusem EA MMA jest też różnorodność stylów rezprezentowanych przez przeciwników. Nie jest ich może zbyt wiele, ale wyraźnie widać czym się różnią. Wiadomo dokładnie, czego można spodziewać się po judoce, a czym przyłoży nam kickbokser. W trybie kampanii od tego, jaki styl wybierzemy, zależą nasze parametry i to, jak nasz zawodnik będzie się rozwijał. Specjalista od walki w parterze może – a nawet powinien – ćwiczyć walkę w stójce, ale jego największa siła leży w leżeniu. I to bardzo dobrze, w końcu każdy lubi grać inaczej a gra nie pozwala – przynajmniej ja tego nie zauważyłem – na stosowanie jednego uniwersalnego sposobu na wygraną. Fajne też w trybie kampanii jest spotykanie mnóstwa znanych osób. Naszym prowadzącym jest były mistrz wagi ciężkiej Bas Rutten, odwiedzimy sale treningowe Randy’ego, Pata i jeszcze kilku innych znanych zawodników i trenerów. Mi to pasuje, podoba mi się też rozwiązanie rozwoju naszego zawodnika. Zaczynamy bazowym fajterem, ustalamy styl, wygląd (łącznie z dodaniem własnej twarzy) wzrost, wagę i wiek. Dalej to już tylko wybór treningów wpływa na umiejętności zawodnika. Trenować można sporo rzeczy, czasem zdarzają się błędy (np. wystarczy uciekać po ringu żeby zaliczyć niektóre z zadań) ale ogólnie uczymy się rzeczy które potem podczas walki się przydają. Każdy trening powoduje wzrost umiejętności ale ważne jest, że nie musimy za każdym razem robić tego ręcznie. Automatyczne wykonanie sesji powoduje wzrost parametrów o takie wartości, jakie dało nasze najlepsze ręczne ukończenie. Podczas kampanii możemy nauczyć się maksymalnie szesnastu technik specjalnych. Każdy z trenerów może nauczyć nas kilku technik, aby je nabyć musimy wykonać jakieś zadanie. System całkiem prosty i sprawdzający się w praktyce.

A to o ile mnie oko nie myli Kevin Randleman

Niestety, dla pojedynczego gracza oprócz kampanii zostaje w zasadzie klasyczny tryb walki między dwoma wybranymi zawodnikami. O co chodzi w MMA 101 nie do końca zrozumiałem – to chyba coś w rodzaju samouczka – ale wiem za to, że w sieci EA MMA rozwija skrzydła. Są organizowane turnieje, można nawet zdobyć konkretne nagrody pieniężne. No i fajnie, ale dodanie choćby trybów turniejowych mogło by grze pomóc.

Pod względem oprawy graficznej i dźwiękowej EA MMA prezentuje się całkiem przyzwoicie – może trochę gorzej niż Undisputed, ale i tak jest nieźle. Nadal nie jest to idealna gra o MMA, ale na taką jeszcze trochę poczekamy, temat jest trudny do zrealizowania w formie wirtualnej i chwała programistom, że udało im się tak dobrze to zrobić. Następne – szczerze wierzę – będą lepsze.

yasiu
3 maja 2011 - 08:28