Ach, ileż to okazji się ostatnio zdarza, żeby popuścić wodze fantazji. Najbardziej mokre sny prawdziwego nerda zdają się być na wyciągnięcie ręki, wystarczy tylko sięgnąć... wyobraźnią. Podobnie jak plotki o PlayStation 4 w 2012 roku, tak i wizja możliwości uruchomiania gier z Xboksa 360 na PC wydaje się być nieprawdopodobna. Ale właściwie... dlaczego?
Porzućmy na chwilę kwestie techniczne, ponieważ, przyznaję się, nie znam się na nich. Szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia, czy stworzenie emulatora, bądź przeniesienie w jakiś inny sposób gier na komputery wyposażone w Windows 8 jest możliwe, czy nie. Podjerzewam jednak, że tak ponieważ gdyby przeciętny komputer (mówiąc przeciętny, mam na myśli kupiony w Polsce za 2,5-3 tys. zł.) nie byłby, chociażby hipotetycznie, w stanie spełnić tego zadania, zdaje się, że ta plotka nie miałaby nawet prawa się urodzić. Specjaliści z Insideris, czy Teknylate popukaliby się w czoło i odesłali swoje anonimowe źródła do psychiatry. Abstrahując więc zupełnie od technicznego żargonu, zastanówmy się nad dwoma kwestiami. Po pierwsze - co Microsoft może zyskać na wprowadzeniu takiej funkcji do Windowsa 8? Wiadomym jest przecież, że korporacja taka jak gigant z Redmond nie działa charytatywnie. Wszystko co robią jest wielokrotnie wyliczane przez analityków i podejrzewam, że istnieje nawet wykres, którym sztaby specjalistów obrazują stosunek między ilością pieniędzy wpakowanych w akcje charytatywne, a jakiegoś rodzaju punktami popularności, w postaci których przedstawiają wizerunek firmy. Drugą kwestią jest – co mogą zyskać (a może stracić?) na tym gracze? Ta kwestia z pewnością bardziej dla nas nurtująca, dlatego zajmę się nią w pierwszej kolejności, w myśl zasady „im dłuższa ściana tekstu, tym mniej Czytelników dotrwa do końca”.
Wyobraźmy więc sobie, że sytuacja którą prorokuje serwis Teknylate staje się rzeczywistością. Upgrade’ujemy nasze systemy operacyjne z Windowsa 7, bądź też kupujemy przynajmniej mid-endowego laptopa/peceta z licencą OEM i cieszymy się najnowszym oprogramowaniem Microsoftu. W tej sytuacji posiadacze nowego systemu dzielą się w naturalny sposób na dwie, warte osobnego omówienia, grupy: posiadaczy Xboksa 360 oraz osoby nie mające tejże konsoli.
Jeżeli należymy do grupy, która już wcześniej zaopatrzyła się w sprzęt Microsoftu, to jesteśmy w pozycji o tyle ciekawej, że z dużym prawdopodobieństwem można założeć, że korzystamy z naszego urządzenia. Mówiąc inaczej - kupujemy gry przeznaczone na tę konsolę. W tej sytuacji w dany tytuł zagramy na pewno, jednak jak możena nas skusić na wykupienie opłaty o której mówią plotki? Jeżeli to uczynimy, to dostajemy po prostu kolejne urządzenie, na którym możemy uruchamiać gry, które już i tak byśmy kupili. Do czego nam się to może przydać, skoro do telewizora w salonie i tak mamy podpiętego Xboksa 360?
Wbrew pozorom, w dobie wypełniania każdej chwili wolnego czasu, może stać się to ogromnym ułatwieniem dla wielu osób. Wizja kontynuowania gry w podróży, na wykładzie, na wyjeździe, u znajomego, który nie ma Xboksa, podczas przedłużającej się wizyty u rodziny, itd, jest całkiem kusząca i wydaje się też rozsądna. Ile razy chcieliście grać dalej w tytuł, który Wam się wyjątowo spodobał, ale spieszyliście się na pociąg, albo na zajęcia? Moim zdaniem mylą się ci, którzy prorokują, że po wprowadzeniu tego rozwiązania konsumenci masowo pozbywaliby się swoich konsol. Gracz współczesny to zwierzę leniwe i lubiące wygody. Każdorazowe podłączanie laptopa do telewizora, przed półgodzinną sesją w Call of Duty to dla wielu wystarczający powód, żeby nie pozbyć się konsoli. Wyobrażcie sobie grzebanie w kablach i pochylanie się nad laptopem stojącym obok telewizora przez kilka minut, żeby w końcu uruchomić sprzęt, ustawić go tak, aby zapewniał komfortową zabawęm, podłączyć kontroler i dopiero włączyć grę. Tragedia, przynajmniej dla mnie. No, ale ja jestem z natury leniwy. Sęk w tym, że większość graczy także, niech więc powstrzymają się od komentarza ci, którzy co drugi dzień podłączają swoje komputery do telewizora. Wszyscy trzej, bo podejrzewam, że nie ma ich więcej. Jeżeli Microsoft wprowadzi system zapisywania stanów gry w chmurze (a bez tego cała idea pozbawiona by była sensu), to komputer stanie się naturalnym przedłużeniem Xboksa, nie jego zastępcą.
Problemem może być jednak niechęć użytkowników do uiszczania, kolejnej już, miesięcznej opłaty. Oczyma wyobraźni widzę siebie zgrzytającego zębami, gdyby przyszło mi płacić miesięcznie 20-30 złotych, za możliwość uruchomiania gier z Xboksa 360 na swoim laptopie. Dodajmy do tego koszt Xbox Live Gold i zorientujemy się, że co miesiąc odpalamy gigantowi z Redmond sumkę, która przypomina koszt miesięcznego abonamentu na telefon.
Nieco inaczej przedstawia się sprawa, jeżeli konsoli Microsoftu nie mamy. W takim wypadku za relatywnie małe pieniądze, zyskujemy możliwość sięgnięcia do biblioteki gier, do których nie mieliśmy do tej pory dostępu. Tytułów ekskluzywnych jest co prawda coraz mniej, ale wyobrażam sobie, że gracze stricte pecetowi, chętnie sprawdziliby jak sprawują się Gearsy, czy Halo, chociażby z ciekawości. Jest kilka tytułów z current-genowej konsoli Microsoftu, w które jednak wypada przejść, a obecnie ich cena jest już śmiesznie niska. Warto zaznaczyć, że mówię tutaj głównie o „dużych grach”, nie biorąc pod uwagę gier z XBLA. Sorry konsolowcy, ale posiadacze pecetów pod względem dostępności do małych produkcji nie mają Wam czego zazdrościć. Steam jest o niebo lepszy lepsze niż XBLA, przede wszystkim pod względem promocji, ale także szerszego wyboru dostępnych tytułów indie. Muszę też powiedzieć, że mi osobiście brakuje na PC zunifikowanej platformy łączącej niwelującej typowo pecetowe problemy (sterowniki, patche, brak kompatybilności, skoki animacji) i łączącą graczy tak jak robi to Xbox Live czy PlayStation Network. Oczywiście jest wspomniany już Steam, który ułatwia byłby idealne, ale z platformą tą jest zasadniczy problem – blokuje możliwość odsprzedawania gier. A tego nie zdzierżym.
Wreszcie przechodzimy do źródła całego zamieszania - co może zyskać Microsoft? Wydawać by się mogło, że jest to strzał w stopę, który zahamuje, o ile w ogóle nie zatrzyma, sprzedaż Xboksów 360! Weźmy jednak pod uwagę dwa czynniki. Po pierwsze, rynek i tak niedługo zostanie zupełnie nasycony obecną generacją konsol. Konsumenci za rok, góra dwa, będą już czekać na next-geny, a wydawanie niemałych pieniędzy na 7-8 letni sprzęt, uznają (słusznie) za nietrafioną inwestycję. Microsoft zdaje sobie sprawę, że nie może wiecznie pompować kolejnych partii Xboksa 360 do sklepów i prędzej czy później przyjdzie pora na wprowadzenie do sprzedaży jego następcy. Drugi czynnik, to fakt, iż twórca konsoli zarabia jednak w znacznej mierze na grach, które się sprzedają na dany sprzęt, nie na samym urządzeniu. Oczywiście za sobą mamy już czasy, kiedy Microsoft, czy Sony dopłacały do każdej sztuki Xboxa 360 czy PlayStation 3. Jednak w dalszym ciągu duża większość dochodu generowana jest przez sprzedaż software'u, nie hardware’u. Jest to oczywiście zupełnie naturalna sytuacja, ale sprawia że polityka sprzedaży konsol wygląda diametralnie inaczej niż polityka sprzedaży innych urządzeń. Gigant z Redmond w momencie w którym każdy solidny komputer, wyposażony w Windowsa 8, będzie miał możliwość uruchomienia gry z Xboksa 360, poszerza grono odbiorców swoich produktów wielokrotnie. Oczywiście proporcjonalnie, mniej użytkownikówWindowsów 8 kupi dany tytuł, niż posiadacze konsoli Microsoftu, jednak podejrzewam, że wśród masy przyszłych posiadaczy najnowszych Okienek znajdzie się spora grupa osób, które wygenerują niemały przychód.
Na koniec tego przydługiego wywodu (jeżeli dotrwaliście do końca, to gratuluję! Jesteście prawdopodobnie w sporej mniejszości!), zadam Wam pytanie otwarte, a nawet dwa. Czy korzystalibyście z funkcji gry w produkcje przeznaczone na Xboksa 360 na Waszych komputerach osobistych? Jeżeli tak, to jak często i w jaki sposób?