Nigdy jakoś nie potrafiłem przekonać się do darmowych bijatyk bazujących na uniwersum Dragon Ball. Z reguły były to pozycje co najmniej słabe, brzydkie, niezbalansowane. Kolejne edycje więc ściągałem z Internetu, instalowałem i po kilku godzinach usuwałem z dysku, przyrzekając sobie, że nigdy więcej ta gra nie wyląduje na twardym dysku mojego blaszaka. W ten sposób zakończyłem przed kilku laty swoją przygodę z M.U.G.E.N.A.M.-i i gdyby nie czysty przypadek, nigdy więcej bym pewnie do nich nie wrócił. Kilka miesięcy temu natknąłem się jednak na YouTube na fragmenty gameplayu z edycji 2011, które w niczym nie przypominały tego, co pamiętałem z poprzednich wersji. Ściągnąłem, rozpakowałem... i gram do dzisiaj.
Opis gry zwyczajowo rozpoczynam od zarysowania fabuły, w przypadku tego tytułu mija się to jednak z celem - w Dragon Ball Z M.U.G.E.N. Edition 2011 trybu Story najzwyczajniej bowiem w świecie brak. Zamiast tego możemy rozkoszować się trybem Arcade, Team Arcade, Survival (w różnych wariantach: 1 vs 1, 1 vs 2, 2 vs 1 etc., również z opcją walki wszystkich czterech postaci równocześnie), Versus, Team Versus oraz Co-Op. Do tego dochodzi również opcja treningu, bez której nie dałbym chyba rady wykonać screenów do dzisiejszego odcinka "Dobre, bo darmowe" - gra jest zwyczajna za szybka, aby dodatkowo trzymać palec w pogotowiu na klawiszem print screen.
Gdy wybieramy dowolny tryb gry, pierwsze co rzuca nam się w oczy, to zatrzęsienie postaci jakimi możemy zagrać - równo 100 bohaterów znanych z Dragon Ball, Dragon Ball Z, Dragon Ball GT oraz filmów animowanych. Gdy przyjrzymy się nieco dokładniej, nasz entuzjazm nieco opada - tylko pierwsza dwudziestka możliwych do wyboru postaci to Goku i Vegeta z różnych okresów historii oraz ich fuzje. Niemniej, każdy z tych 100 bohaterów (a przynajmniej: niemal każdy) to postać o swoim własnym stylu walki, którego trzeba po prostu się nauczyć (a różnice są ogromne, nawet pomiędzy niewiele różniącymi się wojownikami, jak np. Vegeta SSJ2 a Majin Vegeta SSJ2). Nieco dziwnym zabiegiem przy doborze postaci było jednak wrzucenie do grona grywalnych bohaterów takich, którzy w anime (w grze zresztą też) nigdy nie potrafili walczyć (np. Dende), z równoczesnym pominięciem postaci nawet słabych, ale które w starciach udział brały (Videl).
Gdy już jesteśmy przy stylu walki, warto wspomnieć o jednym, ciekawym zabiegu ze strony twórców gry: siła ataków energetycznych poszczególnych postaci jest mniej więcej skorelowana z siłą poszczególnych bohaterów (czyt. Goku z oryginalnego Dragon Balla jest ZNACZNIE słabszy od Goku z dowolnego okresu Dragon Ball Z). Piszę "mniej więcej", gdyż gdyby chcieć przenieść do gry rzeczywiste różnice w mocy poszczególnych bohaterów, to sensownie dałoby się grać chyba tylko Vegetą SSJ4, czy Goku SSJ4. Tutaj zaś różnice widać, nie przeszkadzają one nam jednak grać nawet słabymi postaciami (chociaż w ramach eksperymentu ustawiłem raz starcie Vegeta SSJ4 vs Chaozu; wyszedłem przygotować sobie kolację, zaparzyć herbatkę, przy okazji sprawdzić kto dobija się do drzwi [w sumie jakieś 10 minut], a Chaozu nadal nie był w stanie zabić mojej postaci).
Złego słowa nie można za to powiedzieć o muzyce, która (chyba po raz pierwszy w historii serii) jest w MP3. Już w menu wita nas rewelacyjne Battle of Omega, a dalej jest tylko lepiej. Wszystkie utwory zostały zapożyczone z anime (tak z "oryginalnych" serii, jak i Kai) i będą z pewnością doskonale znane fanom. Nieco gorzej wypadają tylko głosy postaci (te z wersji japońskiej oraz amerykańskiej są świetne, ale poziom zaniża francuski dubbing), ale i one wcale nieźle się bronią, jak na tytuł darmowy.
Dragon Ball Z M.U.G.E.N. Edition 2011 to świetny tytuł dla wszystkich wielbicieli tego anime, a także dla zwykłych graczy, którzy szukają tylko tytułu w który mogliby pograć kilka minut dziennie i wyłączyć komputer (jednorazowe przejście trybu Arcade nie zajmuje więcej niż pół godziny) - jedni i drudzy powinni być tą grą usatysfakcjonowani. A mnie pozostaje tylko czekać na edycję 2012 - oby równie dobrą jak 2011.