Ten tekst był żartem szytym bardzo grubymi nićmi. :)
Informacja ta może być dla wielu zaskoczeniem. Ostatnie filmowe produkcje osadzone w Śródziemiu były przecież cokolwiek... kontrowersyjne. O ile pierwsza i druga część „Hobbita” dość ładnie wpasowywały się w historię opowiedzianą przez J. R. R. Tolkiena, o tyle „Bitwa Pięciu Armii” broniła się już tylko w kategorii „fantasy”, bardzo słabo radząc sobie z całym bagażem opowieści ze Śródziemia. Wydawało się, że wraz z nakręceniem ostatniej sceny na planie trzeciej części „Hobbita” zamknie się filmowa brama do świata wykreowanego przez Tolkiena. Nic bardziej mylnego – scena fanowska ma się dobrze i już w przyszłym roku powinniśmy obejrzeć na swoich komputerach nową produkcję, tym razem opowiadającą jedną z najsmutniejszych i zarazem najpiękniejszych historii Śródziemia.
Dla tych, którym tytuł nic nie mówi, krótkie wyjaśnienie. Akcja opowieści osadzona zostanie wiele tysięcy lat przed akcją „Władcy Pierścieni”, a jej bohaterami będzie para kochanków: śmiertelnik Beren oraz elfka Luthien, córka władców jednego z potężnych królestw elfów I Ery Świata (to z ich linii wywodzi się Arwena, córka Elronda). Ojciec Luthien, aby pozbyć się zuchwalca starającego się o rękę jego córki, postanowił wysłać go na samobójczą misję w samo serce kraju Nieprzyjaciela, do Angbandu, Żelaznego Piekła, skąd przynieść miał on klejnot wyłupany z korony Morgotha, pierwszego Władcy Ciemności.
Trzeba przyznać, że wybór akurat tej historii jest dość ryzykowny. Jak już napisałem wyżej, „Beren i Luthien” będzie produkcją fanowską, której budżet wyniesie zapewne raptem kilka tysięcy funtów, a na pewno nie przekroczy kosztów produkcji „The Hunt for Gollum” i „The Born of Hope”, dwóch innych amatorskich filmów osadzonych w Śródziemiu. Nie wiem w jaki sposób, dysponując tak skromnymi środkami, twórcy zamierzają przedstawić trzy, w zasadzie nieusuwalne elementy historii: pojedynek pomiędzy Sauronem a Huanem, Psem Valarów, przed bramą twierdzy Taur-nu-Fuin; pobyt Berena i Luthien w Angbandzie i przedstawienie postaci Morgotha; wreszcie: szał Karcharotha, najpotężniejszego wilkołaka, jaki kiedykolwiek stąpał po świecie.
Z drugiej strony, taki a nie inny wybór tematu wydaje się zrozumiały: historia Berena i Luthien jest zamkniętą całością, w którą bez problemu można wprowadzić nieobeznanego z realiami „Silmarillionu” widza. Pomimo kilku wymienionych powyżej epizodów, całą opowieść można przedstawić bez graficznych fajerwerków, niemal kameralnie, z udziałem zaledwie kilku aktorów.
Gdy tylko ukażą się jakieś nowe wiadomości na temat filmu, na pewno o nich napiszę. Nie wiem jak Wy, ale ja czekam z niecierpliwością!
Na pocieszenie dodam, że na YouTube można znaleźć fanowski film bardzo luźno oparty na historii Berena i Luthien. Marne to dla Was pocieszenie, ale mimo wszystko dodaję. :)