Mass Effect 2: The Arrival - Przybyłem zobaczyłem oceniłem - Łosiu - 31 lipca 2011

Mass Effect 2: The Arrival - Przybyłem, zobaczyłem, oceniłem

Łosiu ocenia: Mass Effect 2: The Arrival
64

Niewiele ponad rok po premierze Mass Effect 2 panowie z BioWare wydali ostatni fabularny dodatek DLC o tytule Arrival. Dodatek szczególny z dwóch powodów. Po pierwsze wyruszamy na misję samodzielnie, bez swojej drużyny. Po drugie wg twórców to swego rodzaju pomost pomiędzy drugą a trzecią częścią sagi i dlatego też zapoznanie się z nim jest niemal musowe. Czy aby na pewno? Kupiłem, zagrałem i mam mieszane uczucia. Złe to to nie jest, ale do wybitnych też nie należy. Z tym musem to też nie tak do końca.

NA PLUS:

  • W sumie jest troszkę inaczej niż dotychczas, bo działamy w pojedynkę. Coś bardziej w stylu Rambo - o skradance tu mowy nie ma.
  • Przyjemna mini-fabułka, która nawet mnie wciągnęła, bezpośrednio związana z Reapperami. Do tego jeden niezły zwrot akcji.
  • Z dotychczasowych informacji o ME3 wiemy, że grę rozpocznie proces komandora Sheparda. To DLC wyjaśnia czego on dotyczy i o co jest oskarżony nasz bohater.

NA MINUS:

  • Dość krótkie (skończenie zabrało mi chyba z godzinę, a szczególnie się nie spieszyłem).
  • Żadnych nowinek gameplayowych – fura strzelania i tyla.
  • Poza tym, że tłumaczy przyczyny procesu Sheparda, to nic nie wnosi do fabuły całej serii i ogólnie jest zbędne. Nic nie stracicie omijając Arrival.

I to koniec – krótko, bo i sam dodatek krótki i poza fabułą, nie ma w nim nic nowego względem tego co znamy z ME2 i poprzednich DLC.

Zagrać albo nie zagrać - oto jest pytanie...
Łosiu
31 lipca 2011 - 19:00