Łosiu ocenia: Mass Effect 2: The Arrival
Niewiele ponad rok po premierze Mass Effect 2 panowie z BioWare wydali ostatni fabularny dodatek DLC o tytule Arrival. Dodatek szczególny z dwóch powodów. Po pierwsze wyruszamy na misję samodzielnie, bez swojej drużyny. Po drugie wg twórców to swego rodzaju pomost pomiędzy drugą a trzecią częścią sagi i dlatego też zapoznanie się z nim jest niemal musowe. Czy aby na pewno? Kupiłem, zagrałem i mam mieszane uczucia. Złe to to nie jest, ale do wybitnych też nie należy. Z tym musem to też nie tak do końca.
NA PLUS:
- W sumie jest troszkę inaczej niż dotychczas, bo działamy w pojedynkę. Coś bardziej w stylu Rambo - o skradance tu mowy nie ma.
- Przyjemna mini-fabułka, która nawet mnie wciągnęła, bezpośrednio związana z Reapperami. Do tego jeden niezły zwrot akcji.
- Z dotychczasowych informacji o ME3 wiemy, że grę rozpocznie proces komandora Sheparda. To DLC wyjaśnia czego on dotyczy i o co jest oskarżony nasz bohater.
NA MINUS:
- Dość krótkie (skończenie zabrało mi chyba z godzinę, a szczególnie się nie spieszyłem).
- Żadnych nowinek gameplayowych – fura strzelania i tyla.
- Poza tym, że tłumaczy przyczyny procesu Sheparda, to nic nie wnosi do fabuły całej serii i ogólnie jest zbędne. Nic nie stracicie omijając Arrival.
I to koniec – krótko, bo i sam dodatek krótki i poza fabułą, nie ma w nim nic nowego względem tego co znamy z ME2 i poprzednich DLC.
Zagrać albo nie zagrać - oto jest pytanie...
Łosiu31 lipca 2011 - 19:00