Sekrety serii Dragon Age
„Obudź się, Komandorze”, czyli wspomnienie Teorii Indoktrynacji w serii Mass Effect
Non omnis moriar Komandora Sheparda
Półtorej dekady w Amn, czyli piętnaste urodziny Baldur's Gate II
Kilka grzechów głównych gry Dragon Age: Inkwizycja
Serial internetowy w świecie Dragon Age
Dawno mnie nie tu nie było. To wszystko przez Inkwizycję, której tak jak i inni zupełnie się nie spodziewałem, a raczej nie spodziewałem się tego, że aż tak mnie wciągnie. Po więcej na ten temat zapraszam do dalszej części tekstu.
Kilka dni temu mało znana strona pisząca o grach wideo, której nazwy nie chcę wymieniać puściła w świat informację, jakoby Sony planowało definitywnie zamknąć swój cyfrowy sklep dla PS3, PSP i Vity do końca tego lata. Japoński gigant miał rzekomo podać taką informację do publicznej wiadomości pod koniec marca. Nic takiego jeszcze nie miało miejsca, ale to wcale nie oznacza, że tak się nie stanie.
Po definitywnym zakończeniu wszystkich spraw z Mass Effectem i Mass Effectem 2 w tym roku pozostała mi już tylko ostatnia część trylogi z Shepardem w roli głównej. Tytuł skończyłem sześć lat temu, gdy został udostępniony posiadaczom PlayStation Plus, ale nigdy nie zaliczyłem jego dodatków. Teraz pojawiła się okazja, żeby ograć je za darmo, więc w ten weekend żegnam się na zawsze z jednym z najwspanialszych bohaterów wykreowanych przez studio BioWare. Po więcej zapraszam do dalszej części tekstu.
Bardzo jestem też ciekaw co wy ogrywacie? Czy są to nowości jak Samurai Shodown lub Judgment od twórców Yakuzy? Remake CTR? A może po prostu ogrywacie jakieś zaległości? Dajcie znać w komentarzach, jeśli macie na to ochotę.
Życzę wszystkim udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.
Wpis zawiera spoilery z trylogii Mass Effect.
Niedawno firma EA podzieliła się reliktem z przeszłości - czymś w rodzaju wersji demonstracyjnej Mass Effect: Andromeda. Dobry ruch, choć nieco spóźniony. Wielu z Was grę albo już przeszło, albo wyrobiło sobie zdanie na tyle silne, że nie mają ochoty dema sprawdzać. Tak się złożyło, że zakupiona na premierę gra została przeze mnie ukończona zaledwie kilka dni temu, zatem chętnie się podzielę opinią wyważoną i niemal na czasie.
Mass Effect: Andromeda to duża gra. Największy objętościowo odcinek serii, który zapewnił mi sporo zabawy na ponad 50 godzin (dla porównania, każdą część trylogii ukończyłem* w czasie poniżej 40 godzin) i w przeważającej większości był to czas bardzo dobrze spędzony. Ale skoro MEA jest długa, to moja recenzja będzie na przekór - krótka i konkretna.
Prawie pięć lat po wydaniu Mass Effect 3, które zwieńczyło oryginalną, znakomitą moim zdaniem trylogię Komandora Sheparda, już tylko niec ponad tydzień dzieli nas od premiery Mass Effect: Andromedy. Długo musieliśmy zadowalać się pogłoskami, przeciekami, lakonicznymi danymi czy filmikami, z jakich w zasadzie niewiele wynikało. Dzisiaj, po ładnych kilku latach śledzenia tematu i ostatnim zatrzęsieniu informacji, przyglądam się nadchodzącej odsłonie Mass Effect z zamiarem ocenienia, czy jest to gra, na którą czekałem pół dekady. Czy Mass Effect: Andromeda da cyklowi drugi początek i zjedna sobie serca zarówno starych wyjadaczy, jak i zupełnie nowych odbiorców, czy może nigdy nie wyjdzie z cienia Komandora Sheparda i załogi fregaty Normandia? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym felietonie.
Seria Dragon Age na przestrzeni lat i wydanych w tym czasie trzech pełnoprawnych odsłon ewoluowała lub, jeśli wola, dewoluowała jak żadna inna marka kanadyjskiego BioWare. Weterani gatunku nie obawiali się eksperymentować ze swoim dziełem, co jednych graczy cieszyło, innych zaś coraz bardziej odpychało od rzeczonego cyklu. Wziąwszy pod uwagę enigmatyczne tweety Marka Darraha – producenta wykonawczego serii Dragon Age – możemy śmiało założyć, że już teraz coś jest na rzeczy i niewykluczone, że wkrótce ujrzymy zapowiedź czwartego Dragon Age. Nie mam jednak zamiaru dłużej się nad tą kwestią rozwodzić, lecz postawić i odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie: co powinno zaoferować wymarzone Dragon Age IV? W niniejszym tekście przyglądam się poszczególnym odsłonom cyklu oraz ich wadom i zaletom, starając się zaproponować receptę na, nomen omen, nowy początek dla marki. Jeśli nie boicie się spoilerów a Dragon Age nie jest Wam obojętne, zapraszam do lektury.
Marka Dragon Age to aktualnie trzy pełnoprawne gry, pięć powieści, sześć komiksów, jeden film animowany i kilka innych pomniejszych produkcji. W tak rozbudowanym uniwersum zawsze czają się różne smaczki i sekrety, które łatwo przegapić z tego czy innego powodu. W kolejnym tekście z serii „Sekrety” poruszam temat ciekawostek z niektórych powyżej wspomnianych mediów. Strzeżcie się spoilerów, gdyż niniejszy artykuł jest nimi przesączony.
Choć sekretom i ciekawostkom związanym z trylogią Mass Effect poświęciłem trzy teksty, to temat zawartości wyciętej z serii zdążyłem ledwie napomknąć. W związku z powyższym w niniejszym tekście przyglądam się treściom, które ostatecznie w cyklu się nie znalazły, a które zdecydowanie zasługują na opisanie. Na samym początku pragnę wyraźnie zaznaczyć, że w swoim subiektywnym wyborze ograniczyłem się jedynie do najciekawszych elementów usuniętych bądź zarzuconych. Ponadto nie opisuję tych, których autentyczność jest z tego czy innego powodu wątpliwa bądź niemożliwa do zweryfikowania. Zapraszam zatem do lektury wszystkich fanów Mass Effect, którym niestraszne spoilery.
Jakiś czas temu, jeszcze przed premierą trzeciego Wiedźmina, udało mi się skończyć najnowszą odsłonę serii Dragon Age – Inkwizycję i przyznam szczerze, że dziwią mnie wszelkie dane jej tytuły gry roku czy inne wyróżnienia. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę na nowym dziele BioWare wieszać psów, ale czegoś mi w nim zabrakło.
W gatunku RPG Dragon Age bez wątpienia jest jedną z najpopularniejszych (a z pewnością najlepiej sprzedających się) marek ostatniej dekady. Wprawdzie nie darzę jej przesadnie ciepłymi uczuciami, jednak ograłem wszystkie jej odsłony i dużą (jeśli nie większą) część wydanych do nich dodatków. Choć gry spod znaku Dragon Age prezentują różny poziom – zarówno w formie, jak i treści – to o każdej można napisać coś ciekawego. W niniejszym tekście mowa głównie o tym, co mogło być, a nie było z tego czy innego powodu. Zapraszam zatem do lektury wszystkie osoby, którym spoilery niestraszne.