Przyznaję, nie piszę o żadnej świeżynce. Dość powiedzieć, że ja sam byłem na seansie równy tydzień temu. Final Destination 5 wciąż jednak jest grane w kinach, może zatem moje uwagi okażą się dla kogoś pomocne? Postanowiłem zatem napisać trochę o swoich wrażeniach. To, do czego nie mogłem się odnieść bez spoilerów, znajdziecie w pierwszym komentarzu pod tekstem (już ze spoilerami).
Piąta część serii Oszukać przeznaczenie jest dokładnie tym, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić w ciągu 11 lat i czterech filmów, jakie się dotąd pojawiły. Mamy zatem epicką katastrofę, z której cudem - wskutek wizji głównej postaci - wychodzi cało grupka "szczęśliwców", a potem następują pojedyncze egzekucje każdego z nich. Jak najbardziej nieprawdopodobne i jak najbardziej efektowne. W pewnym momencie jak zwykle bohaterowie orientują się "co się święci" i próbują temu zapobiec. Tu warto zaznaczyć plus po stronie filmu - nie mogąc zmienić całej formuły, autorzy zmodyfikowali pewne jej elementy. Dzięki temu, mimo już piątej części, sposób na oszukanie śmierci ponownie był inny. Jaki? Jeśli jesteście ciekawi, a nie zamierzacie w najbliższej przyszłości oglądać filmu, zajrzyjcie do komentarzy.
Odniosłem wrażenie, że tym razem wstęp przed katastrofą był odrobinę dłuższy, niż w poprzednich częściach. Spokojny, podogny, sielankowy wręcz. Młodzi ludzie ze swoimi problemami i radościami. Oczywiście - wszystko do czasu. Katastrofa, egzekucje - bo tak to trzeba nazwać - wprowadziły poczucie zagrożenia i zaszczucia w życiu bohaterów. Ponownie twórcy zabawili się z widzami. Zanim któryś z bohaterów dokonał żywota, miał na to przynajmniej kilka okazji. Samo zgadywanie, w jaki sposób dana postać zginie w otoczeniu, w którym akurat przebywa, może być osobną zabawą.
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię widzieć na ekranie jakieś znajome twarze i tu się takie znalazły. Większość aktorów występujących w Oszukać Przeznaczenie 5 3D nie może poszczycić się szczególnie bogatą filmografią, są jednak wyjątki, jak Courtney B. Vance (Młodzi gniewni, Flashforward), David Koechner, czy powracający w kolejnej już części Tony Todd. Główna rola przypadła Nicholasowi D'Agosto, znanemu np. z drugiego sezonu serialu Heroes. Widywałem już lepszych aktorów od Nicholasa, za tę rolę na pewno Oscara nie dostanie, jednak spisał się - powiedzmy, że przyzwoicie, bez fajerwerków. Stawkę uzupełniają Emma Bell, Ellen Wroe, P.J. Byrne, Arlen Escarpeta, Jacqueline MacInnes Wood i wyglądający jak młody Tom Cruise Miles Fisher. Wypadają lepiej lub gorzej, jednak nie ma to większego znaczenia - widzów i tak najbardziej ciekawi, jaki spotka ich koniec.
3D na kolana mnie nie rzuciło, choć niektóre (zwłaszcza podczas katastrofy) sceny nabrały dzięki niemu dodatkowej (nomen omen) głębi. Film by się bez tego obył, ale przecież skoro cena biletu będzie droższa, to nie dziwię się producentom. Dorzuciłem te kilka złotych i pewnie niektóre ujęcia zrobiły na mnie większe wrażenie, ale gdy przypominam sobie poprzednie części to wiem, że i bez tego byłoby na co popatrzeć.
Wielkim plusem filmu jest jego zakończenie. Zupełnie nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem na ekranie, choć później analizując doszedłem do wniosku, że niejeden widz pewnie mógł na to wpaść. Bo dało się. Nie chcę tu spoilerować, więcej w komentarzach.
Oszukać przeznaczenie 5 3D nie jest filmem dla każdego. Do mnie jednak takie kino trafia, na seansie bawiłem się dobrze. Film niczego za sobą nie niesie - trzeba się po prostu wygodnie rozsiąść, obejrzeć i wrócić do rzeczywistości. Jeśli przypadły Wam do gustu poprzednie części, to i ta nie powinna zawieść Waszych oczekiwań. Moich nie zawiodła.
6/10