Było-minęło #1 ALF - Strider - 9 września 2011

Było-minęło #1 ALF

W pewnym wieku człowieka opanowują takie dziwne uczucia, które zmuszają go do daleko posuniętej refleksji nad życiem i wspominania starych dobrych czasów, gdy absolutnie wszystko było lepsze. Złośliwi wiek ten określają mianem starości, czym jednak w dzisiejszym, szybko zmieniającym się świecie jest starość? Gdy swego czasu miałem okazję posiedzieć w większym gronie znajomych doszedłem do wniosku, że np. w tematyce seriali i gier komputerowych jesteśmy już zupełnie "zdziadziali" – pewnie, wciąż się gra w nowe produkcje, ogląda jakieś tam seriale, ale ogólne uczucie pozostaje takie, że zostaliśmy daleko, bardzo daleko za dzisiejszym światem... Gdzieś tak w końcówce lat 90., gdy świat był jeszcze normalny – bez Lost, którzy zagubili gdzieś swoją fabułę... Bez komputerowych Smurfów i Garfielda... Z grami, które wszystkie, bez wyjątku, były hitami (tak, moi drodzy, kiedyś nie produkowało się słabych gier; my ich nie pamiętamy, więc takowych nie było :))... Z tego też powodu postanowiłem stworzyć kolejny cykl, tym razem nie poświęcony żadnemu konkretnemu zagadnieniu - wrzucać będę tutaj zupełnie oderwane od siebie teksty które łączyć będzie tylko jedno: nic z tego, co będę tutaj opisywał, już nie powróci (choć może to i lepiej – nikt przynajmniej nie zniszczy legendy).

Od czego jednak zacząć? Pierwszy wpis jest jak wszystkie inne "pierwsze razy" – jest czymś niezwykłym, co będzie się wspominać jeszcze bardzo, bardzo długo. Biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie moje wpisy tutaj to swego rodzaju praca, zależy mi również na tym, aby ten pierwszy tekst nie zraził do siebie większości Czytelników (w końcu nowy komputer sam się nie kupi). Po długim namyśle wybór padł na kultowy w pewnych kręgach serial komediowy, pt. ALF.

Łapki w górę, kto dziś pamięta jeszcze przygody tego włochatego kosmity? Pewnie będzie Was sporo, szczególnie że niektóre stacje telewizyjne lubią nadal od czasu do czasu wyemitować ponownie jego przygody. Fabuła serialu kręci się wokół domu zupełnie zwyczajnej, sympatycznej rodziny Tunnerów, którzy mają niewątpliwego pecha (?): w ich dom uderza statek kosmiczny, z rudowłosym pasjonatem kotów na pokładzie – Alfem (akronim Alien Life Form – Obcej Formy Życia). Alf ma nielichy problem: jego statek, w wyniku kolizji z domem Tunnerów, doznał krytycznych wręcz uszkodzeń, uniemożliwiających mu dalsze funkcjonowanie. Ale to ten mniejszy problem – szybko okazuje się bowiem, że rodzinna planeta Alfa, Melmack, uległa zagładzie nuklearnej i włochaty kosmita nie ma gdzie, ani do kogo, wracać. Czy tego chcą, czy nie, Tunnerowie zmuszeni są zaakceptować w swoim domu dodatkowego lokatora, który przysporzy im z czasem całej masy problemów.

Co wyróżnia w moich oczach ALF-a spośród całego morza seriali komediowych? Przede wszystkim: nienachalne, inteligentne poczucie humoru. W ALF-ie brak było niewybrednych żartów o pierdzeniu (dobra, okej, przyznaję – były żarty o bekaniu; ale ALF miał w końcu cztery żołądki!), a sam humor nie był usilnie wciskany do każdej sekundy odcinka. Sam serial miał bardzo wyważoną stylistykę: czasami było nieco smutno (gdy Alf wspominał zagładę swojej planety i tęsknił za utraconymi przyjaciółmi), czasami wręcz wybuchowo zabawnie (gdy przypadkiem, pod nieobecność gospodarzy, wysadził w powietrze kuchnię Tunnerów). Wszystko to, w połączeniu ze specyficznym poczuciem kosmity i jego niezapomnianym śmiechem, tworzyło naprawdę sympatyczny, zabawny klimat serialu dla całej rodziny, jakich w moim odczuciu już od dawna się nie produkuje. Równie dobrze bawiły się tutaj dzieci (w wieku 8 lat płakałem ze śmiechu przy każdym odcinku), jak i dorośli (na studiach, gdy zacząłem rozumieć żarty i gry słów bawiłem się z Alfem jeszcze lepiej) – czego chcieć więcej?

ALF doczekał się również swojej wersji kinowej – niektórzy być może pamiętają, że w finale ostatniego sezonu, w czasie próby odlotu z Ziemi, Alf został złapany przez wojsko. Project: ALF okazał się godnym spadkobiercom serialu – główny bohater nadal rozbrajał swoim poczuciem humoru, a skazane na przebywanie w towarzystwie tego kosmity wojsko było równie zabawne, co dręczeni przez kolejne pomysły Alfa Tunnerowie.

Osoby chcące odświeżyć sobie przygody polującego na kota, włochatego kosmity nie muszą szukać jego przygód w otchłaniach Internetu – aktualnie jeden z sezonów emituje Comedy Central, a jeśli dobrze poszukać, to z pewnością upoluje się go również na jakieś innej stacji. Oczywiście, randez-vous z Alfem polecam przede wszystkim w oryginale (w tłumaczeniu ginęły niektóre żarty słowne, chociaż tłumacz stawał na głowie, aby wszystko przetłumaczyć jak najlepiej), jednak w polskiej wersji bawi tylko odrobinę gorzej. :)

Strider
9 września 2011 - 16:51