Weekend z 3D: Opowieści z Narnii – wrażenia z seansu na telewizorze 3D - Hed - 17 września 2011

Weekend z 3D: Opowieści z Narnii – wrażenia z seansu na telewizorze 3D

Weekend z 3D to moje pierwsze poważne spotkanie z technologią 3D w warunkach domowych. Zgłębianie nowego wymiaru rozrywki (żart słowny zamierzony) rozpocząłem z tatą od sesji w Gran Turismo 5 (do 2 w nocy). Zanim przejdziemy do gry studia Polyphony Digital, opiszę moje wrażenia z filmu Opowieści z Narnii – Podróż Wędrowca do Świtu.

Czy seans w 3D jest lepszy od klasycznego? Jak ogląda się film z okularami na nosie? Opinię sceptyka, który do tej pory traktował 3D z powątpiewaniem, poznacie po krótkiej przerwie.

 

Niestety, teksty i materiały zaprezentuję w klasycznej formie: jako dwuwymiarową ścianę tekstu z płaskimi obrazkami, bo 3D jeszcze nie zawładnęło umysłami programistów gameplay.pl

 

Co widziałem

Opowieści z Narnii to zupełnie nie mój temat i kompletnie nie znam tego uniwersum (o ile można użyć takiego sformułowania). Do filmu podchodziłem więc z praktycznie zerową znajomością postaci i poprzednich wydarzeń oraz bez żadnych emocji czy oczekiwań.

Dostałem to, czego się intuicyjnie spodziewałem: familijny film fantasy z przyjemnymi, chociaż płaskimi bohaterami oraz wydarzeniami (niestety, w tej materii technologia 3D nic nie zmienia).

źródło: www.iridasmagazine.com

Nie jestem jednak złośnikiem i przemądrzałym koneserem filmowym (mimo, że mój ulubiony film to ultrapretensjonalny Instytut Benjamenta), więc mogę bez bicia przyznać, że bawiłem się świetnie i kibicowałem postaciom w ich zmaganiach. I na tym poprzestańmy, żeby przejść do wrażeń estetycznych, czyli opisu samej trójwymiarowości.

Efekty i wrażenia

Familijna opowieść fantasy to doskonały materiał na kino 3D, więc twórcy Opowieści z Narnii mogli pójść na całość i zasypać widza dziesiątkami efektów. Problem polega na tym, że film nie został nakręcony w 3D, a dopiero później zmodyfikowany do tego standardu. To oznacza, że producent tej wersji był w pewien sposób ograniczony.

W praktyce było to widocznie w scenach z postaciami na kilku płaszczyznach – poszczególne z nich wyglądały dość sztucznie i płasko. Dopiero płynniejsze przejścia między poziomami głębi gwarantują pełne doznania – a przynajmniej to zapamiętałem z Avatara. Film nie był jednak straconym czasem z perspektywy obcowania z 3D, bo mimo wszystko wyglądał prześlicznie.

Ładnie wykonane tła, ciekawe postacie, w miarę dobre ujęcia i intensywna kolorystyka rekompensowały = braki. Filmowcy raczą nas tutaj zarówno scenami, w których obserwujemy postacie na różnym planie, jak i szerszymi ujęciami krajobrazów. Nie brakuje też scen pod wodą, potworów wykonanych w animacji komputerowej, czy akcji.  

Oglądanie filmu w 3D wymaga wprawy i przyzwyczajania (przynajmniej w moim przypadku), więc nie od razu doceniłem efekty. W tworzeniu wielu płaszczyzn korzysta się z technik, które początkowo wydają się dziwne – chodzi  o nieostre fragmenty obrazu czy odrobinę rozmyte tła.

Z czasem wrażenie jest  lepsze, a kolejne sceny zyskują na atrakcyjności. Głębia dodaje uroku absurdalnym fabularnie scenom i uatrakcyjnia zabawę. Gapienie się na ekran tylko dlatego, że jest on w 3D bawi pewnie tylko przez kilka seansów, ale w tym przypadku tak właśnie było.

Nie wspominam o tym, że  sprawa była równie fajnym doświadczeniem dla mojej babci i dziadka, którzy też testowali 3D (tak, moja rodzina jest przyjazna multimedialnym nowinkom).

Najlepsza scena

Moim faworytem w Opowieściach z Narnii jest scena ukazująca strzałę lecąca w stronę pewnego potwora. Kolejne fajny ujęcia to sama końcówka filmu, kiedy bohaterowie stoją na tle wielkiej fali. Ciekawie prezentowały się tez kadry podwodne i ujęcia w gabinecie.

Po seansie

Kilkadziesiąt minut spędzonych z filmem minęło błyskawicznie, chociaż, jak pisałem wcześniej, okulary trochę ciążyły, tym bardziej, że na co dzień noszę parę szkieł korekcyjnych (niestety, soczewki przy moim typie wady wzroku są kłopotliwe). Być może lżejsza para pozwoliłaby zmniejszyć uwieranie i wyeliminować wszelkie nieprzyjemności.

Moje największe obawy w stosunku do 3D wiązały się z efektem, jaki oglądanie takiego obrazu może ma na samopoczucie. W końcu naczytaliśmy się, że nadużywanie rozkoszy przestrzennych wizualiów może przysporzyć o ból głowy, nudności czy wytrzeszcz oczu. Tak się nie stało i po sensie nie czułem się gorzej, a nawet od razu zasiadłem do pisania tego tekstu.

 

Pierwsze spotkanie z domowym 3D wypadło pozytywnie, bo chociaż do technologii trzeba się przyzwyczaić, to w zamian oferuje ona ciekawe doznania. Oczywiście sam film to za mało, żeby ferować jakieś opinie, więc z tym poczekam do końca Weekendu z 3D. Teraz zabieramy się za konkrety: koło konsoli czekają pudełka z czterema grami. Kolejne wrażenia już wkrótce.

Czy mieliście już do czynienia z domowym 3D? Jakie są Wasze wrażenia?

Hed
17 września 2011 - 18:57