Kilka tygodni temu pojawiła sie gra BloodRayne: Betrayal, czyli kontynuacja nieco zapomnianej serii o przygodach tytułowej wampirzycy. Ku zaskoczeniu graczy, produkcja cechuje się inną stylistyką i gatunkiem. Zamiast gry akcji TPP dostaliśmy dwuwymiarowe połączenie platformówki ze slasherem. Czy za tym rozczarowaniem kryje się coś interesującego?
Animacja
W ubiegłym tygodniu przeczytałem w polskim Internecie recenzję BloodRayne, której autor stwierdził, że gra ma kiepską grafikę. Trudno mi sie z tym zgodzić, bo studio WayForward stworzyło jedną z najładniejszych dwuwymiarowych produkcji w historii. Postacie wyglądają świetnie i poruszają się cudownie. Tła stylizowane na europejski komiks nadają grze wyrazu.
Opóźnienie
Piękna oprawa to duża zaleta, ale też jeden z problemów produkcji. Jak na bijatykę jest ona dość niedokładna. Zanim zmusimy postać do wykonania następnego ruchu, musimy obejrzeć do końca aktualną animację. Zwykle trwa ona zaledwie kilkanaście milisekund, ale dokładnie tyle potrzebujemy, żeby zmienić taktykę lub uskoczyć przed uderzeniem.
Wyzwanie
Gra jest sporym wyzwaniem, bo poziom trudności czasami osiąga niebotyczny pułap. W jednej scenie siekamy sobie przeciwników bez problemu, a w następnej musimy wykonać perfekcyjne akrobacje nad przepaścią, jednocześnie odganiając sie od przeciwników. W ten sposób produkcja wpisuje się w specyfikę gatunku: rzuca wyzwanie i jest bezkompromisowa.
K$#%^!
Wysoki poziom trudności to dla mnie zaleta. Nagłe skoki poziomu trudności to frustrująca wada. Twórcy BloodRayne Betrayal nieumiejętnie prowadzą rozgrywkę. Motywem, który przeistoczył mnie w maszynę miotającą wulgaryzmami jest „latanie na komarach”. Tak, dobrze słyszeliście. Dodajcie do tego nieczytelny ostatni poziom i mamy problem.
Zróżnicowanie
Nowa przygoda Rayne jest zróżnicowana: mamy to trochę walki, elementów platformowych, kilka prostych zagadek i znajdzki ulepszające postać. Gra bazuje na bodajże trzech czy czterech koncepcjach i w lepszy lub gorszy sposób je wykorzystuje. Kolejne poziomy mogą zaskoczyć, także coraz bardziej pokręconymi wyzwaniami. Trudno narzekać więc na nudę.
Rozdarcie
Bijatyka czy platformówka – czym właściwie jest Betrayal? Początkowo można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z klonem Castlevanii. Szybko okazuje się jednak, że gra ma sporo cech slasherów, a całość jest w stu procentach liniowa. Nie ma tu więc eksploracji i odkrywania: zamiast tego dostajemy nie do końca wyważoną przeplatankę walki i skakania.
Krwistość
Rozpłatywanie przeciwników na fragmenty to w grach standard. W BloodRayne również jest sporo krwi i brutalnych scen. System walki jest przy tym dość ciekawy, bo umożliwia stosowanie różnych taktyk. Przykładowo, możemy wyssać krew z przeciwnika, aby uleczyć Rayne lub tylko go „podgryźć” i zainfekować wirusem, a później wysadzić w powietrze. Bosko.
Latająca trumna
Przyznam szczerze, że nowy design BloodRayne bardzo mi odpowiada, głównie z powodu wspomnianej świetnej animacji. Bohaterka w wersji komiksowej wyskakuje z latającej trumny, zamienia się w kruka i wykonuje szalone ewolucje. Fani poprzednich odsłon serii (czy w ogóle są tacy?) mogą być jednak zawiedzeni odejściem od tego, czym popisywano się w jedynce i dwójce.
Nierówno, ale dobrze
BloodRayne Betrayal zniechęci fanów poprzednich odsłon serii, którzy nie lubią platformówek, slasherów i trudnych chodzonych bijatyk. Dla nich gra będzie totalną pomyłką i nieudanym skokiem w bok dla tego zacnego, wampirzego uniwersum.
Osoby zagrywające się w takie produkcje mogą za to śmiało sięgnąć po grę studia WayForward, bo ma ona parę zalet wśród swoich wad: wygląda obłędnie, jest widowiskowa, okrutnie trudna, a przez to masochistyczny sposób satysfakcjonująca.