Przy piątku... Czy Fez da radę? - yasiu - 13 kwietnia 2012

Przy piątku... Czy Fez da radę?

Żona wysłana na wyprawę – pierwszą od urodzenia Kuby. Podwieki wszystkie ładnie śpią, a ja zastanawiam się, co z sobą zrobić. Na moją uwagę czeka cały stos gier, z Marketplace pobiera się Fez, w kolejce do obejrzenia tłoczy się kilka gal WEC. Jak ten osiołek, co to mu dano, zapewne po prostu pójdę spać próbując w końcu doczytać do końca Sandworms of Dune. Nie ma co, życie ciężkie jest.

Jak tu spokojnie grać, kiedy za ścianą czai się... MOJA PASZCZA!

Ale, nie ma co narzekać, bo od narzekania to się kurzajki na tyłku co najwyżej robią (niektórzy forumowicze to chyba usiąść nie mogą bez bólu). Człowiek rośnie, dorasta i nagle się przepoczwarza. Okazuje się – nie wiadomo kiedy – że fajniej jest spędzić pół godziny bawiąc się z dzieckiem niż te same pół godziny grając w cokolwiek. Zresztą, małe dzieciaki mocno obniżają poziom jakiejkolwiek immersji, bo co chwila czegoś chcą. I dobrze, taka ich rola, dla mnie czas na granie kiedyś się znajdzie.

Zresztą, wcale nie o tym chciałem pisać, bo co to kogo obchodzi, że setny raz oglądam „Dzielny mały Toster leci na Marsa”? Ważne są dwie rzeczy, ten stos nieogranych gier i to, co ściąga się w tej chwili na konsolę. Jeśli chodzi o Fez to przyznam się, że pierwszy raz dałem się ponieść. Na koncie od urodzin leżało 1800 punktów, a gra na mojej facebookowej tablicy doczekała się solidnej promocji ze strony Batalii. Nie spodoba się – trudno, może żonie podpasuje, ja będę miał okazję na wylanie wiadra albo szklanki hejtu, producent zadowoli się kolejnym sprzedanym egzemplarzem, a ja dokładniej będę sprawdzał to, co poleca Natalia. Strat żadnych, postaram się dać znać – zapewne w weekend.

Gorzej ma się sprawa ze stosikiem tytułów które zacząłem, a bliżej lub dalej mi do ich ukończenia. Darksiders, Red Dead Redemption, Castlevania, Assassins Creed: Brotherhood i Enslaved. Same dobre gry i do tego świadomość, że bez większej ilości wolnego czasu, nie ma co do nich podchodzić. Nie ma co, ale trzeba, bo ciągnie. Problem tylko, którą z nich wybrać na początek. A nawet, jak uda się już podjąć tą jakże ciężką decyzję, to dalej idzie obawa – czy ja będę pamiętał, o co tam chodziło? Co robiłem wcześniej, co mam zrobić dalej i co najważniejsze, jak w ogóle w tej grze się steruje? Cóż, zapewne jeszcze dziś tego nie sprawdzę.

W weekend też nie, bo zapowiada się pracowity a jutro, jeśli pogoda pozwoli, wybieramy się całym stadem (bo piątka to już stado!) do ZOO. Jakieś strzyżenie, dojenie czy tam zażynanie mają pokazywać. Trzeba zobaczyć... Zresztą, gośćmi w zoo będziemy częstymi – musimy jedynie wyrobić sobie legitymację pozwalającą takim pięcioosobowym rodziom na korzystanie z pewnych atrakcji ze zniżkami lub całkiem za darmo.

Ale, co kogo ZOO obchodzi, jeśli nie jest to ogród pokazany w Zoo Tycoon? Tak samo ma się sytuacja z WEC, ale że o tym piszę od dawna, to i nie będę rezygnował. Lada chwila – chyba od jutra – ruszają gale organizowane przez UFC a ja mam do obejrzenia jeszcze ponad trzydzieści gal nieistniejącej już organizacji WEC gdzie biło się kilku naprawdę niezłych fachowców. A w międzyczasie wypadałoby rzucić okiem na KSW gdzie Mariusz Pudzianowski ma zbić Boba Sappa oraz na MMA Attack gdzie John McCarthy z bliska przyjży się polskiemu MMA. Super, tylko skąd wziąć czas?

O MMA w kontekście gier postaram się niedługo napisać. Niewiele, ale coś – bo pojawił się temat łączący oba te światy i nie jest to kolejna odsłona UFC Undisputed czy EA MMA. Czy znajdę czas, żeby znów pisać regularnie chociaż raz na tydzień – nie mam zielonego pojęcia. Ale jedno jest pewne – jak mnie najdzie ochota, to choćby – jak to mówią – skały srały, coś napiszę. Na pewno całkiem niedługo wrzucę kolejny artykuł z cyklu "... w pół godziny" z kolejnego miejsca w którym mnie jeszcze nie było - ale to na razie tajemnica.

yasiu
13 kwietnia 2012 - 20:37