Ostatnie dni to zdecydowanie duża ilość hypu związana z zapowiedzią przyszłego dziecka studia Treyarch - Call of Duty: Black Ops 2. Doniesieniami zdecydowanie kontrowersyjnymi z punktu widzenia przeciętnego odbiorcy gier ze stajni Activision. Po słabej trójce i 'World at War' (moim zdaniem), aż trudno uwierzyć ilu miłośników zebrało kalifornijskie studio z Santa Monica. Niemniej to nie przyszłymi losami tej serii chciałbym się dzisiaj zająć.
Wielu jest zdania, że jedynymi prawowitymi twórcami CoDa jest tylko i wyłącznie jeden oddział - Infinity Ward. Zespół, który w 2003 roku potrafił sworzyć grę tak genialną, że do dzisiaj budzi we mnie, i nie tylko, bardzo pozytywne emocje. Przede wszystkim, IW udało się stworzyć grę pod wieloma względami przewyższającymi każdą inną produkcję. Po raz pierwszy, jako nieogarnięty jeszcze dzieciak, raczkujący w dziedzinie komputerów, nie miełem problemu z odpaleniem trybu multiplayer, świetnie przy tym bawiąc się z innymi. Subiektywny odbiór kampanii, czy to w podstawce czy w dodatku jest kwestią oczywiście indywidualną, niemniej widać już było rozmach którego próżno było szukać u konkurencji. Muzyka, udźwiękowienie czy typowe dla serii cytaty, budowały klimat, napięcie i wrażenie uczestnictwa w akcji, a nie jedynie biernego się jej przyglądania. To jeden z tych kamieni milowych, który wyznaczył nowy standard, nową jakość. Tym bardziej zaskakuje mnie, jako fana to co stało się z tym 'jedynym słusznym' studiem po 2007 roku.
A wydarzyło się sporo. Po raz kolejny zostałem rozbrojony na łopatki przy okazji premiery pierwszego Modern Warfare. Do tej pory pamiętam ile nienawiści szło pod adresem Acti i samego studia, jako że nikt jeszcze wówczas nie wyobrażał sobie innych realiów niż 2 wojna światowa. Jak wyszło? Osobiście jest to pozycja znajdująca się u mnie w absolutnie samej czołówce, ukochanych przeze mnie gier, i do tej pory nie potrafię odmówić sobie tej przyjemności, jaką jest tryb multiplayer. Rozgrywka dla pojedyńczego gracza wydawała się jednak bardziej przebijać w mediach. Wielokrotnie nagradzany singiel, wspominany i uznawany za wybitny, stał się bardzo trudną do przeskoczenia poprzeczką. Od tego momentu coś zaczęło się psuć, po tak dobrych tytułach trudno było czymś zaskoczyć. Szczerze powiedziawszy przebolałbym wykorzystanie tego samego silnika, na którym tak wszyscy wieszają psy. Przebolałbym po raz kolejny taką samą historię, podaną w inny sposób. To czego wybaczyć jednak nie mogę to konfilikt ideologiczny jaki wystąpił pomiędzy mną jako odbiorcą a korporacją jaką jest Activision. W tym miejscu zaznaczam, że nie będę hejtował czy obrzucał mięsem konsol, o których chciałbym napisać 2 słowa. Prezes firmy, Bobby Kotick, który niewątpliie przyniósł do branży gier kapitalizm przez duże 'k', wyznaczył Call of Duty nowy kierunek, uśmiechając się bardziej do konsol niż do komputerów stacjonarnych. Wiele rzeczy zostało więc uproszczonych (np. brak wychylania się), multiplayer został wykastrowany ze swojego najważniejszego waloru (dedykowane serwery). Przyniosło to falę ogromnej nienawiści, ale co z tego, skoro gra sprzedała się jak świeże bułeczki. B.K melduje wykonanie zadania.
Nie inaczej było z MW3, które jednak pod naciskiem fanów odzyskało trochę w oczach PCtowców, czy to za sprawą niezłego coopa, czy normalnego trybu dla wielu graczy. Istotne jest tutaj zakończenie hisorii, która była z nami blisko 4 lata. Powstaje istotne pytanie co stanie się dalej z Infinity Ward, jakie losy możemy wróżyć Call of Duty?
Na podstawie tego co od 2003 roku możemy zaobserwować, Activision od zawsze stawiało nacisk na aspekt techniczny swoich produktów. Gry były tak dobrze zoptymalizowane (mowa tylko o produktach IW), że działały nawet na słabych i leciwych konfiguracjach. Strzałem w stopę będzie jednak kontynuowanie prac na starym silniku. Moim zdaniem, Acti dobrze wie, że w 2013 wejdą nowe konsole, tak więc prace powinny być już skonkretyzowane pod nowe możlwiości. Może pojawić się tutaj problem wydajności, niemniej nie chcę przekreślać potencjału, bo o nowych konsolach nic nie wiemy. Próżno więc też teraz pisać o uproszczeniach, bo być może dostaniemy coś z zupełnie nową jakością, przewyższającą PCty.
To co zastanawia mnie jak i wielu, wielu graczy to historia, tło czasowe w jakim będzie nam dane uczestniczyć. Niewątpliwie przyjemny byłby powrót do przeszłości. Rynek już tak przesycił się współczesnymi konfliktami na Bliskim Wschodzie, że 2 wojna czy Wietnam, które kiedyś uchodziły za nużące, teraz byłby jak powiew świeżego powietrza. Bardzo prawdopodobnym scenariuszem jest także pójście dalej, w przyszłość. Skoro konkurencja może, to dlaczego nie my? Z grami w przyszłości jest jednak problem. Po pierwsze ciężko konkurować, nawet mając tak wyrobioną markę. Po drugie jest to zamykanie sobie furtki na przyszłość. Ciężo wpaść na jeszcze inny, zupełnie innowacyjny pomysł. Cofnięcie się wówczas do przesłości może spotkać się z opiniami pójścia na łatwiznę, braku pomysłu na kontynuację. Po trzecie wreszcie, ciężko wpasować się w masowego odbiorcę bazując jedynie na własnym, wykreowanym świecie. Warto może sobie też powiedzieć, że Call of Duty nie będzie trwać wiczenie. Może moje spekulacje są w tym momencie bezsensowne?
Kto powiedział, że koniecznie musi być coś dalej? Może warto odpuścić i zająć się innym, nowym projektem? Ta gra tak wpisała się w moje gamingowe życie, że zasadniczo ciężko wyobrazić sobie scenariusz, w którym Call of Duty po prostu nie ma. A przecież prędzej czy późnej to się stanie, czy tego chcemy czy nie. Póki co zachęcam do dyskusji na temat dalszych losów, naszych oczekiwań czy nowych pomysłów na temat gry, którą śmiało można nazwać kultową. Ave
MrGregg