Niezal #14: StarForge i Cube World - gry postminecraftowe E.Y.E - cyberpunk z łatą - Hed - 1 czerwca 2012

Niezal #14: StarForge i Cube World - gry postminecraftowe, E.Y.E - cyberpunk z łatą

Minecraft odcisnął piętno na wielu umysłach – w tym twórców gier Cube World i StarForge. I w dzisiejszym niezalu trochę o nich pogadamy, bo pierwsza wygląda fajnie na obrazkach i zwiastunach, a w drugą można od niedawna „zagrać” (w wersji alfa).

Bohaterem tego odcinka jest jednak zdecydowanie cyberpunkowy E.Y.E: Divine Cybermancy. Gra wydana rok temu, która teraz otrzymała sporą łatkę. Z patchem, czy bez, E.Y.E to gigant wśród ambitnych strzelanek i naprawdę warto go poznać.   

Zapowiedź: Cube World

Nigdy nie miałem nic przeciwko Minecraftowi i gdy ludzie pytali mnie, o co chodzi z całą tą grą, odpowiadałem: “miałeś kiedyś klocki LEGO?”. Mimo tego, produkcja studia Mojang bawiła mnie tylko przez parę godzin i pewnie z braku czasu nie śledziłem tematu. Piszę o tym dlatego, że po sukcesie tej produkcji nastąpił wysyp innych tytułów minecraftopodobnych – stylistycznie i nie tylko. Jednym z ciekawszych kanciastych projektów wydaje się coś o roboczej nazwie Cube World. Dzisiaj przyjrzymy się tej grze, bo zamierzam poświęcić jej w przyszłości więcej miejsca.

Cube World to gra akcji RPG ze światem stworzonym z voxeli. Jak można się spodziewać, takie podejście pozwala twórcom zaoszczędzić sporo czasu potrzebnego na wykreowanie otoczenia i dopuścić pewną dozę losowości oraz destrukcji. W końcu w tym uniwersum chatka wygląda tak:

W Cube World przemierzymy zróżnicowane lokacje – pustynie, sawanny, tundry, czy ośnieżone stoki – aby zmierzyć sie z wieloma przeciwnikami. Brzmi to może banalnie, ale nie zapominajmy, że każdy z nich będzie składał się z różnokolorowych kosteczek. Podobnie zresztą jak nasz bohater i wszystko inne dokoła. Co ciekawe, część z wrogów będzie generowana „w locie”. Mówimy tu o bossach o zmiennych częściach ciała, reprezentujących różne umiejętności i ataki. Sama walka ma być dynamiczna i oparta na systemie kombosów, przypisanych do poszczególnych rodzajów broni. Nie spodziewajcie się poważnych wrogów rodem z heroicznych, epickich RPG. W poniższym filmie gościu przypominający Clouda z Final Fantasy VII walczy na przykład z dużą żółwiojaszczurką, której taktyka polega na wirowaniu.

Warto zaznaczyć, że w Cube World nie otrzymamy pełnej swobody konstrukcyjnej. Możliwość postawienia własnej chaty lub innego obiektu ma wymagać posiadania stosownego planu projektowego. Wydaje się jednak, że takie bardziej zogniskowane na akcję i erpegowość podejście może wyjść grze na dobre. Bez sensu byłoby walczyć o losy królestwa, które można w każdej chwili rozłożyć na części pierwsze. Erpegowość oznacza także parę innych, typowych dodatków: system podziemi, pierścienie i inne modyfikatory, ulepszanie przedmiotów, czy zwierzaki pomagające w walce. Będzie także multiplayer, więc na wyprawy przez voxelowy świat zabierzemy znajomych.

Nie jestem wielkim fanem minecraftopodobnych produkcji, ale Cube World ma jedną prostą zaletę: jest atrakcyjny wizualnie i już na zwiastunach wygląda na przyjemną produkcję. Wkrótce postaram się dowiedzieć więcej na jej temat i sprawdzić, czy wollay, autor gry, grał w 3D Dot Game Heroes.

  1. Oficjalna strona

Patch: E.Y.E Divine Cybermancy 

Zwykle pisanie o patchach nie ma większego sensu, bo wystarczy zalinkować listę zmian wrzuconą przez twórców danej produkcji i po sprawie. Podobną okazję można jednak wykorzystać do tego, żeby napisać o grze mniej znanej, a jednak zasługującej na uwagę. E.Y.E: Divine Cybermancy jest bez wątpienia taką grą. To ambitna strzelanka cyberpunkowa, która na łamach gameplay.pl pojawiła się dzięki temu wpisowi. Jako, że niedawno miałem okazję pograć w nią więcej (dla własnej przyjemności pod kątem serii Indyk w tvgry.pl), również mogę podniecać się nią pod byle pretekstem.

Zacznijmy od tego, że jeśli miałbym omówić wszystkie poprawki, jakie zawiera patch 1.3 do E.Y.E., musiałbym napisać nie lada elaborat. Sprawdźcie tylko listę podaną przez studio Streum On. Jest długa, bo gra ma wiele niedociągnięć i nieoszlifowanych krawędzi. Dlaczego więc warto zawracać sobie nią głowę? Bo wszystkie te błędy nie wynikają z opieszałości twórców, ale raczej z ich ambicji. Divine Cybermancy jest strzelanką rozbudowaną i w założeniach otwartą. Jeśli można by ją do czegoś przyrównać, to chyba tylko do produkcji pokroju System Shock, czy pierwszego Deus Ex.

W E.Y.E Divine Cybermancy zostajemy rzuceni na głęboką wodę – w sam środek zawiłej intrygi w futurystycznym świecie postludzi, którzy ujarzmili podróże międzyplanetarne i paramentalną technologię. Główny bohater próbuje zrozumieć motywację zwaśnionych korporacji oraz własną rolę w pogmatwanej rzeczywistości wydarzeniach. Dla mnie ważne jest to, że Streum On wychodzi odrobinę poza przyjętą, ustandaryzowaną koncepcję cyberpunku i pokazuje jego „dziwniejszą” odmianę (oczywiście czerpiąc garściami z paru uniwersów). To świat, który powoli poznajemy, a nie rozpoznajemy.

Prawdziwą zaletą E.Y.E jest ogrom możliwości i struktura zadań. Tutaj rozwijamy bohatera przez statystyki, mikrowszczepy oraz rozwój technologiczny, prowadząc badania w stylu starego XCOM/UFO. Obierając pewien kierunek progresu, wpływamy na wygląd misji, w których można dużo strzelać, albo działać z ukrycia. Chociaż mapy nie są przeolbrzymie, to jednak zawierają odpowiednią dozę swobody i mnóstwo sekretów. Także treściowo-funkcjonalnych, bo każdy dialog może wpłynąć na sytuację.

E.Y.E to także zupełnie odjechane pomysły. Gra ma kilkunastoosobowy tryb kooperacji. Są różne frakcje naparzające się między sobą. Nie brakuje zaburzeń osobowościowych i przedziwnych zwrotów akcji. Jest system hakowania w postaci prostej minigierki. Co więcej, w wyniku nieudanego „włamu”, ryzykujemy wejściem w nasz własny umysł (słynna anegdota mówi, że hakując drzwi ryzykujesz, że to one zhakują ciebie). Jakieś minusy? Jak mówiłem, ceną za tak ambitne podejście przy małym budżecie jest pewna nieintuicyjność, toporność i przyrdzewiałość gry. Ale to tylko nadaje jej klimatu i smaku.

Alfa: StarForge

Minecraft na sterydach, Minecraft ma dziecko z Halo – krzyczy Internet o tej kilkusetmegabajtowej wersji alfa gry free-to-play StarForge. Odpaliłem, zagrałem, więc coś napiszę. Na razie jako sceptyk, bo chociaż demo „technologicznie wygląda nieźle”, a trailer ma nawet „kosmiczne momenty”, to nie mówi mi to jeszcze nic o umiejętnościach dwóch panów z CodeHatch. Ta „free online game” ma łączyć cechy wspomnianej produkcji studia Mojang z lepszą oprawą i zajawką na science-fiction. Zresztą, twórcy gry chętnie rzucają inspiracjami i gatunkami: Halo, Warcraft 3, Borderlands, Terraria, Minecraft, RTS, FPS, RPG, Voxel Builder, Tower Defense, Physics Sandbox. Sporo tego, chociaż żadnych wielkich sprzeczności tutaj nie ma. I przy okazji wszystko pewnie dobrze indeksuje się w gugl.

Okej, ale czym w ogóle będzie StarForge? Po roku 2253, czytamy na oficjalnej stronie gry, ludzkość stanęła w obliczu poważnego problemu: Słońce zaczęło umierać. Rozpoczęto poszukiwania nowego domu, na który mogłaby się przenieść cywilizacja. Takim miejscem okazała się planeta nazwana Atlas. Przez następne tysiąc lat ludzkość szykowała się do przenosin, wysyłając zapasy na Atlas. Niestety, były one plądrowane przez obcą rasę. W 3085 roku specjalne jednostki wyruszyły na miejsce, aby zabezpieczyć je dla następnych transportów i, przy okazji, pobawić się w budowanie fortów z pasujących do siebie klocków. Bo tutaj kreacja przypomina raczej edytor poziomów.

Tak StarForge prezentuje się od strony fabularnej, do której twórcy podobno podchodzą poważnie, odgrażając się chęcią stworzenia rozbudowanego, ciężkawego uniwersum. Sama rozgrywka ma zostać podzielona na tryb przetrwania oraz walki fortów. Te nazwy chyba mówią wszystko i nie trzeba nic tłumaczyć. Autorzy mają ambitne plany odnośnie pełnej gry – mówimy o systemie fizyki, dużych mapach, proceduralnie tworzonych rodzajach broni i innych imponujących funkcjach.

I tu przechodzimy do konkretów – na razie można tylko zbudować sobie fort z podstawowych klocków, rozstawić wieżyczki i postrzelać do pająków. Alfa nie jest zoptymalizowana (więc chodzi fatalnie), a postać porusza się niczym bohaterka starego Trespassera potrącona przez Warthoga. Trudno jednak nie odmówić produkcji pewnego potencjału jako „dema technologicznego”. Teraz trzeba zbudować wciągającą rozgrywkę i upewnić się, że ludzie znajdą w niej wystarczający pierwiastek minecraftowości (której nie podejmę się definiować, bo to dla mnie trochę zbyt odległa galaktyka).

Czy mój sceptycyzm jest uzasadniony? Przekonamy się pewnie dopiero za kilka miesięcy, ale na wszelki wypadek warto mieć ten projekt na oku. Oczywiście polecam Wam sprawdzenie go we własnym zakresie – alfa jest dostępna za darmo na oficjalnej stronie.

Hed
1 czerwca 2012 - 23:32