Iron Sky (2012)
Naziści byli wyjątkowo ciekawymi ludźmi. Przez krótki okres ich rządów powstało bardzo wiele różnych, dziwnych projektów. Eksperymentowano na ludziach (daleko nie szukając, doktor Mengele), prowadzono liczne specyficzne wykopaliska archeologiczne (choćby w Biskupinie, gdzie próbowano dowieść istnienia germańskich korzeni tamtejszych mieszkańców), badano zjawiska paranormalne oraz interesowano się alchemią (fascynacje Himmlera i elity SS). Nic dziwnego, że motyw niemieckich naukowców jest tak bardzo popularny w popkulturze. W tym roku z tym tematem próbował zmierzyć się film Iron Sky. Co z tego wyszło? Coś...
... średniego. Zanim, jednak przejdę do argumentacji przedstawię krótko fabułę. Na ciemną stronę księżyca przybywa upolityczniona misja kosmiczna dzielnych amerykanów. Szybko załoga promu uświadamia sobie, że nie są jedynymi istotami ludzkimi w tej części kosmosu. Otóż astronauci znajdują na powierzchni ogromny kompleks badawczo-wydobywczy kierowany przez... nazistów. Fuhrer oraz jego świta uznają niespodziewane odwiedziny za akt agresji i zapowiedź zbliżającej się inwazji. Z tego powodu zostaje na Ziemię wysłany mały zwiad mający na celu zdobycie potężnych urządzeń zasilających. Dowódca grupy wypadowej ma pewne obiekcje co do rządów wodza i pragnie swój własny plan zdobycia wszechświata wcielić w życie.
Wszystko zapowiada doskonałą czarną komedię. I rzeczywiście lekko wisielczy humor jest. Liczne odniesienia do współczesności (Korea Północna, Obama, "Upadek"), typowo amerykańskie gagi i wylewające się z ekranu przerysowanie całego świata. Niestety coś nie gra tak jak powinno. Pierwszy zarzut wysuwam w stronę fabuły. Wydaje mi się, że scenarzyści sami do końca nie wiedzieli o czym dokładnie robić film. Owszem, wszystko się końcem końców jakoś zazębia, ale to jest takie... mdłe. Brak tutaj jakiegoś mocnego motywu. Sama inwazja jest strasznie naiwna i zbyt krótko pokazana. Wątek ONZ można było rozwinąć. Ewidentnie coś tutaj nie działało. Może to wina kijowego aktorstwa? Szczególnie irytująca była pani prezydent i fuhrer.
Kolejnym elementem wartym wspomnienia jest dźwięk, a raczej język. Dziwnie się oglądało zamerykanizowany film z dialogami w języku niemieckim. Jestem jak najbardziej za używaniem języków adekwatnych do tematu, to jednak coś mnie w tym przypadku gryzło. I myślę, że to nie jest tylko i wyłącznie kwestia wrodzonej niechęci do języka naszych zachodnich sąsiadów. :) Raczej gryzło mnie połączenie niemieckiego z angielskim.
Największym problemem tego filmu jest reżyseria. To od odpowiedniej reżyserii zależy zarówno odbiór fabuły jak i ogólne zadowolenie widza. Pierwsze sceny wyglądały strasznie tandetnie, a ostateczna walka została zrealizowana bez pomysłu (mówię o walce w przestrzeni). Zabrakło ładnych ujęć, większego natężenia gagów (a nie sucharów/betonów) i... dramatyzmu. Dokładnie, ten film się ogląda bez większych uczuć, nie byłem związany z żadnym bohaterem. Brak jakiejś złotej boskiej ręki w montażu.
Choć dziwnie mi się oglądało Iron Sky to pojawiły się ciekawsze momenty. Prostacki czarny humor (troszkę ugrzeczniony pod koniec) nawet mi przypadł do gustu. Miło było zobaczyć rzeczy, które nawiązywały do rzeczywistości. Szczególnie fajnie wyglądała parodia słynnej sceny z "Upadku". Należy też wspomnieć o charakteryzacji. Jak głosi nazwa pewnej facebookowej grupy: "Naziści byli źli, ale dobrze się ubierali". Nic dodać, nic ująć, doskonałe podsumowanie nazistowskiej mody zaprezentowanej również w Iron Sky. Panów powinna szczególnie zainteresować kreacja Julii Dietze, która wygląda całkiem nieźle jak na pół-Niemkę.
Trzeba wyraźnie powiedzieć: sam pomysł jest genialny. Gorzej z wykonaniem. Osobiście widziałem dwie drogi w stronę świetnego filmu, którymi mogli kroczyć twórcy. Pierwsza zakłada film jeszcze bardziej przepełniony prostackim humorem, ale z dobrym solidnym złączeniem wszystkich elementów, tak, by powstała ładna parodia. Co z drugą drogą? Horror o nazistowskich przybyszach z kosmosu. Toż to genialne mogłoby być. Niestety Iron Sky stoi tak naprawdę niewiadomo gdzie. Jest komedią i tylko zwykłą komedią z paroma betonami. Oczekiwałem czegoś znacznie lepszego.
Moja ocena to: 6/10
Trailer: