Gra o Tron - koniec sezonu drugiego. Jest coraz lepiej - sathorn - 7 czerwca 2012

Gra o Tron - koniec sezonu drugiego. Jest coraz lepiej

Mam słabość do serialowej Gry o Tron. Jestem na bieżąco ze wszystkimi książkami, i uważam, że pod pewnymi względami telewizyjna produkcja przerasta działo R.R. Martina (chwytać za widły chopy!!!).

Serial święci sukcesy (W USA na HBO ostatni odcinek obejrzało ponad 4 miliony ludzi). Za nami koniec drugiego sezonu. Mamy więc sporo czasu, żeby powspominać minione wydarzenia. Moje wrażenia?

Bardzo pozytywne. Pierwsze kilka odcinków było mocno przesiąknięte seksem, co wywołało nieco zmieszania. Pojawiły się głosy, że Gra o Tron zmienia się w dziwne porno w świecie fantasy. To oczywiście żarty i przesada, trzeba jednak przyznać, że początek sezonu sprawiał wrażenie, jakby serial ewoluował w kierunku taniego skandalu. Na szczęście zmieniło się to później.

Zdecydowanie najlepiej wypadły trzy ostatnie odcinki. Intrygi, które plątano cały sezon zaczynąły nabierać rumieńców, w szczególności te przecione przez Tyriona. Karzeł jest zdecydowanie najlepszą postacią w całym serialu. To w scenach z jego udziałem miałe dreszcze, a raz czy dwa wzruszenie chwyciło mnie za gardło. Oczywiście spora zasługa w tym twórcy jego postaci, czyli R.R. Martina, ale aktor odgrywający jego rolę również wniósł swoje trzy grosze. Tyrion budzi moją autentyczną i nieskrywaną sympatię, a fakt, że jego wysiłki i dobra wola zostają niedocenione, budzi we mnie autentyczne zdenerwowanie, pomimo tego, że wcześniej przeżywałem to same wydarzenia na kartach książki.

Przedostatni odcinek jest zdecydowanie najlepszy w całym serialu i prawdopodobnie "zjadł" połowę budżetu całego drugiego sezonu. Jak ktoś słusznie zauważył, Władca Pierścieni toto nie jest, ale widzowie otrzymali odpowiednią dawkę epickości. Finał sezonu nieco mnie zawiódł, ale to prawdopodobnie wina wygórowanych wymagań, po świetnym przedostatnim epizodzie. Radę dała za to ostatni scena z Białymi Wędrowcami. Ciary.

Tyrion. Jest. Najlepszy.

Nie podobał mi się natomiast wątek Daenerys. Oczywiście cięzko obwiniać za to twórców serialu, tak to po prostu sobie wymyslił R.R. Martin, ale jej wizyta w Qarthu była po prostu... nudna. Jedyne co ratowało sytuację to świetna gra aktorska obecnych  tam aktorów, a także uroda samej Matki Smoków :)

Co sądzę o zmianach wprowadzanych do fabuły przez twórców serialu? Jestem jak najbardziej za. Nie miałbym nawet nic przeciwko, gdyby historia potoczyła się w pewnym momencie zupełnie inaczej. Oczywiście jest to spowodowane tym, że czytałem już książki. Dziwią mnie w ogóle narzekania ortodoksynych fanów, na lekkie igraszki z oryginałem. Przyjemność z oglądania serialu, którego caluteńką fabułę znamy w 100% jest moim zdaniem postawiona pod znakiem zapytania. Oczywiście póki co zmiany są kosmetyczne, jednak mam nadzieję, że z czasiem twórcy pozwolą sobie na więcej (pod patronatem Martina oczywiście).

Brienne jest równie irytująca i bezbarwna co w książce. Do czasu, o ile dobrze pamiętam.

Jeszcze przed premierą pierwszego sezonu nie wierzyłem zupełnie w Grę o Tron. Obecnie jestem fanem. Wielkim fanem. Bez przesady mogę stwierdzić, że to najlepszy serial jaki w życiu widziałem. Dojrzały, z porządnym aktorstwem (w drugim sezonie nawet Robb się rozkręcił!), dobrze wykonany i przemyślany. Przed Siedmioma Królestwami druga młodość. Wszystko dzięki rozkwitowi formy serialowej. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że tak rozbudowanej i zagmatwanej historii nie dało by się przedstawić w formie filmowej?

Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę Ci wdzięczny, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo zafolołujesz mnie na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem. Jeżeli masz ochotę na coś innego, to obczaj też mojego prywatnego bloga (treści przeznaczone dla osób dorosłych i kumatych).

sathorn
7 czerwca 2012 - 11:25