Usypiająca 'Bezsenność' - Grins - 1 lipca 2012

Usypiająca "Bezsenność"

Dwa miesiące temu postanowiłem, że przeczytam w końcu swój mikołajkowy prezent. Już po samym autorze spodziewałem się kolejnego arcydzieła. Jednak muszę przyznać, że czytanie tych prawie 700 stron nie ma nic wspólnego z bezsennością, a wręcz przeciwnie. Książka jest po prostu nudna. Wydaje się, że nie takie było założenie znakomitego autora. Z początku miałem wrażenie, że czytam coś wyjątkowego, że to tytuł, który zapamiętam na długie lata. 

[Uwaga spoilery!]

Książka opowiada o starym mężczyźnie, który walczy z tytułową bezsennością. Zaczyna się fantastycznie – można by pomyśleć, że to znakomity dramat. Głównym bohaterem jest stary człowiek, któremu bliżej do śmierci niż do narodzin. Jego ukochana żona powoli przestaje funkcjonować, odliczanie zegara śmierci dobiega końca. Jedyne co pozostanie mu po śmierci żony to oczekiwanie na jego własną śmierć. Co więcej, choroba żony nie jest jego jedynym problemem. Ralph Roberts walczy z bezsennością, sypia coraz krócej. Zasypia coraz później,
a budzi się coraz szybciej. Mężczyzna szuka lekarstwa na swoją dolegliwość. Pośrednio ją znajduje – spaceruje coraz częściej i coraz dłużej.

"Starość to wyspa otoczona oceanem śmierci" - Juan Montalvo

W tym momencie Stephen King zniszczył książkę. Myślę, że byłaby bestsellerem gdyby kontynuował wątek dramatu starego człowieka. Niestety, wątek ten jest kontynuowany tylko
i wyłącznie jako dodatek do historii science fiction. W dalszej części pojawiają się „mali łysi doktorkowie”, którzy decydują o zakończeniu życia wielu ludzi. Pojawia się „Karmazynowy Król”, wiele niestworzonych miejsc. To wszystko psuję fabułę. Zdecydowanie lepszym pomysłem byłoby tworzenie dalszej części historii Ralpha Roberts’a, bez udziału fantastyki. 

Wracając do treści. Po śmierci żony bohater szuka sposobów na bezsenność. Próbuje kolejno każdego z poleconych przez ludzi pomysłów. Następnie odkrywa, że za bezsennością kryje się coś więcej. Odkrywa istnienie drugiego świata. Świata „długoterminowych”. Dowiaduje się, że ma wykonać zadanie, które zaważy o przyszłości. Jeżeli bieg historii zostanie zachwiany to on będzie winowajcą. Walczy z oprawcą swojej sąsiadki – Edem Deepneau. Edd jest złym charakterem, sterowanym przez „Karmazynowego Króla”. Jest przeciwnikiem aborcji, która jest tłem całej książki. A właśnie – wszystko kręci się wokół kontrowersyjnej postaci Susan Day, która ma przyjechać do Derry, miejsca w którym toczy się akcja. Ludzie w miasteczku są podzieleni na kilka grup, m.in. tych, którzy chcą jej przyjazdu i uważają, że jest on potrzebny, a tych, którzy twierdzą, że Susan Day jest morderczynią. Po środku wszystkiego stoi nasz bohater Ralph. 

"Pomiędzy tymi, którzy mogą spać, a tymi, którzy spać nie mogą, rozciąga się przepaść. To jeden z najgłębszych podziałów ludzkości" - Iris Murdoch

I tu „Bezsenność” nabrała nowego znaczenia. Główny bohater dowiaduje się, że nie tylko on widzi niestworzone postacie, które zabijają kolejne osoby. Ma ze sobą przyjaciółkę, która jak się później okaże jest jego ostatnią miłością. Jego, a właściwie ich zadaniem staje się powstrzymanie Eda Deepneu przed zabiciem wielu osób. Ralph Roberts wraz Lois Chasse zaczynają swoją podróż, która zakończy się zwycięstwem. Ostatecznie jednak zwycięstwo to będzie miało charakter negatywny, ze względu na zakład pomiędzy doktorkami, a głównym bohaterem. Pierwsze autor zapragnął wprowadzić i zapoznać naszych bohaterów ze światem długoterminowych. Zrobił to po najprostszej linii oporu. Po prostu przedstawił ich sobie w szpitalu, na łożu śmierci ich przyjaciela. Następnie nakreślił problem, który musiał zostać rozwiązany. Gdy został już rozwiązany, Ralph i Lois dowiedzieli się, że ich misja była znacząca dla biegu historii. W tłumie ludzi, którzy mieli zostać ofiarami katastrofy lotniczej było wyjątkowe dziecko – do końca nie wiadomo nic o jego przyszłości. Gdyby Stephen King zakończył książkę w tym momencie to byłbym zawiedziony w 100%. Na szczęście Ralph w trakcie wykonywania zadania założył się o niewiadomą dla czytelnika rzecz. Poświęcił swoje życie w zamian za informację o dacie śmierci córki swojej sąsiadki – Helen Deepneau. Przez kilka lat Ralph i Lois żyli w szczęśliwym, starzejącym się związku. Na szczęście dla widza, Ralpha dopadła przeszłość. Znamię zakładu zaczęło dawać o sobie znać, czas upływał. Ostatnie zadanie staruszka polegało na uratowaniu dziewczynki spod nadjeżdżającego samochodu. Nadjechał – Ralph zginął.

Zawiedziony w 100% nie byłem, ale już w połowie tak. Po znakomitym początku spodziewałem się naprawdę świetnej lektury. Stephen King tworząc tak wyrazistego bohatera, nadając mu tak wspaniałe cechy i tak genialny (genialny jak dla bohatera książki) świat otworzył sobie bramę do miana bestsellera roku 1994. W moich oczach wprowadzenie science fiction było zbędne. Szczególnie, że wprowadzenie to było siłowe, nic nie było doskonałe, każdy element był jakby znikąd. Niekiedy książkę czytało się aż za ciężko. Z każdą kolejną stroną książka stawała się coraz gorsza. Główne wątki nie znaczyły już tyle co na samym początku, powstawały poboczne, beznadziejne historie. Po prostu to wszystko nie było zespolone ze sobą na tyle, żeby uzyskać coś pełnego i dobrego. Niektóre wątki, postacie i elementy wykluczały się nawzajem. 


”Bezsenności” w skali od 1 do 10 oceniam na 4 z małym minusem.

Grins
1 lipca 2012 - 00:41