Śpiące psy na ulicach Hongkongu - Grins - 17 sierpnia 2012

Śpiące psy na ulicach Hongkongu

Na sklepowe półki trafiło dzisiaj najświeższe dziecko studia United Front Games – Sleeping Dogs. Kolejna gra akcji TPP, która ma nami wstrząsnąć i przynieść godziny świetnej zabawy? A może to następna słaba produkcja? Kupiłem, odpaliłem i… sprawdźcie sami. Zapraszam.

Sleeping Dogs jest produkcją, która ma stanąć do walki z niezniszczalną serią GTA. Zadanie wydawałoby się niemożliwe do wykonania. Niemożliwe pod jednym warunkiem – gra musiałaby okazać się tragicznym falstartem, który odrzuci graczy tuż po uruchomieniu. Niestety dla studia Rockstar tak nie jest. 

Mam za sobą zaledwie 3 godziny rozgrywki, niespełna siedem lub osiem wykonanych zadań. Gra naprawdę mi się spodobała, a oto co mnie zauroczyło.

W grze wcielamy się w rolę policjanta HKDP, który przenika do świata chińskich gangów. Wei Shen – główny bohater, zostaje przydzielony do zadania znanego nam z wielu filmów akcji. Musi zdobyć zaufanie jednego z gangów, który walczy o „władzę” nad dzielnicami Hongkongu.

1. Wei Shen

Wbrew poprzedniemu artykułowi, który opisuje pierwsze wrażenia z gry (tutaj) muszę się nie zgodzić z opinią autora. Wg mnie nasz bohater jest bardzo charyzmatyczną oraz wyrazistą postacią. Już po kilku zadaniach miałem przyjemność oglądać rozmowę pomiędzy Weiem, a dowódcą policyjnego przedsięwzięcia. Od razu widać, że droga głównego bohatera nie jest prostolinijna i nie raz zostanie postawiony przed trudnymi wyborami – dzięki bardzo dobremu voice actingowi przekonałem się, że Wei oddala się od życia prawdziwego policjanta. Gangsterskie otoczenie wpływa na zachowanie i postawy bohatera zmieniając go zarazem w innego człowieka.

2. Wei Shen jest jak Jackie Chan

Pamiętacie tryb walki z Assassin’s Creed’a? Widzę pewne podobieństwa, które sprawiają, że walka w Sleeping Dogs wygląda jak ta z Ubisoftu. Mimo to, całość sprawia niesamowite wrażenie. W GTA zawsze oczekiwałem na misję, w której dostanę broń palną – w Sleeping Dogs wystarczą mi ręce i nogi by świetnie się bawić. Wracając do podobieństwa – w Assassin’s Creedzie atakowały nas zazwyczaj chmary wojsk, które strzegły głównego przeciwnika. Z tym samym mamy do czynienia w SD. Kolejni przeciwnicy wcale się nie nudzą, wręcz przeciwnie, walka jest niesamowicie płynna – obijając jednego przeciwnika, nie ma najmniejszego problemu z tym, by skontrować atak kogoś, kto stoi za naszymi plecami. Wei porusza się niemal jak Jackie Chan czy Bruce Lee w „Wejściu Smoka”.

3. Wei Shen jest jak Ezio Auditore

Tak, obaj panowie mimo kilkuset lat różnicy egzystencji mają coś wspólnego. Jeden jak i drugi potrafią wspaniale skakać po dachach czy wspinać się po ścianach. Martwi mnie fakt, że do tej pory jedynie pierwsza misja obfitowała w ciekawą ucieczkę przed goniącymi nas policjantami. Jeżeli chodzi o miasto to producenci umiejętnie wykorzystali fakt, iż główny bohater nie wyskoczy lub nie przeskoczy muru, na którym zawieszone są linie wysokiego napięcia, ewentualnie jakiegoś rodzaju druty. Jestem niemal pewien, że takie misje się jeszcze pojawią więc nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu.

4. Ruch lewostronny

Niby mała ciekawostka, ale jednak. W Hongkongu obowiązuje ruch lewostronny. Pominąłem ten fakt zaraz przy opuszczeniu swojego garażu i skierowaniu się na ulicę. Skończyło się tylko na zaskoczonej minie. Co cieszy – nawet taka drobnostka potrafi umilić grę – do tej pory, w grach spotykałem tylko ruch prawostronny więc przy każdej następnej kradzieży samochodu, przypominam sobie o wyjątkowości śpiących psów.

5. Rozwój postaci

Myślałem, że w grach tego typu żaden producent nie zdecyduje się już na rozwijanie postaci, umiejętności czy spraw „życiowych”. Sleeping Dogs oferuje nam całkiem ciekawy system zdobywania doświadczenia. Za rzeczy dobre dostajemy punkty rozwoju drogi policjanta, a za złe uczynki poziom złego Wei’a nabiera nowego znaczenia. Punkty przydzielamy odpowiednio do kolejnych umiejętności. Każdy z działów dzieli się na dwie dziedziny – możemy podążać zarówno ścieżką pierwszą jak i drugą.

6. Walka

Porównam ją do Assassin’s Creeda – tam zabijanie znudziło mi się bardzo szybko. W Sleeping Dogs mamy wiele opcji wykończenia przeciwników. Możemy pokonać ich samą nogą, wyczekać każdego kolejnego by zastosować efektowne kontry. Oponenta można również złapać, po czym cisnąć jego czaszką o ścianę, tudzież metalową rurę. Zawsze pozostaje opcja broni, której nie chciałbym szybko widzieć – póki co dobrze bawię się jako zawodnik karate.

7. Szczegóły

Producenci zadbali również o coś co zawsze było dużym mankamentem gier TPP – jazda samochodem czy motocyklem. Byłem zaskoczony jak innowacyjnie wygląda mechanika jazdy w Sleeping Dogs. Całość sprawia wrażenie czegoś bardziej realnego i bliższego prawdzie, niżeli w produkcji Rockstara – GTA. Oczekiwałem „zaniechania” stylistyki pojazdów – znów górą byli producenci. Samochody oraz motocykle prezentują się bardzo fajnie i ciekawie. Jest sporo odwzorowań od prawdziwych pojazdów, spotkałem już nawet udane repliki znanych marek. O różnorodności rejestracji nie wspominam – każdy samochód posiada oddzielną tablice, numery są zupełnie inne. Tylko czekam aż skończy się nowość i numery zaczną się powtarzać.

8. Fabuła

Jedno z ważniejszych pól do „odhaczenia” w grach TPP. Teraz pewnie wielu z was wyda rozkaz rozstrzelania mojej osoby, ale muszę przyznać, że fabuła w Sleeping Dogs jest lepsza niż w GTA IV. Gdy zaczynałem zabawę z GTA nie czułem się jakoś wkomponowany w świat. Byłem ja i… tyle. Po drugiej stronie był świat Rockstara. W Hongkongu czuje się zupełnie inaczej. Wejście w fabułę nie sprawiło mi problemów, od razu poczułem się jak w domu. Proszę mnie nie krytykować ale wydaje mi się, że to zależy od osobistej opinii każdego gracza – taka jest moja i zdania nie zmienię.

9. Łamanie zabezpieczeń

Temat rzeka – w grach, co chwile pojawiają się jakieś skrzynie, które otwarte mogą zostać tylko dzięki wpisaniu wyniku dodawania – dwa plus dwa. United Front Games postarał się by nawet taki szczegół sprawił nam trudność. Otóż w pewnym momencie pojawi się misja, w której będziemy musieli włamać się do zabezpieczeń kamery, aby przejąć jej sygnał. Z czterocyfrowym kodem kombinowałem prawie 15 minut nim wpisałem poprawny. Za każdym razem gdy kod był zły, poprawienie wymagało wpisania nowego hasła – stare odchodziło w niepamięć.

10. Ulice

Nie jestem pewien czy właśnie tak wygląda Hongkong, ale jestem pewien, że ten z gry jest nie nudzącym się placem zabaw. GTA oferowało naprawdę duży plac rozgrywki. Mapa w Sleeping Dogs jest mniejsza, ale nie czuć żadnego zamknięcia. Większość alejek, bocznych ulic czy przydrożnych sklepów wygląda dokładnie tak samo jak na filmach Johna Woo.

Podsumowując krótką rozgrywkę, zaryzykuje stwierdzenie iż Sleeping Dogs wycisnął z siebie więcej niż mógł. Do tej pory, jedynym poważnym przeciwnikiem GTA była seria Saints Row. O ile zabawę z Saints Row możemy uważać za jakiś poziom i traktować ją poważnie. Na szczęście pojawił się Sleeping Dogs, który utworzył nam wspaniały kontrast. Jak wspomniałem wcześniej – gra wciągnęła mnie bardziej niżeli „Wielka kradzież aut”. Z pewnością ukończę grę, choćby po to by poznać zakończenie ciekawej fabuły. Po zakończeniu zabawy postaram się o ciekawe podsumowanie. 

Grins
17 sierpnia 2012 - 21:59